do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powinna rozkazaæ nawigacyjnemukomputerowi, ¿eby zignorowa³ zaprogramowan¹ procedurê, a potem zawróciæ ipolecieæ na Sakoriê.Przynajmniej bêdzie tam bezpieczna.Dwie sekundy.Nie.By³o na to za póŸno.Gdyby tak post¹pi³a, pewnie ca³e ¿yciezastanawia³aby siê nad tym, co by siê sta³o, gdyby.Jedna sekunda.Ju¿ nied³ugo mia³a siê dowiedzieæ.Zero.W dziobowym iluminatorze trampa eksplodowa³y oœlepiaj¹co jasne smugi ilinie.Gwiazdy przemieni³y siê w gwiezdne b³yskawice.„Szarmancki Goœæ"przyspieszy³ do prêdkoœci œwiat³a.I nagle Tendra Risant nie musia³a siê martwiæ o nic wiêcej.Ossilege wsta³ zza biurka i obszed³ je, a potem zamyœlony zacz¹³ spacerowaæ pokabinie.W pewnej chwili stan¹³ przed iluminatorem, uniós³ lekko g³owê izapatrzy³ siê na Draliê.Nie interesowa³ siê ni¹, kiedy by³a po prostu jeszcze jedn¹ piêkn¹ planet¹-pomyœla³ Lando.- Dopiero teraz, gdy sta³a siê wa¿nym obiektem strategicznym,poœwiêci³ kilka chwil, ¿eby siê jej lepiej przyjrzeæ.- A zatem je¿eli dobrze was zrozumia³em - odezwa³ siê Bakuranin, odwracaj¹c siêw stronê goœci - planetarne repulsory maj¹ dla nas o wiele wiêksze znaczenieni¿ pocz¹tkowo uwa¿a³em.Gdybyœmy opanowali któryœ wystarczaj¹co wczeœnie, ¿ebyzmieniæ tor lotu wystrzelonego ze stacji Centerpoint promieniaprzyci¹gaj¹co-repulsorowego, mo¿e ocalilibyœmy od œmierci niewinnychmieszkañców Bovo Yagena.a przy okazji wygralibyœmy tê wojnê.Czy o tochodzi?- Mniej wiêcej tak, panie admirale - odpar³a Kalenda.- Ale nasz problem niepolega tylko na opanowaniu repulsora.Chodzi o to, jak go obs³ugiwaæ.Cowiêcej, nie jestem przekonana, ¿e potrafi to Thrackan Sal-Solo.- Jego podw³adni ju¿ siê nim pos³u¿yli.- Nie jestem pewna, czy to byli oni, panie admirale - powtórzy³a agentkaWywiadu Nowej Republiki.- Prawdê mówi¹c, wygl¹da³o to jak przedwczesny zap³on.Mieliœmy do czynienia z emisj¹ gigantycznych iloœci rozproszonej energiirepulsorowej, ale z niczym wiêcej.O wiele wiêksze skupienie mia³ strza³ oddanyz repulsora Selonii.Istnieje jeszcze jeden powód, dla którego tak uwa¿am.Jeœli pan sobie przypomina, tamten szturmowy wahad³owiec Ligi wlecia³ do otworudraliañskiego repulsora po tym, kiedy ktoœ siê nim pos³u¿y³.Mo¿emy siê tylkodomyœlaæ, ¿e wówczas obs³ugiwali go technicy Ligi.- Widzia³em i s³ysza³em tamto oœwiadczenie i chyba wiem, kto odda³ strza³ zdraliañskiego repulsora - odezwa³ siê Lando.- Kto to móg³ byæ? - zapyta³ z przek¹sem Ossilege.Obdarzy³ ciemnoskóregomê¿czyznê lodowatym, pob³a¿liwym uœmiechem, jakby z góry nie zgadza³ siê zniczym, co us³yszy.- Dzieci - wyjaœni³ Calrissian.- Myœlê, ¿e uruchomi³y repulsor przezprzypadek.Emisja repulsorowej energii zwróci³a uwagê i Thrackana, i pana, aleThrackan przylecia³ tam pierwszy.- Niech pan nie wygaduje bzdur - przerwa³ mu Ossilege, nie kryj¹c pogardy.-Jakim cudem dzieciaki zdo³a³yby uruchomiæ planetarny repulsor?- Nie mam pojêcia - przyzna³ szczerze Lando.- Mo¿liwe, ¿e dokona³ tegoChewbacca, chocia¿ nie s¹dzê, aby okaza³ siê na tyle nieostro¿ny, ¿eby wys³aæ wprzestworza tak rozproszon¹ wi¹zkê.Mo¿e zrobili to Dralowie? Uwa¿am jednak, ¿esprawc¹ musia³ byæ ktoœ z ich grupy.- Bardzo w to w¹tpiê - oœwiadczy³ beznamiêtnie Bakuranin.- Przypuszczam, ¿erepulsorem pos³u¿y³ siê jakiœ technik Ligi.Pragn¹³ w ten sposób powiadomiæ oczymœ Thrackana.Domyœlam siê, ¿e to jego technicy przypadkiem ujêli dzieci,kiedy poszukiwali draliañskiego repulsora.Teraz jednak to nie ma znaczenia.Liczy siê tylko, ¿e repulsor wpad³ w rêce Thrackana.Wyda³em rozkaz, ¿ebyszturmowy oddzia³ piechoty gwiezdnej wyl¹dowa³ na Dralii i przej¹³ kontrolê nadtamtejszym repulsorem.Tam, gdzie przebywa Thrackan, nied³ugo zacznie œwitaæ.Piechota gwiezdna wyl¹duje dzisiaj wieczorem, nied³ugo po zachodzie s³oñca.Mo¿liwe jednak, ¿e ¿o³nierze, je¿eli zmusz¹ ich okolicznoœci, rozpoczn¹ ca³¹akcjê trochê wczeœniej.Na razie przygotowuj¹ siê: odbywaj¹ æwiczenia idokonuj¹ koniecznych symulacji.- Dlaczego od razu nie wystartuj¹? - zdziwi³ siê Lando.- Kilka godzin wczeœniej zada³em to samo pytanie dowódcy oddzia³u szturmowego,komandorowi Putneyowi - odpowiedzia³ Ossilege.- Zarêczam, ¿e Putneyniecierpliwi siê nie mniej ni¿ pan i chcia³by lecieæ mo¿liwie jak najszybciej,ale to nie jest takie proste.Najwa¿niejszy problem polega na tym, ¿e zgodnie zpoprzednio wydanym przeze mnie rozkazem, szturmowe statki oddzia³u desantowegokomandora Putneya zosta³y wyposa¿one we wszystko, co niezbêdne do d³ugotrwa³ychbadañ stacji Centerpoint.a tak¿e do ewentualnych walk, gdyby okaza³o siê tokonieczne.A zatem przygotowano je do wykonania zupe³nie innego zadania ni¿nag³y atak na stacjonarny obiekt, broniony przez garstkê nieprzyjació³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl