do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cholernie dziwna sprawa - stwierdził po dłuższej przerwie.- Może lepiej sam przyjadę.- Ale nie wygląda to na włamanie.- Tam nie ma co kraść oprócz magnetofonu i maszyny do pisania.Lepiej będzie jednak, jak sam przyjadę.- Jak uważasz.Mogę poprosić dozorcę.- Nie trzeba, wolę przyjechać.Nie rozumiem, jak mogła zapomnieć o zamknięciu.Nigdy jej się to nie zdarzyło.- Może jest zakochana - roześmiałem się.- No cóż, ja wychodzę.Na pewno nie chcesz, żebym ci pomógł?- Nie, dziękuję za telefon.- Nie ma za co.Na razie, cześć.Odłożyłem słuchawkę i zgasiłem światło.Zamknąłem swoje biuro i przeniosłem się do Wayde’a.Wszedłem do pokoju sekretarki.Usiadłem na biurku, wyjąłem rewolwer, odbezpieczyłem go i położyłem koło siebie.Po dziesięciu minutach usłyszałem, że winda sunie w górę.Schowałem się za drzwiami z bronią w ręku.Usłyszałem żwawe kroki, a potem jakiś ruch w pokoju obok.Zapaliło się światło.Starałem się dojrzeć coś przez szczelinę w drzwiach.Wayde wszedł do pomieszczenia, w którym byłem ukryty.Otworzył szeroko drzwi, tak że o mało nie przygniótł mnie do ściany, i zajrzał do środka.Potem wrócił do swojego gabinetu.Dobiegł moich uszu dźwięk szczękających kluczy, a następnie trzask odmykanego zamka.Domyśliłem się, że otworzył szafę pancerną.Wtedy wyszedłem zza drzwi.Wayde klęczał przed szafą, której podwójne drzwi były otwarte na oścież.Szafę wypełniały butelki, pudełka i jakieś próbki chemiczne.- Czy heroina jeszcze tam jest? - zapytałem cicho.Wzdrygnął się i obejrzał powoli przez ramię.Rewolwer trzymałem tak, żeby mógł go widzieć.Podniósł się ociężale, jego twarz miała kolor kredy.- Co tu robisz? - zapytał ochrypłym głosem.- Próbowałem otworzyć tę szafę, ale zamek nie puścił - powiedziałem.- Wtedy wpadłem na pomysł, że przecież możesz sam tu przyjść i otworzyć.Odsuń się i nic nie rób.- A co miałbym robić? - zapytał i podszedł niepewnym krokiem do biurka, opadł na krzesło i zakrył twarz dłońmi.Zajrzałem na dno szafy.Leżało tam około pół setki małych, starannie opakowanych paczuszek.- To narkotyki, które zwinął Jefferson? - zapytałem, siadając na brzegu biurka.Uniósł głowę i zaczął rozcierać rękami bladą, spoconą twarz.- Tak.Skąd wiedziałeś, że je mam?- Zapomniałeś wyjąć z magnetofonu taśmę z nagraniem lotniska.Twoja sekretarka ją przesłuchiwała.Koło się zamknęło - odparłem.- Zawsze byłem zapominalski.Jeśli jest jakakolwiek możliwość popełnienia błędu, to ja go na pewno popełnię.Jak tylko dowiedziałem się, że jedziesz do Hongkongu, zdałem sobie sprawę, że przegrałem - spojrzał znużonym wzrokiem.- Byłem pewien, że natkniesz się w końcu na jakąś nić, która zaprowadzi cię do mnie.Gdy powiedziałeś, że wyjeżdżasz, zgłupiałem.Nawet wynająłem zbira, żeby cię zabił.Do tego stopnia byłem zdesperowany.Reszta już była tylko kwestią czasu.Cóż, tak beznadziejnie się wplątałem, że mogłem tylko czekać i mieć nadzieję.- Jeśli cię to usatysfakcjonuje, to prawie ci się udało.Cały czas myślałem, że to sekretarka Jeffersona, bo miała motyw.A ja mam zwyczaj szukać motywu.- Liczyłem, że pójdziesz tym śladem, dlatego wspomniałem o jej romansie z Hermanem, ale wiedziałem, że jeśli natkniesz się na niego w Hongkongu i pogadasz z nim, będziesz pewien, że to ja.- Skąd wiedziałeś, że Jo-An wraca z heroiną?- Wszystko zostało zaplanowane.Historyjka o Hermanie, którą ci opowiedziałem, była prawdziwa.Ale skłamałem, mówiąc, że go nie lubiłem.Zawsze byliśmy przyjaciółmi, zawsze trzymaliśmy się razem.Przez ostatnie dwa lata z trudem udawało mi się w interesach związać koniec z końcem.Nie mam do tego szczęścia.Właściwie to do niczego nie mam szczęścia.Chyba dlatego przyjaźniliśmy się z Hermanem.Jemu też się nie udawało.Interes szedł źle, na gwałt potrzebowałem pieniędzy i wtedy właśnie dostałem od Hermana list.Pisał, że ma sporą ilość heroiny i pytał, czy bym jej nie kupił.Jako chemik mam wiele możliwości upłynnienia czegoś takiego, ale brakowało mi forsy.Był na tyle głupi, by powiedzieć mi, że siedzi uziemiony w Hongkongu.Jeśli Jo-An nie zdobędzie pieniędzy, by wyrobić mu fałszywy paszport i opłacić podróż, to za parę dni zginie.Napisał, że organizacja, którą wykiwał, poszukuje go i jeśli go znajdą, na pewno umrze.Zwietrzyłem szansę, by w końcu zdobyć duże pieniądze.Gdybym dostał tę heroinę, mógłbym ją sprzedać z dużym zyskiem.Odpisałem mu, że kupię towar.Umówiliśmy się, że Jo-An przyjedzie prosto z lotniska do mnie, przekaże mi towar i odbierze pieniądze.Ale Herman nie powiedział, którym samolotem przyleci.Nie miałem odwagi zapytać, żeby nie wzbudzić podejrzeń.Wiedziałem, że muszę ją zabić - popatrzył na swoje duże, drżące dłonie.- Wtedy nie wydawało mi się, że zaplanowanie zabójstwa tej dziewczyny jest aż tak naganne.Nie wiedziałem tylko, jak pozbyć się ciała.Zdecydowałem się podrzucić je w twoim biurze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl