do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Te dwie godziny były dla niego, być może, najstraszniejszymi w całym życiu.Kiedy rozruchy doszły do szczytu i gdy Henryk zaczął się już domyślać, iż rzecz idzie o zupełne wymordowanie protestantów, wszedł do niego jakiś kapitan i przez korytarz zaprowadził do mieszkania króla.Gdy się zbliżyli, drzwi otworzyły się i zamknęły za nim jakby siłą czarodziejską.Następnie kapitan wprowadził Henryka do Karola IX, znajdującego się natenczas w zbrojowni.Kiedy weszli, król siedział na ogromnym krześle, położywszy ręce na poręczach i spuściwszy głowę na piersi.Na hałas sprawiony przez wchodzących Karol IX podniósł głowę.Henryk ujrzał wtedy, że pot wielkimi kroplami spływał mu po twarzy.— Dobry wieczór, Henryczku! — rzekł młody król niegrzecznie.— La Chastre, zostaw nas.Kapitan wyszedł.Nastała grobowa cisza.Podczas tej chwili milczenia Henryk niespokojnie spojrzał naokoło i przekonał się, że był z królem sam.Nagle Karol IX zerwał się z krzesła.— Na Boga! — zawołał, odrzucając w tył jasne włosy i ocierając z potu twarz — zapewne jesteś zadowolony, że znajdziesz się teraz przy mnie, nieprawdaż, Henryku?— Bez wątpienia, Najjaśniejszy Panie — odpowiedział król Nawarry.— Ja zawsze poczytuję sobie za szczęście być blisko Waszej Królewskiej Mości.— Tutaj lepiej niż tam, hę? — zagadnął Karol IX, idąc raczej za popędem swych myśli aniżeli odpowiadając na komplement Henryka.— Nie rozumiem cię, Najjaśniejszy Panie — rzekł Henryk.— Spójrz, a zrozumiesz.I Karol IX prędko podszedł, a raczej skoczył do okna.Przyciągnąwszy do siebie szwagra, jeszcze bardziej zalęknionego, pokazał mu strasznych morderców, topiących lub zabijających na pokładzie statku ofiary, które im co chwila przyprowadzano.— Na Boga! — zawołał Henryk blednąc — cóż to się dzieje dzisiejszej nocy?— Dzisiejszej nocy — odrzekł Karol IX — uwalniają mnie od hugenotów.Czy widzisz ot tam, nad pałacem Burbonów, ten dym i płomień? To palący się dom admirała.Czy widzisz tego trupa, którego –poczciwi katolicy ciągną na starym sienniku? To trup zięcia admirała, trup twego przyjaciela, Teligny’ego.— O, cóż to znaczy?! — zawołał Henryk, na próżno szukając przy boku rękojeści sztyletu i drżąc ze wstydu i gniewu, czuł bowiem, że się z niego wszyscy naśmiewają i zarazem mu grożą.— To znaczy — krzyknął z wściekłością pobladły Karol IX — to znaczy, że nie chcę dłużej cierpieć hugenotów, czy słyszysz, Henryku?! Czy jestem królem? Czy jestem panem, który rozkazuje?— Lecz, Wasza Królewska Mość…— Moja królewska mość rąbie i morduje teraz wszystkich, co nie są katolikami; to moja rozkosz.A ty czy jesteś katolikiem?! — krzyknął Karol IX, a gniew jego wzrastał coraz bardziej.— Najjaśniejszy Panie — rzekł Henryk — przypomnij sobie własne słowa: „Co mnie do ich religii, kiedy mi służą wiernie”.— A, cha! cha! cha! — zawołał Karol, wybuchnąwszy złowieszczym śmiechem.— Chcesz, ażebym sobie przypomniał swoje własne słowa.Verba volant, jak mówi moja siostra Margot.Patrz: alboż ci — dodał wskazując palcem na miasto — źle mi służyli? Czyż nie byli mężnymi na polu bitwy, mądrymi na radzie? Wszyscy oni byli pożytecznymi poddanymi; lecz byli hugenotami, a ja chcę tylko katolików.Henryk milczał.— Zrozum mnie, Henryku! — zawołał Karol IX.— Już zrozumiałem, Najjaśniejszy Panie.— A więc?…— A więc nie widzę powodu, dla którego by król Nawarry miał uczynić to, czego nie uczynił nikt z jego szlachty i stronników.Gdyż nieszczęśliwi ci umierają dlatego, że im proponowano to, co Wasza Królewska Mość i mnie teraz proponujesz.Oni się nie zgodzili i ja również zgodzić się nie mogę.Karol schwycił go za rękę i wlepił w niego wzrok, którego bezbarwność zmieniła się powoli w blask wzroku dzikich zwierząt.— A czy myślisz, że zadawałem sobie trud namawiania do przyjęcia katolicyzmu tych, których tam teraz mordują?— Najjaśniejszy Panie — rzekł Henryk wyrywając rękę — czyż nie umrzesz w wierze swoich ojców?— Tak, a ty?— I ja także — odrzekł Henryk.Karol zgrzytnął zębami i drżącą ręką porwał rusznicę leżącą na stole.Henryk, oparłszy się o ścianę, czuł, że zimny pot występuje mu na czoło, lecz dzięki władzy, jaką miał nad sobą, śledził bez żadnego wzruszenia na twarzy wszystkie ruchy strasznego monarchy.Karpi nabił rusznicę, z wściekłością tupnął nogą, a błysnąwszy bronią przed oczyma Henryka, zawołał:— Czy chcesz być katolikiem?Henryk milczał.Karol, który z bladego stał się prawie sinym, wstrząsnął sklepienia Luwru najstraszniejszym przekleństwem, jakie kiedykolwiek wymówiły usta ludzkie.— Śmierć, msza lub Bastylia! — wrzasnął król zmierzywszy do Henryka.— O… Najjaśniejszy Panie! — zawołał Henryk — czyż chcesz mnie zabić, mnie, swego szwagra?W ten sposób z nieporównaną zręcznością, która była zawsze jedną z jego największych zalet, wykręcił się od odpowiedzi na pytanie Karola IX.Nie ulega wątpliwości, że gdyby odpowiedź była przecząca, Henryk zginąłby.Karol IX nie powtórzył już pytania i po chwili z głuchym mruczeniem zwróciwszy się do otwartego okna, zmierzył do jakiegoś człowieka biegnącego na przeciwległym bulwarze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl