do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeœli rzucam dziesiêcioma monetami naraz, wiedz¹c o tym,¿e szansa wypadniêcia naraz dziesiêciu or³Ã³w lub dzie­siêciu reszek wynosizaledwie l : 1024, wcale nie mu­szê rzuciæ co najmniej 1024 razy, abyprawdopodobieñstwo wypadniêcia dziesiêciu or³Ã³w lub reszek sta­³o siê równejednoœci.Mogê bowiem zawsze powie­dzieæ, ¿e moje rzuty stanowi¹ dalszy ci¹gdoœwiad­czenia, na które sk³adaj¹ siê wszystkie minione rzuty dziesiêciomamonetami naraz.Takich rzutów musia³a byæ w ci¹gu ostatnich 5000 lat historiiziemskiej nie­zliczona iloœæ, wiêc w³aœciwie powinienem siê spodzie­waæ, ¿e odrazu poczn¹ mi wszystkie monety padaæ or³ami b¹dŸ reszkami do góry.Tymczasem,powiada profesor Kouska, spróbujcie jeno na tym rozumowaniu oprzeæ swojeoczekiwania! Z naukowego punktu widzenia jest ono zupe³nie poprawne, to bowiem,czy sit rzuca monetami jednym ci¹giem, czy te¿ siê je odk³ada na chwilê, abyzjeœæ w przerwie knedliczka albo skoczyæ na jednego do szynku, czy wreszcie wogóle nie ta sama osoba rzuca, lecz coraz inna, i nie w jednym dniu, ale cotydzieñ lub co rok, nie ma to najmniejszego wp³ywu ani znaczenia dla rozk³aduprawdopodobieñstwa, to wiêc, ¿e ju¿ dziesiêcioma mo­netami rzucali Fenicjanie,siedz¹c na baranich skó­rach, i Grecy spaliwszy Trojê, i rzymscy sutenerzyczasów Cesarstwa, i Gallowie, i Germanie, i Ostrogoci, i Tatarzy, i Turcy,pêdz¹c jasyr do Stambu³u, i kupcy dywanów w Galacie, i ci kupcy, co handlowalidzieæmi z dzieciêcej krucjaty, i Ryszard Lwie Serce, i Robespierre orazparênaœcie dziesi¹tków tysiêcy innych hazardzistów, te¿ jest ca³kiemnieistotne, i przez to, rzu­caj¹c monetami, mo¿emy uwa¿aæ, ¿e zbiór jestnad­zwyczaj liczebny, przez co nasze szansê wyrzucania 10 or³Ã³w lub 10 reszeknaraz s¹ wprost ogromne! Spró­bujcie jeno rzucaæ, powiada profesor Kouska,trzy­maj¹c jakiegoœ uczonego fizyka lub innego probabilistê za ³okieæ, ¿eby nieuciek³, gdy¿ tacy nie lubi¹, gdy im wytykaæ fa³sz ich metody.Spróbujcie, azobaczycie, ¿e nic z tego nie wyniknie.Nastêpnie podejmuje profesor Kouskaobszerny myœlowy eksperyment, odnosz¹cy siê nie do jakichœ zja­wiskhipotetycznych, lecz do tego, co przedstawia czêœæ jego w³asnej biografii.Powtórzmy za nim skrótowo co ciekawsze fragmenty tej analizy.Pewien lekarzwojskowy podczas pierwszej wojny œwiatowej wyrzuci³ za drzwi sali operacyjnejpielêg­niarkê, bo dokonywa³ zabiegu chirurgicznego w chwili, gdy ona wesz³aomy³kowo do tej w³aœnie sali.Gdyby pielêgniarka by³a bardziej obyta zeszpitalem, toby nie pomyli³a drzwi sali operacyjnej z opatrunkow¹, a gdyby niewesz³a do operacyjnej, toby jej chirurg nie wyrzuci³; gdyby jej nie wyrzuci³,to prze³o¿ony jego, lekarz pu³kowy, nie zwróci³by mu uwagi na niew³aœciwezachowanie wzglêdem damy (bo to by­³a pielêgniarka amatorka, panna z wy¿szejsfery), a gdyby nie zwróci³ uwagi, toby m³ody chirurg nie uwa¿a³ za wskazaneprzepraszaæ pielêgniarki, nie po­szed³by z ni¹ do cukierni, nie zakocha³by siêw niej, nie o¿eni³, przez co i profesor Benedykt Kouska nie przyszed³by naœwiat jako dziecko tej w³aœnie ma³¿eñ­skiej pary.Z podanego zdaje siê wynikaæ,¿e prawdopodobieñ­stwo przyjœcia na œwiat profesora Benedykta Kouski (jakonoworodka, nie jako kierownika katedry filo­zofii analitycznej) wyznaczone by³oprzez prawdopo­dobieñstwo zamiany lub niezamiany drzwi przez pie­lêgniarkê wdanym roku, miesi¹cu, dniu i godzinie.Lecz tak wcale nie jest.M³ody chirurgKouska nie mia³ w owym dniu ¿adnych wyznaczonych operacji; lecz jego kolega,doktor Popichal, pragn¹c odnieœæ swojej ciotce bieliznê z pralni, wszed³ dodomu, w któ­rym wskutek przepalenia siê bezpiecznika œwiat³o nie œwieci³o siêna schodach, przez co spad³ z trzeciego stopnia i skrêci³ nogê w kostce; przezto te¿ Kouska musia³ go zast¹piæ na zabiegach.Gdyby siê stopka nie przepali³a,toby Popichal nie skrêci³ nogi, na sali ope­rowa³by on, a nie Kouska, a jakoosobnik znany z szarmanterii, Popichal nie u¿y³by silnych s³Ã³w dla usu­niêcia zoperacyjnej pielêgniarki, która wesz³a tam omy³kowo, a nie obraziwszy jej, niewidzia³by po­trzeby umawiania siê z ni¹ na randkê; zreszt¹, randka czy nierandka, w ka¿dym razie jest zupe³nie pewne to, ¿e z wirtualnego zwi¹zkuPopichala z pielêgniark¹ nie powsta³by Benedykt Kouska, ale ewentualnie ktoœca³kiem inny, czyich szans przyjœcia na œwiat praca nie bada.Statystycyzawodowi, œwiadomi skomplikowanego stanu œwiatowych rzeczy, wymiguj¹ siê zwykleod omawiania prawdopodobieñstwa takich zajœæ, jak czy­jeœ przyjœcie na œwiat.Powiadaj¹ na odczepnego, ¿e tu chodzi o koincydowanie wielkiej iloœciró¿noprzyczynowych ³añcuchów kauzalnych i ¿e przez to punkt czasoprzestrzenny,w którym dane jajeczko zlewa siê z danym plemnikiem, jest wprawdziezdeterminowany w zasadzie, in abstracto, jednak¿e in concreto nigdy nie uda siênagromadziæ wiedzy doœæ potê¿nej jako wszechogarniaj¹cej, aby realnewypowiedzenie progno­zy (z jakim prawdopodobieñstwem urodzi siê osob­nik X ocechach Y, czyli jak d³ugo musz¹ siê lu­dzie rozmna¿aæ po to, ¿eby pewienosobnik o ce­chach Y na pewno przyszed³ na œwiat z ca³kowit¹ pewnoœci¹) sta³osiê mo¿liwe.Lecz ta niemo¿liwoœæ jest tylko techniczna, a nie pryncypialna,ona tkwi w trudnoœciach zbierania informacji, a nie w tym, jakoby takiejinformacji w ogóle nie by³o na œwiecie.To ³garstwo statystycznej naukizamierza profesor Be­nedykt Kouska przygwoŸdziæ i zdemaskowaæ.Jak wiemy, to,¿eby siê profesor Kouska móg³ na­rodziæ, nie sprowadza siê tylko do alternatywy„w³a­œciwe drzwi - drzwi niew³aœciwe”.Nie pod³ug jednej koincydencji trzeba byrachowaæ szansê urodzin, ale pod³ug wielu: tej, ¿e pielêgniarkê skierowano dotego, a nie innego szpitala; tej, ¿e uœmiech jej w cie­niu, rzucanym przezkornet, przypomina³ z daleka uœmiech Mony Lizy; tej tak¿e, i¿ w Sarajewiezosta³ zastrzelony arcyksi¹¿ê Ferdynand, bo gdyby go nie zastrzelono, tobywojna nie wybuch³a, a gdyby nie wybuch³a, to panna ta nie zosta³abypielêgniark¹, po­niewa¿ zaœ pochodzi³a z O³omuñca, podczas kiedy chi­rurg - zMorawskiej Ostrawy, toby siê raczej ani w szpitalu, ani gdzie indziej nigdy niespotkali.Na­le¿y wiêc uwzglêdniæ ogóln¹ teoriê balistyki strzelania doarcyksi¹¿¹t, ale poniewa¿ trafienie arcyksiêcia by³o uwarunkowane ruchem jegosamochodu, to i teoriê kinematyki modeli samochodów z roku 1914 nale¿a³o­bybraæ pod uwagê, jako te¿ psychologiê zamachow­ców, poniewa¿ nie ka¿dy namiejscu owego Serba strzela³by do arcyksiêcia, a jeœliby nawet strzela³, tobynie trafi³, gdyby mu siê rêce trzês³y ze zdenerwowania, wiêc to, ¿e Serb mia³pewn¹ d³oñ, oko i ¿adnych dr¿¹czek, te¿ posiad³o swój wk³ad w dystrybucjêpraw­dopodobieñstwa narodzin profesora Kouski [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl