do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mistrz przys³uchiwa³ siê monologowi Pottera.Trzeba przyznaæ, komplementyprawiæ to on umia³.Przede wszystkim jednak wykorzystywa³ swoje naturalnezdolnoœci, a naturalnoœæ siê ceni.Czêsto nawet wy¿ej ni¿ z³oto.Teraz przysz³a kolej na legilimentê.Harry mia³ broniæ swój umys³ przedniewysokim mê¿czyzn¹ o nawiedzonym wzroku.Nawiedzeni s¹ najgorsi – przemknê³omu przez myœl zas³yszane kiedyœ s³owo.Tylko, gdzie on je s³ysza³? Chyba wtelewizji w czasie, jednych z kolei wakacji.Oczyœci³ umys³.Ostatnioprzychodzi³o mu to z coraz wiêksz¹ ³atwoœci¹.Praktycznie rzecz ujmuj¹c robi³to niemal automatycznie.Poczu³, ¿e ktoœ usilnie próbuje dostaæ siê do jegowspomnieñ.O nie, on nie pozwoli sobie penetrowaæ mózgu.Ju¿ wystarczaj¹co du¿orzeczy widzia³ Snape.Maurice natrafi³ na jednolit¹ œcianê bieli przeplatanej czerni¹.Na pierwszyrzut oka nie by³o ¿adnych rys, ale z doœwiadczenia wiedzia³, ¿e nic nie jestdoskona³e.Zawsze mo¿na znaleŸæ s³aby punkt, który sprawi, i¿ ca³a konstrukcjalegnie w gruzach.Szuka³ uparcie, jednak z ka¿dym momentem wola ch³opakaprzejmowa³a nad nim kontrolê.Parali¿owa³a.Ockn¹³ siê gwa³townie.Zastanawia³siê, co sprawi³o, ¿e musia³ siê wycofaæ.Spojrza³, na Pottera.Smarkacz by³ca³kiem dobry w te klocki, musia³ niechêtnie przyznaæ.Harry le¿a³ na zimnej pod³odze, zwiniêty w k³êbek.Ten cz³owiek by³ o wielesilniejszy od Pabla, czy Snape’a.Ledwo uda³o mu siê nie wybuchn¹æ.Ostatnimrazem wys³a³ Mistrza Eliksirów do Skrzyd³a Szpitalnego.Wzi¹³ g³êboki oddech idŸwign¹³ siê na nogi.Atak mentalny zmêczy³ go o wiele bardziej ni¿ poprzedniewalki.Mistrz skin¹³ g³ow¹.Wszyscy wiedzieli, ¿e ch³opak jest potê¿ny ju¿ od samegopocz¹tku.W koñcu nie ka¿dy jest w stanie prze¿yæ piêæ spotkañ z Tomem.Terazmia³ ju¿ pewnoœæ, ¿e m³odzieniec siê nadaje.Obróci³ siê w stronê, pozosta³ychz Rady.Przez kilka minut rozmawiali przyciszonymi g³osami.W koñcu wsta³ zeswojego miejsca.Wszystkie oczy na nim spoczê³y.W³aœnie wa¿y³y siê przysz³elosy Z³otego Ch³opca.- Proszê o podejœcie œwiadków! – zakrzykn¹³ uroczyœcie.Carmen, Angelica i Pablo odetchnêli g³êboko.To by³o ich pierwsze samodzielnezadanie.Co prawda, pomaga³ im Louis, ale o tym nikt nie wiedzia³ i wiedzieænie musia³.Na œrodek wyst¹pi³a dwójka Smoków.Mê¿czyzna i kobieta.Louis i Yennefer.Przezchwilê rozmawiali z Najstarszym.Naraz odwrócili siê i poci¹gnêli za sob¹Harry’ego.Znowu znaleŸli siê w tym samym pokoiku, co poprzednio.Dziewczyna zajê³a siêopatrywaniem niegroŸnych ran Ch³opca, Który Prze¿y³ Najwa¿niejszy Egzamin WSwoim ¯yciu.Wampir tymczasem wyt³umaczy³ Harry’emu, o co chodzi ze œwiadkami.Ka¿dy nowy cz³onek Bractwa musi z³o¿yæ przysiêgê.Musi te¿ podpisaæ coœ wrodzaju cyrografu.Dziêki temu wiadomo bêdzie, ¿e to on zdradzi³.Jak przypodpisywaniu ka¿dych dokumentów, potrzebni s¹ œwiadkowie, czyli osoby, którestan¹ siê pewnego rodzaju stra¿nikami wiernoœci nowego cz³onka.Zazwyczaj s¹nimi ludzie, których kandydat na Smoka zna³ ju¿ wczeœniej.Teoretycznie moglibyto byæ jego przyjaciele, ale niestety ¿adne z nich nie ma ukoñczonych latdwudziestu, bo œwiadkiem, mo¿na staæ siê dopiero w tym wieku.Yennefer i Louispoprowadz¹ go na inicjacjê, poniewa¿ tylko oni siê na to zgodzili.Wrócili na salê, która ró¿ni³a siê jedynie tym, ¿e w pobli¿u podestu sta³niewielki stolik.Le¿a³a na nim doœæ gruba ksiêga i pióro.Krwawe pióro, jak zprzera¿eniem stwierdzi³ ch³opak.Có¿, jak cyrograf, to cyrograf i to pe³n¹par¹.Podeszli do podium.Wampir uœcisn¹³ ramiê Harry’ ego.- Czy ty, Harry Potter, jesteœ absolutnie pewien, ¿e chcesz zostaæ jednym znas? – zapyta³ Mistrz.Chcia³.- Czy przysiêgasz pomóc ka¿demu z naszych ludzi, w razie gdyby tej pomocypotrzebowali?Przysi¹g³.- Czy przysiêgasz nikomu nie zdradziæ naszych tajemnic?- Przysiêgam.- Z³Ã³¿, wiêc tutaj swój podpis, z w³asnej krwi.To bêdzie pierwszy sprawdzianlojalnoœci, jaki przejdziesz.Niepewnie uj¹³ pióro w d³oñ.Spojrza³ na Louisa, bo nie wiedzia³, co manapisaæ.Mê¿czyzna podszed³ nieco bli¿ej, tak samo zrobi³a Yennefer.Kobietawskaza³a podpis na poprzedniej stronie.Wystarczy³o tylko jedno s³owo. Przysiêgam. Rêka go zapiek³a, ale zignorowa³ to.Poniek¹d mia³ ju¿ w tym doœwiadczenie.Prawe ramiê zapiek³o go gwa³townie.Sykn¹³, bardziej z zaskoczenia ni¿ z bólu.Po chwili wszystko siê skoñczy³o.Nie wiedzia³, co siê wtedy sta³o, ale niemia³ czasu siê nad tym zastanawiaæ.Rozpocz¹³ siê kolejny etap inicjacji. Yennefer wyci¹gnê³a z kieszeni niewielkie pude³eczko.Otworzy³a je i wyci¹gnê³aze œrodka srebrny sygnet, z obsydianowym oczkiem.- Ja, Yennefer, chcia³abym daæ ci ten oto pierœcieñ, który pomo¿e ci w czasietej d³ugiej drogi, jaka jeszcze przed tob¹ jest.Harry wyci¹gn¹³ lew¹ rêkê.Kobieta na³o¿y³a swój podarunek na palec serdecznych³opaka.Uœcisnê³a jego d³oñ i odesz³a kilka metrów w ty³, robi¹c tym samym,miejsce Louisowi.- Ja, Louis, chcia³bym podarowaæ ci ten oto wampirzy miecz, któryniejednokrotnie bêdzie ciê broni³ w chwili niebezpieczeñstwa.Pomóg³ Harry’ emu przytroczyæ pochwê do pasa, drug¹ zapinaj¹c na jego plecach.Stwierdzi³, ¿e maj¹c broñ na plecach ³atwiej jest po ni¹ siêgn¹æ i trudniejodebraæ, ale na oficjalne okazje, grzecznoœæ nakazuje mieæ j¹ przy pasie.Ch³opak, tak jak kaza³ mu wampir, wyci¹gn¹³ miecz.Obejrza³ go dok³adnie.By³idealnie wywa¿ony.Nie za ciê¿ki i nie za lekki.Jego rêkojeœæ wysadzana by³aagatami.Kiedy przejecha³ d³oni¹ po g³owni ukaza³ siê na niej napis po ³acinie,którego Harry nijak nie móg³ rozszyfrowaæ.„Gladius vindiktae sum”.Niewiedzieæ, kiedy, przeczyta³ go na g³os.Wszystkie szepty ucich³y.Nikt nie rozumia³, o co mu chodzi.Jedynie Louiszblad³ gwa³townie.- Jam jest miecz zemsty – wyszepta³ z przera¿eniem.Wampirza broñ ma to do siebie, ¿e œciœle przystosowuje siê do swojegow³aœciciela.Zupe³nie jakby by³a jego czêœci¹.A powy¿szy napis, jeœli ju¿ siêpojawia³ to niezwykle rzadko.Szczerze powiedziawszy nie widziano go od ponadszeœciuset szeœædziesiêciu szeœciu lat.Taki frazes nigdy nie wró¿y³ niczegodobrego.By³, bowiem zapowiedzi¹ nadchodz¹cej wojny, lub raczej rzezi.Jako pierwszy otrz¹sn¹³ siê Mistrz.On równie¿ wiedzia³, co oznacza „Gladiusvindictae sum”, ale bynajmniej nie zamierza³ siê tym teraz przejmowaæ.PóŸniejomówi t¹ sprawê ze œwiadkami.Tymczasem jednak trzeba siê zaj¹æ przydzia³emch³opaka.Potter rzeczywiœci du¿o umia³.Jego wiedza wykracza³a daleko pozaprogram Hogwartu, czy jakiejkolwiek innej magicznej placówki, ale to ci¹gleby³o za ma³o.Móg³by sobie poradziæ ze zwyk³ym czarodziejem, nawetdoœwiadczonym, ale z pokonaniem Lorda mia³by k³opoty.A to w³aœnie do tegomusz¹ go w g³Ã³wnej mierze przygotowaæ.Mê¿czyzna uciszy³ wszystkich jednym ruchem rêki.Przybra³ uroczysty wyraztwarzy.Zwróci³ siê bezpoœrednio do Harry’ego.- Teraz nast¹pi bardzo wa¿ny moment.Dowiesz siê, pod czyje dowództwo siêdostaniesz.Czy bêdzie to Mort Leroux, dowódca grupy uderzeniowej?Na przód wyst¹pi³ doœæ wysoki mê¿czyzna w czarnej szacie.Harry nie widzia³zbyt wyraŸnie twarzy, ale rzuci³y mu siê w oczy ostre, wrêcz arystokratycznerysy Morta.Jego spojrzenie by³o zimne i pozbawione choæby odrobiny ludzkichuczuæ.Pod taksuj¹cym wzrokiem Lerouxa Harry czu³, ¿e oblewa go zimny pot.Zdecydowanie nie chcia³by z nim walczyæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl