do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oczywiœcie, sier¿ancie.- Dziêkujê.- Stark znowu poczu³ siê niezrêcznie.- Chyba ju¿ pójdê.- Rozumiem.- Cheryl wsta³a razem z nim i ponownie wyci¹gnê³a d³oñ.- Dziêkujê,sier¿ancie Stark.¯yczê panu powodzenia.- Dziêki.- Ethan uœcisn¹³ jej rêkê.- Ale to nie mnie powinna pani ¿yczyæpowodzenia, tylko tym nowym.- Zwracaj¹c siê do Robin, doda³: - Mam nadziejê,¿e wkrótce odwiedzi pani rodzinne Portland.Wyszed³ i znowu stan¹³ na œrodku korytarza w cywilnej dzielnicy.Jej mieszkañcyprzystawali, gapi¹c siê na niego, a w zasadzie na mundur, który zupe³nie niepasowa³ do tego miejsca.Po raz pierwszy od bardzo dawna Stark patrzy³ cywilomprosto w oczy i ku swojemu zdumieniu zauwa¿a³ w nich o wiele wiêcejzainteresowania ni¿ lêku czy wrogoœci.Wojo woju nierówne, pomyœla³.Najlepiejto widaæ, gdy cz³owiek spojrzy na ma³py z trzeciej dywizji i moich ch³opców.Mo¿e wiêc cywilbanda tak¿e nie stanowi monolitu? Ta myœl zaniepokoi³a go,poniewa¿ narusza³a posady œwiata z jego wyobra¿eñ.Czy to mo¿liwe, ¿e tutejszewojo mo¿e mieæ coœ wspólnego z cywilband¹ mieszkaj¹c¹ na Ksiê¿ycu? Có¿, œwiatmusia³ ju¿ widzieæ dziwniejsze rzeczy.Korytarz prowadz¹cy do przedzia³u Starka wiód³ obok mesy bêd¹cej wrzeczywistoœci zwyk³ym przedzia³em sypialnym, tyle ¿e pozbawionym drzwi oraz³Ã³¿ka, w których miejsce wstawiono kilka stolików i automat dystrybutoranapojów.Przechodz¹c obok, dostrzeg³ na jednym z krzese³ Vic.Usiad³a tak, bymieæ dobry widok na wejœcie.- A ty co tutaj robisz? - zapyta³.Uœmiechnê³a siê wymijaj¹co.- Nic.Spêdzam wolny czas.- Dziwne miejsce jak na rzadk¹ chwilê odpoczynku.Nie mów, ¿e czeka³aœ na mójpowrót.- Dlaczego mia³abym to robiæ? - prychnê³a.- Jesteœ ju¿ du¿ym ch³opcem.- Akurat.- Stark usiad³ naprzeciw niej.- Zapytasz?- Nie.- Okay.Chcia³a ze mn¹ pogadaæ, a w³aœciwie nie ona, tylko jej przyjació³ka,kobieta wysoko postawiona w tutejszych w³adzach cywilnych.Vic unios³a brew.- Chcia³y pogadaæ? Z ciebie jest kiepski rozmówca.- Wiem, ale nie o takie pogawêdki chodzi³o.Zadawa³y mi masê pytañ.- Pytañ? - Vic pochyli³a siê ku niemu z powa¿n¹ min¹.- Jakiego rodzaju?Ethan machn¹³ lekcewa¿¹co rêk¹.- Nie chodzi³o o ¿adne tajemnice wojskowe.WyobraŸ sobie, ¿e nasze dowództwokarmi cywilbandê tekstami, i¿ ta wojna trwa tak d³ugo, poniewa¿ ¿o³nierze, tacyjak ja i ty, upieraj¹ siê, by walczyæ a¿ do zwyciêstwa.Reynolds zaœmia³a siê pod nosem, krêc¹c g³ow¹.- Daj spokój.- Powa¿nie.Mówi³y to serio i by³y mocno zdziwione, gdy okaza³o siê, ¿e niktnas o takie sprawy nie pyta, a przecie¿ prawda jest taka, ¿e nikt z nas niechce przeci¹gania tej wojny w nieskoñczonoœæ.- Stark zamilk³, widz¹c dziwnywyraz twarzy Vic.- Coœ nie tak?- Ethan - odezwa³a siê z wyraŸn¹ nut¹ z³oœci w g³osie - jak s¹dzisz, co zrobi¹nasi prze³o¿eni, gdy ktoœ z w³adz cywilnych powie im, ¿e k³amali?- Wola³bym nie zgadywaæ - odpar³ ze spokojem.- Ale nie ma obaw, nikt niewyskoczy z takim tekstem.Obieca³y, ¿e nie powiedz¹ ¿adnemu oficerowi orozmowie ze mn¹.- A ty im uwierzy³eœ?- Tak.Nie od razu, ale w koñcu mnie przekona³y.- To cywile! - Twarz Vic stê¿a³a ze z³oœci.- Dla nich jesteœmy kimœ w rodzajugladiatorów, którzy powinni umieraæ dla rozrywki t³umu! Zawsze g³osuj¹ przeciwzwiêkszeniu wydatków na wojo! Maj¹ w dupie ciebie i nas wszystkich!- Vic, cywilbanda nie ma dostêpu do transmisji z pola walki, odebrano jej te¿prawo g³osu i.mo¿esz mi wierzyæ lub nie.interesuje siê naszym losem.- Pieprzenie.Oj, Ethan, jak ³atwo z³apaæ ciê na piêkne oczy.- Pos³uchaj mnie! Mo¿e nie jestem najbardziej rozgarniêtym facetem na tejskale, ale potrafiê zauwa¿yæ, kiedy ktoœ mnie robi w wa³a.One mnie o nic nieprosi³y, Vic.- Jasne - burknê³a.- Tylko nastêpnym razem, gdy zaprosz¹ ciê do siebie, niezdziw siê, jeœli ka¿de twoje s³owo trafi potem do wizji.Albo któraœ zaczniesiê drzeæ: „Ratunku, gwa³ciciel!”, ¿eby zaistnieæ choæ przez piêæ minut wpublikatorach.- Wiem, ¿e to cywilbanda, ale.- zawaha³ siê, próbuj¹c znaleŸæ odpowiednies³owa, szybko jednak zrezygnowa³.- Ani ona, ani jej przyjació³ka niezachowywa³y siê jak cywile rozmawiaj¹cy z wojskowym.Tym razem by³o inaczej.- Co znaczy: inaczej?- Sam nie wiem.- To wyznanie uspokoi³o nieco gniew Reynolds.- Po prostu by³oinaczej ni¿ zazwyczaj.Do licha, Vic, kiedy wraca³em tutaj przez cywilnedzielnice, móg³bym przysi¹c, ¿e kilka osób uœmiechnê³o siê do mnie, i tonaprawdê przyjaŸnie.Nawet gliniarz by³ dla mnie mi³y.- Có¿, œwiat musia³ ju¿ widzieæ dziwniejsze rzeczy.- westchnê³a,nieœwiadomie powtarzaj¹c myœl Ethana.- Mimo wszystko dobrze ci radzê, nie idŸna kolejne spotkanie z t¹ kobiet¹.Stark wyszczerzy³ zêby.- Dlaczego? Czy¿byœ by³a zazdrosna?- Daj spokój, proszê! - Skrzywi³a siê mocno.- Spêdzamy ze sob¹ mnóstwo czasu.Pokrêci³a g³ow¹, jednoczeœnie przewracaj¹c oczami.- Robimy to, poniewa¿ jesteœmy przyjació³mi.Ale nawet gdybyœmy nie bylidobrymi znajomymi, i tak czu³abym siê zobligowana do otworzenia oczu naiwnymidiotkom, którym wydawa³oby siê, ¿e mo¿esz byæ niez³¹ parti¹.- Dziêki.Ja te¿ ciê lubiê.- Stark opuœci³ wzrok na moment.- One powiedzia³ymi coœ jeszcze, Vic.Wygl¹da na to, ¿e nasz genera³ Meecham by³ goœciemjakiegoœ programu publicystycznego i opowiada³ w nim o szczegó³ach maj¹cejnast¹piæ ofensywy.- Obi³o mi siê o uszy.- Dlaczego nic mi nie powiedzia³aœ?- Poniewa¿ nie wierzy³am, ¿e to mo¿liwe.Ale jak siê okazuje, to prawda?- Tak mi przynajmniej mówi³y te babki.W przygotowanej dla nas wersji dziennikamusieli to wyci¹æ.- Stark zacisn¹³ piêœæ.- Nam nie pozwalaj¹ ogl¹daæwyst¹pieñ genera³a, ale cywilbanda i obcokrajowcy mog¹ siê go napatrzeæ inas³uchaæ do woli.Cholernie sensowne posuniêcie.Vic, dlaczego mam wra¿enie,¿e ogl¹dam w zwolnionym tempie katastrofê poci¹gu?- Pewnie z tego samego powodu co ja.- Reynolds ustawi³a swój palmtop pod takimk¹tem, by i on móg³ patrzeæ na ekran.- Poka¿ê ci coœ jeszcze.Jutro ranosztabowcy Meechama zrobi¹ nam odprawê.Wszyscy podoficerowie z pierwszejdywizji, nie znajduj¹cy siê aktualnie na pierwszej linii, maj¹ siê na niejstawiæ.Obowi¹zkowo.A sier¿anci z frontu otrzymaj¹ bezpoœredni przekaz.- Jezu! - Ethan przymkn¹³ oczy, by odczytaæ napisy z ekranu.- Mam przeczucie,¿e to bêdzie coœ naprawdê paskudnego.Zanim rozpocz¹³ siê wystêp wys³annika genera³a, wszyscy zebrani musieliodcierpieæ swoje jak na tradycyjnej odprawie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl