do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No wiêc zaczêliœmy od nowa wprawki Czernego, z iskramii czym trzeba.Po raz pierwszy pozna³em zapach œwie¿ej cipy, coœ cudownego, jakœwie¿o skoszone siano.Pieprzyliœmy siê tak lekcja w lekcjê, a czasem te¿miêdzy lekcjami.Po czym pewnego dnia zaczyna siê smutna historia - dziewczynajest podkuta i co z tym fantem pocz¹æ? Musia³em znaleŸæ pewnego ¯ydka, ¿ebymnie z tego wyci¹gn¹³, ten z kolei ¿¹da dwudziestu piêciu dolców za robotê, jazaœ nigdy jak ¿yjê nie widzia³em dwudziestu piêciu dolców na oczy.Poza tymma³a jest nieletnia.Poza tym mog³o siê wdaæ zaka¿enie krwi.Dajê mu piêædolarów zaliczki i wynoszê siê na kilka tygodni do Adirondacks.Tam spotykamnauczycielkê, która strasznie chce pobieraæ lekcje.Kolejne æwiczenia na tempo,kolejne kondomy i kombinacje.Za ka¿dym razem, kiedy siada³em do fortepianu,rozpêtywa³em jakby kolejn¹ cipê.Je¿eli odbywa³o siê przyjêcie, musia³em przynosiæ ze sob¹ pieprzon¹ taœmêperforowan¹ do pianoli; równa³o siê to dla mnie owiniêciu w³asnego penisachusteczk¹ do nosa i w³o¿eniu go sobie pod pachê.Na wakacjach w wiejskiejchacie czy w karczmie zawsze siê znalaz³a jakaœ nadwy¿ka cip, bo muzykawywo³ywa³a nies³ychany efekt.Wakacje to okres, na który czeka³em przez ca³yrok, nie tyle z powodu cip, ile dlatego, ¿e nie musia³em pracowaæ.Kiedyzrzuca³em uprz¹¿, stawa³em siê b³aznem.Tak mnie rozpiera³a energia, ¿e mia³emochotê wyskoczyæ ze skóry.Przypominam sobie, jak pewnego lata w górachCatskills spotka³em dziewczynê imieniem Francie.By³a œliczna i namiêtna, mia³ajêdrne szkockie cycki i rz¹d olœniewaj¹cych wprost, równych bia³ych zêbów.Wszystko zaczê³o siê w rzece, w której siê k¹paliœmy.Trzymaliœmy siê ³Ã³dki,gdy wtem jedna pierœ wyœlizgnê³a siê na wierzch.Wyj¹³em szybko drug¹ irozwi¹za³em rami¹czka.Dziewczyna sp³oszona da³a nurka pod ³Ã³dkê, ja za ni¹, akiedy wychyli³a g³owê, ¿eby zaczerpn¹æ powietrza, zdar³em z niej ten cholernykostium k¹pielowy i oto unosi³a siê na wodzie jak jakaœ syrena z wielkimijêdrnymi cyckami podskakuj¹cymi niczym spêcznia³e korki.Wyskoczy³em zk¹pielówek i zaczêliœmy baraszkowaæ przy burcie jak delfiny.Niebawempodp³ynê³a kajakiem jej kole¿anka.Dziewczyna przy koœci, truskawkowa blondynkao oczach koloru agatu, bardzo piegowata.Dosyæ j¹ zaskoczy³ widok nas obojganago, ale szybko wyci¹gnêliœmy j¹ z kajaka i te¿ rozebraliœmy.Po czym ju¿ wetroje zaczêliœmy siê bawiæ w berka pod wod¹, chocia¿ trudno mi z nimi sz³o, boobie wi³y siê jak piskorze.Kiedy ju¿ mieliœmy dosyæ, pobiegliœmy do domkupla¿owego, który sta³ w szczerym polu niczym opuszczona budka wartownicza.Ubrania przynieœliœmy ze sob¹ i ju¿ mieliœmy siê ubieraæ, wszyscy troje, w tejbudce.By³o koszmarnie gor¹co i parno, zbiera³y siê burzowe chmury.Agnes -kole¿anka Francie - bardzo siê spieszy³a z ubieraniem.Zawstydzi³a siê, ¿e takstoi przed nami ca³kiem naga.Z kolei Francie wydawa³a siê zupe³nierozluŸniona.Siedzia³a na ³awce, za³o¿y³a nogê na nogê i pali³a papierosa.Kiedy Agnes wci¹ga³a halkê, mignê³a b³yskawica i tu¿ za chwilê rozleg³ siêpotworny huk pioruna.Agnes krzyknê³a i upuœci³a halkê.Za kilka sekund kolejnyb³ysk i znów grzmot niebezpiecznie blisko.Niebo zaci¹gnê³o siê granatem,zaczê³y k¹saæ muchy, mieliœmy stracha, wszystko nas swêdzia³o, wpadliœmy wlekki pop³och.Zw³aszcza Agnes, która ba³a siê piorunów, a jeszcze bardziej siêba³a, ¿e znajd¹ nas martwych, i to wszystkich troje jak nas Pan Bóg stworzy³.Chcia³a narzuciæ ³aszki i biec do domu.Akurat kiedy nam to oznajmi³a, lunê³ojak z cebra.S¹dziliœmy, ¿e za kilka minut przeleci, tote¿ staliœmy tak nagowygl¹daj¹c przez uchylone drzwi na dymi¹c¹ rzekê.La³o niemi³osiernie, bezprzerwy hasa³y wokó³ nas b³yskawice.Teraz ju¿ wszyscy mieliœmy niez³egopietra, nie wiedz¹c przy tym, co robiæ.Agnes za³amywa³a rêce i modli³a siê nag³os; wygl¹da³a wypisz wymaluj jak idiotka George'a Grosza, jedna z tychpokrzywionych dziwek z ró¿añcem na szyi, a na dok³adkê ¿Ã³³ta od ¿Ã³³taczki.Myœla³em, ¿e zaraz nam zemdleje albo wykrêci podobny numer.Raptem wpad³em nagenialny pomys³, ¿eby odstawiæ w deszczu taniec wojenny - ¿eby oderwaæ ichuwagê.Skaczê wiêc, ¿eby rozpocz¹æ swe pl¹sy, a tu wali piorun i roz³upujedrzewo opodal.Ogarnia mnie taki piekielny strach, ¿e tracê zmys³y.Zawszekiedy czujê lêk, zaczynam siê œmiaæ.Tote¿ rykn¹³em œmiechem, dzikim, mro¿¹cymkrew w ¿y³ach œmiechem, na co dziewczyny uderzy³y w krzyk.Kiedy to us³ysza³em,nie wiem dlaczego przypomnia³y mi siê æwiczenia na tempo, jednoczeœniepoczu³em, ¿e stojê w pró¿ni, wszystko doko³a jest granatowe, deszcz wybija namoim delikatnym ciele gor¹cy i zimny tatua¿.Wszystkie doznania zebra³y siê napowierzchni skóry, natomiast pod najdalsz¹ jej warstw¹ by³em pusty, lekki jakpiórko, l¿ejszy od powietrza, dymu, talku, magnezu czy od czego tam, docholery, chcecie.Naraz znalaz³em siê w Chippewa, znów ta sasafrasowa tonacja,gówno mnie teraz obchodzi³o, czy dziewczyny krzycz¹, czy mdlej¹, czypopuszczaj¹ w majtki, których i tak na sobie nie mia³y.Kiedy patrzy³em naszalon¹ Agnes z ró¿añcem na szyi i to jej wielkie brzuszysko sine ze strachu,tknê³o mnie, ¿eby odstawiæ bluŸnierczy taniec, przytrzymuj¹c jedn¹ rêk¹ jaja, adrug¹ graj¹c na nosie grzmotom i b³yskawicy.Deszcz by³ gor¹cy i zimny, a wtrawie jakby kipia³o od wa¿ek.Podskakiwa³em niczym kangur i dar³em siê co si³w p³ucach: - Ojcze, ty stary, oszukañczy skurczybyku, zabieraj siê z t¹pierdolon¹ b³yskawic¹, bo Agnes przestanie w ciebie wierzyæ! S³yszysz, starychuju, skoñcz ju¿ ten szacher-macher.doprowadzasz Agnes do sza³u.Ej, tytam, g³uchy jesteœ, stary pryku? - I przy nie ustaj¹cym terkocie takichprowokacyjnych bzdur na ustach tañczy³em wokó³ domku pla¿owego, skocznie izwinnie jak gazela, wykrzykuj¹c najstraszliwsze wyzwiska, jakie mi œlinaprzynios³a na jêzyk.Kiedy znów strzeli³ piorun, podskoczy³em wy¿ej, a kiedygruchn¹³ grzmot, zarycza³em jak lew, po czym fikn¹³em kozio³ka, przetoczy³emsiê po trawie jak szczeniak, gryz³em dla nich trawê i j¹ wypluwa³em, wali³emsiê w piersi jak goryl, a przez ca³y ten czas widzia³em wprawki Czernegoroz³o¿one na fortepianie, bia³¹ stronicê pe³n¹ krzy¿yków i bemoli, bo jak tendurny osio³ wyobra¿a³em sobie, ¿e tak siê nale¿y uczyæ obs³ugi dobrzetemperowanego klawesynu.Naraz pomyœla³em, ¿e Czerny mo¿e ju¿ byæ w niebie,sk¹d na mnie patrzy, tote¿ splun¹³em do niego tak wysoko, jak tylko mog³em, akiedy znów siê przetoczy³ grzmot, zawo³a³em co tchu w piersiach: - Ej, ty tam,Czerny, ty draniu, oby ci ta b³yskawica urwa³a jaja.obyœ siê ud³awi³ w³asnymkrzywym ogonem, obyœ siê nim udusi³.s³yszysz mnie, ty pomylony chuju?Mimo jednak wszystkich moich starañ Agnes coraz bardziej dostawa³a krêæka.By³atêp¹ irlandzk¹ katoliczk¹, nigdy wiêc nie s³ysza³a, ¿eby ktoœ siê tak zwraca³do Boga.Nagle, kiedy tañczy³em na ty³ach domku pla¿owego, rzuci³a siê pêdem dorzeki.Us³ysza³em krzyk Francie: - Leæ po ni¹, ona siê utopi! Leæ po ni¹! -Skoczy³em wiêc za ni¹, deszcz nadal siek³ jak cholera, krzycza³em, ¿ebywraca³a, ale ona bieg³a na oœlep, jak gdyby wst¹pi³ w ni¹ diabe³, a kiedydotar³a na brzeg, da³a nura prosto do wody i skierowa³a siê w stronê ³Ã³dki [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl