do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie.Josh postukał ołówkiem w blat biurka.- No dobrze.Ponieważ jest to pierwsze spotkanie, wolałbym, żebyś zapanował nad swoim gniewem.Wiesz równie dobrze jak ja, że w interesach twarz pokerzysty jest o wiele ważniejsza niż najlepszy zestaw kart.Będą tam naprawdę grube ryby.- Jak myślisz, czy ta kobieta przyjdzie?- Możliwe.Lepiej rozegrać to na zimno, uwierz mi, Jonathanie.Jonathan zaklął.- I powściągnij swój język, staruszku.Rozdział 13Catherine Carleton nacisnęła dzwonek.Dłonie miała spocone.Po drugim sygnale drzwi otworzyły się i wyjrzała przez nie starsza kobieta, ubrana w surową czerń.- Tak, proszę pani?- Chciałabym zobaczyć się z panem Chalmersem.- Ćwiczy w tej swojej sali gimnastycznej - powiedziała pani 0’Brien.- Nigdy nikogo nie przyjmuje, gdy ćwiczy.- To bardzo ważne - nalegała Catherine tonem osoby przyzwyczajonej do posłuchu, unosząc wyżej brodę.- Nie zamierzam czekać.Podziałało.Pani 0’Brien cofnęła się, pozwalając jej przejść.- Proszę powiedzieć mi, gdzie on jest, a sama znajdę drogę.Pani 0’Brien wskazała długi korytarz w pobliżu salonu.Catherine słyszała, jak Chalmers postękuje.Zajrzała do małej salki, wyposażonej równie dobrze, jak ta należąca do jej wuja Michaela.Rowen Chalmers leżał na plecach, na ławie, podnosząc ciężarki.Miał na sobie jedynie gimnastyczne szorty i Catherine mogła zauważyć, że jest bardzo dobrze zbudowany.- Panie Chalmers - powitała go, kiedy doliczył do pięćdziesięciu.Rowe usiadł powoli ze wzrokiem utkwionym w Catherine.Sięgnął po ręcznik i otarł pot z twarzy.A potem, ocierając pierś, nadal się w nią wpatrywał.Czego mogła chcieć? Wziął od Carletonów już wszystko, co zamierzał wziąć.- Tak? - zapytał chłodno.Catherine nie dała się zniechęcić.- Chciałabym z panem porozmawiać, panie Chalmers.- „Panie Chalmers”, co za uprzejmość! To już nie jestem „chłoptasiem”? Nie obdarzy mnie pani żadnym ze swoich jakże pochlebnych przydomków?- Nie - odparła Catherine spokojnie.- Więc proszę mówić.Nie mogę tak po prostu wyrzucić kogoś z rodziny Carletonów, prawda? Przynajmniej nie w ciągu pięciu minut, bo tylko tyle ci daję, droga pani.- Czy mogę usiąść?- Jasne - machnął ręką w kierunku krzesła z twardym oparciem.- A zatem?- Jak zrozumiałam, za parę tygodni bierze pan ślub - powiedziała, gdy już zajęła miejsce.Rowe uniósł ciemne brwi.- A zatem umie pani czytać.Poczuła, jak rumieniec gniewu zalewa jej policzki.- Jak zrozumiałam, ona jest kimś w rodzaju dziedziczki.Rowe roześmiał się.- Jeżeli przyszła tu pani jako przedstawicielka rodziny, panno Carleton, proponuję, by opuściła pani mój dom.Jeżeli chcecie mnie szantażować, grożąc, że powiecie Amandzie o moich stosunkach z Elizabeth, to proszę bardzo.Nie mogę was powstrzymać.Tylko że moja narzeczona o tym wie.Powiedziałem jej, że sypiałem z Elizabeth, choć nie zdradziłem dlaczego.- Nie - powiedziała Catherine.- Nie przyszłam w imieniu rodziny.Prawdę mówiąc, nie przyszłam też, aby rozmawiać o pańskim małżeństwie.Po prostu jakoś tak samo wyszło.Proszę wybaczyć, że byłam nietaktowna.- A to co znowu za gra? - Rowe wstał, zarzucił sobie ręcznik na ramiona i podszedł do Catherine.- To nie jest gra.- Więc czego, u licha, pani chce?- Nie musi pan być taki grubiański!- Grubiański? Wobec pijawki z rodu Carletonów? Och, czyżbym obraził damę?Catherine wciągnęła powietrze, a wraz z nim zapach Rowe’a, woń jego potu.- Przyszłam, by porozmawiać o Elizabeth.- Musi pani wiedzieć, że nie widziałem się z nią od jakiegoś czasu.- Tak, wiem.- Była pani obecna podczas rodzinnego konklawe, kiedy powiedziałem wam, że między nami wszystko skończone.- Czy wie pan, jak to się stało, że Elizabeth dowiedziała się o nas i o tym, że działamy wspólnie?- Nie, nie wiem.I prawdę mówiąc, już mnie to nie obchodzi.Cieszę się, że tak się stało.Moje życie nie było szczególnie przyjemne, gdy się z nią spotykałem.- Czy chodzenie z nią do łóżka także było nieprzyjemne?- Ach, znowu pokazujemy pazurki, co? - Wzruszył ramionami.- Przez chwilę udało ci się mnie zaskoczyć, kiedy odgrywałaś słodką i pokorną kobietkę.Lecz widzę, że nadal jesteś małą, samolubną dziwką.- Dość tego! - krzyknęła Catherine, zrywając się z krzesła.- Ty łajdaku, wyciągnąłeś od nas ponad trzy miliony dolarów!- Taaa, jak się okazało, zbyt mało.- I dlatego żenisz się z tą dziedziczką!- Właśnie.Czy to już wszystko?Catherine potrząsnęła głową.Nie poradziła sobie z nim.Nienawidził jej i całej jej rodziny.Chyba nie powinna winić go za to.- Proszę - powiedziała, kładąc mu dłoń na ramieniu.- Elizabeth.- Nie mam nic do powiedzenia na temat Elizabeth.- Tylko jedno pytanie.Proszę.Nie odpowiedział, po prostu na nią spojrzał.- Pamiętam, że kiedy pewnego razu byłeś w domu mojej babki, powiedziałeś, że wierzysz, iż Elizabeth jest niewinna.Wierzyłeś, że to nie ona zabiła mego ojca.Muszę wiedzieć, panie Chalmers - Rowe - czy wierzyłeś w to, co wtedy mówiłeś? Naprawdę byłeś przekonany, że to nie ona zabiła ojca?Wpatrywał się w nią, a jego twarz nie zdradzała niczego.Spostrzegła, że strużka potu spłynęła w dół jego policzka.- Muszę to wiedzieć!- Zgadza się, tak właśnie wam powiedziałem - odparł Rowe spokojnie.- 1 wtedy wierzyłem w to niezachwianie.- A teraz? - spytała Catherine, wstrzymując oddech.- Teraz - powiedział z wolna - sam już nie wiem.Naprawdę nie wiem.- Dlaczego?Roześmiał się.Wskazując na drzwi sali gimnastycznej, powiedział:- A to już nie pani interes, panno Carleton.Proszę stąd wyjść.Pani pięć minut właśnie się skończyło.- Tak - powiedziała Catherine.- Wychodzę.Dziękuję.Rowe stał nieruchomo, spoglądając w ślad za niespodziewanym gościem.Po chwili bezwiednie przesunął palcami po szyi.*- Doktorze Hunter, czeka panna Sarah Elliott.Nie chciała powiedzieć, dlaczego pragnie się z panem zobaczyć.- Jest tutaj?- Tak, doktorze.Christian zmarszczył brwi, spoglądając na interkom.- No dobrze, porozmawiam z nią.Proszę ją wprowadzić.Ale tylko na chwilę, pomyślał.Nie chciał przyjmować nowych pacjentów.Ich problemy szczerze go nudziły.Drzwi otworzyły się i pani Hightower wprowadziła szczupłą młodą kobietę średniego wzrostu, w przyciemnionych okularach.Wstał.- Proszę usiąść - powiedział.Catherine zajęła miejsce w wygodnym, obitym skórą foteliku, stojącym przed biurkiem lekarza.Spojrzała na niego, próbując się zorientować, czy ją rozpoznał.Nic na to nie wskazywało.Czarna peruka najwidoczniej zdała egzamin.Doktor Hunter wyglądał bardzo profesjonalnie, a jego twarz wyrażała zawodowe zainteresowanie i troskę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl