[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niech pan uprzedzikierownika sali, ¿e spodziewa siê pan telefonu.Ma pan broñ?- Oczywiœcie.- Proszê uwa¿aæ.Ma³o prawdopodobne, aby coœ siê jeszcze zdarzy³o, ale niechpan bêdzie przygotowany na nieprawdopodobne.- Nie musi mi pan powtarzaæ.A coz panem?- Wiemy, co mamy robiæ.Szybko! Drew otworzy³ drzwi, pochyli³ siê i wysiad³,zatrzaskuj¹c je za sob¹.Przeszed³ w bok i wyprostowa³ siê, naœladuj¹c reakcjeotaczaj¹cych go osób.Po chwili rzeczywiœcie wtopi³ siê w t³um.Schylaj¹c siêczêsto i prostuj¹c przeszed³ szybko na drug¹ stronê avenue Gabriel irozgl¹daj¹c siê uwa¿nie woko³o, ponownie skierowa³ siê w stronê restauracji.Przyby³ o wiele za wczeœnie.Uœwiadomi³ sobie ten fakt, widz¹c na wpó³ pust¹salê, ale nie móg³ wróciæ do gabinetu, do ambasady.Nagle oba te miejscazaczê³y mu siê kojarzyæ z obrazami, o których nie mia³ ochoty myœleæ, zw³aszczateraz, po tym, co sta³o siê niewiele ponad sto metrów dalej, na ulicy.A jednakmusia³ o nich pomyœleæ - dok³adnie i uwa¿nie.- Rezerwacja na nazwisko de Vries - powiedzia³ po angielsku do stoj¹cego zakontuarem mê¿czyzny w smokingu.- Tak, oczywiœcie, proszê pana.Jest pan nieco wczeœniej, monsieur.- Czy sprawiam jakiœ k³opot?- Ale¿ sk¹d.Proszê za mn¹, zaprowadzê pana do stolika.Madame woli miejsce wg³êbi sali.- Nazywam siê Jones.Mo¿e byæ do mnie telefon.- Przyniosê go do stolika.- Do stolika?- W dzisiejszych czasach wszyscy maj¹ telefony, prawda? Wci¹¿ nie mogê wyjœæ zpodziwu, jakim cudem ludzie mog¹ prowadziæ samochód albo iœæ po zat³oczonejulicy i jednoczeœnie rozmawiaæ przez telefon.Mon Dieu, nic dziwnego, ¿e mamytyle wypadków!- Niech mi pan powie - zapyta³ po krótkim namyœle Latham siadaj¹c przy stoliku- czy móg³by mi pan przynieœæ telefon ju¿ teraz?- Certainement.Rozmowa miejscowa, czy gdzieœ dalej, monsieur?- Dalej - odpar³ Drew, marszcz¹c w zamyœleniu czo³o.- Telefon ma swój numer i op³ata zostanie doliczona do rachunku.- To musi byæ dla was cholernie uci¹¿liwe - stwierdzi³ Latham.- Mog³oby byæ,ale nie informujemy o tej mo¿liwoœci ka¿dego, ani te¿ nie reklamujemy siêspecjalnie.Tyle osób nosi w³asne telefony.- Ale mnie pan powiedzia³? - zauwa¿y³ Drew, spogl¹daj¹c na niego.- No có¿.Pracuje pan w ambassade americaine, n'estce past Ju¿ pan do nasprzychodzi³ kilka razy, panie Jones.- Owszem - przytakn¹³ Latham, podaj¹c kierownikowi sali kartê kredytow¹.- Poprostu nie robi³em nigdy rezerwacji.- Merci.Czy przynieœæ panu drinka albobutelkê wina?- Whisky.Szkock¹, je¿eli mogê prosiæ, Maitre d'hotel odszed³, podano whisky iDrew usadowi³ siê wygodnie w boksie, czuj¹c jak zaczynaj¹ mu dr¿eæ rêce.MójBo¿e, przecie¿ zabiliby go na Gabriel, gdyby nie ten doœwiadczony, bystrykierowca! W ci¹gu pó³torej doby dokonano a¿ trzech zamachów na jego ¿ycie.Pierwszy poprzedniej nocy, drugi dziœ o œwicie i teraz, zaledwie przed kilkomaminutami! By³ na celowniku, a poœmiertne zaszczyty dla poleg³ego na posterunkuwcale go nie kusi³y.Nie by³o ¿adnej w¹tpliwoœci, ¿e nazistowski rak ogarn¹³Niemcy i przenikn¹³ poza ich granice.Kto jeszcze, kto wiedzia³? Kto móg³byoceniæ ich skutecznoœæ? Lista Harry'ego zdawa³a siê zapowiadaæ krajom NATOnajgorszy z mo¿liwych scenariuszy, a rewelacje Karin de Vries, ¿e Bractwouzyska³o œciœle tajne dane komputerowe Agencji na temat operacji Sting,potwierdza³ fakt zinfiltrowania Waszyngtonu.Chryste, powiedzia³ Villierowi, ¿eodrodzeni faszyœci przenikaj¹ wszêdzie, ale to mia³a byæ przenoœnia, raczejpróba zainteresowania aktora.Pos³u¿y³ siê ni¹, poniewa¿ przypuszcza³, ¿eistnieje jakiœ motyw ³¹cz¹cy biografiê Villiera z Jodelle'em i pozosta³ymi,wi¹¿¹cymi siê z nim sprawami na przyk³ad zaginionymi protokó³ami przes³uchañ.Kiedy Villier potwierdzi³ jego podejrzenia, czu³ siê zarazem uszczêœliwiony iprzera¿ony.Uszczêœliwiony, poniewa¿ odgad³ prawdê, przera¿ony - poniewa¿ to by ³ a prawda.A teraz, poniewa¿ j¹ odkry³, sta³ siê g³Ã³wnym celem.Realizuj¹cswoj¹ teoriê, ¿e martwi oficerowie wywiadu s¹ bezu¿yteczni, machnie rêk¹ naotrzymane instrukcje i poszuka maksymalnej ochrony, jak¹ mo¿e mu zapewniæDeuxieme.Deuxieme.Moreau? Czy to mo¿liwe? Czy prosz¹c Moreau o dodatkow¹ochronê podpisuje w³asny wyrok œmierci? Czy¿by wbrew swojej intuicji, wbrewzaufaniu, jakie czu³ do tego cz³owieka, lista Harry'ego by³a a¿ do tego stopniaprawdziwa? Nie móg³ uwierzyæ - samo przypuszczenie by³o szaleñstwem! A mo¿ejednak? Kierownik sali podszed³ do stolika z przenoœnym telefonem w rêku.WWaszyngtonie by³a zaledwie siódma rano i zanim dyrektor Wydzia³u OperacjiKonsularnych rozpocznie swoj¹ pracê, Drew Latham musi uzyskaæ pewne wskazówki.- Niech pan naciœnie guzik z napisem Parlez i wybierze potrzebny numer,monsieur - pouczy³ maitre d'hotel, - Je¿eli bêdzie pan chcia³ dzwoniæ kilkarazy, proszê przycisn¹æ Fini, potem znowu Parlez i wybraæ nowy numer.Poda³Drew aparat i odszed³.Latham wcisn¹³ odpowiedni guzik Parlez, wystuka³ cyfry ichwilê póŸniej w s³uchawce rozleg³ siê energiczny g³os.- Tak?- Tu Pary¿.- Przypuszcza³em, ¿e to ty - przerwa³ mu Sorenson.- Czy Harry przyjecha³?Mo¿esz mówiæ, jesteœmy na szyfratorze.- Jest spodziewany najwczeœniej jutro.- Cholera!- A wiêc pan wie? Mam na myœli informacje, które przywióz³.- Owszem, alejestem zaskoczony, ¿e t y wiesz.Brat czy nie, Harry nie nale¿y do ludzi,którzy rozpowiadaj¹ na lewo i prawo poufne informacje, a ja zleci³em utajniæ jew maksymalnym stopniu.- Harry niczego mi nie powiedzia³.Przekaza³ jeCourtland.- Ambasador? Nie do wiary.Jest porz¹dnym cz³owiekiem, ale nienale¿y do krêgu wtajemniczonych.- Musia³ zostaæ w³¹czony.Ambasador z Bonn puœci³ farbê, o ile wiem, niezbyt ztego zadowolony, na temat czterech mo¿liwoœci w ich w³asnym rz¹dzie.- Co siê do diab³a dzieje? - rykn¹³ Sorenson.- Przecie¿ wszystko mia³o byætrzymane w najg³êbszej tajemnicy do momentu podjêcia decyzji!- Ktoœ pope³ni³ falstart - odpar³ Drew.Sprinterzy zaczêli biec, zanim sêdziawystrzeli³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]