do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mają własną indywidualność; mogą wzmocnić szacunek, jaka mamy dla samych siebie, wskutek wymagań, które ich zalety stawiają naszej biegłości, a ich wady naszemu męstwu i tężyźnie.Trudno powiedzieć, które z tych wymagań pochlebiają bardziej marynarzowi; ale nie ulega wątpliwości, że przysłuchując się przez dwadzieścia lat z górą marynarskim gawędom na morzu i lądzie nie wykryłem w nich nigdy tonu prawdziwej niechęci.Nie zaprzeczam, że na morzu nuta bluźniercza dźwięczała niekiedy dość silnie w gderliwych wymysłach, które przemokły, zziębnięty, zmęczony marynarz rzuca swemu statkowi, a które w chwilach rozdrażnienia gotów jest cisnąć wszystkim okrętom, jakie kiedykolwiek spuszczono na morze, całemu temu pomiotowi, co stawia wymagania bez końca, pływając po dalekich wodach.Słyszałem także przekleństwa rzucane na niestały morski żywioł, którego urok przetrwał mimo doświadczeń nagromadzonych wiekami i usidlił tamtego bluźnierczego marynarza, jak usidlił pokolenia jego praojców.Mimo wszystko, co niektórzy (na lądzie) mówią o miłości, którą jakoby czują do morza, mimo wszelkich uniesień nad morskim żywiołem w prozie i pieśni, morze nie było nigdy życzliwe dla człowieka.Co najwyżej dzieliło ludzką nieukojność i odgrywało rolę niebezpiecznego podżegacza wszechświatowych ambicji.W przeciwieństwie do dobrotliwej ziemi nie dochowało wierności żadnej rasie; ludzka odwaga i znój, i poświęcenie nie zostawiły na nim żadnych śladów; nie uznało niczyjego ostatecznego władztwa i nigdy nie przejęło się sprawą swych panów jak owe kraje, gdzie zwycięskie narody zapuściły korzenie, kolebiąc kołyski i stawiając grobowce.Ten, kto — człowiek lub naród — pokłada ufność w przyjaźni morza, a pozostawia odłogiem swą chytrość i siłę swojej prawicy, jest głupi! Ocean jakby był zbyt wielki, zbyt potężny na pospolite cnoty, nie zna ani współczucia, ani wiary, ani prawa, ani pamięci.Jego zmienność można ujarzmić na rzecz ludzkich zamysłów tylko przez niezłomną wolę i bezsenną, zbrojną, zazdrosną czujność, w której zawsze chyba było więcej nienawiści niż miłości.Odi et amo może być zaprawdę hasłem tych, którzy świadomie lub na oślep poddali swe istnienie urokowi morza.Wszystkie burzliwe namiętności przeżyte przez ludzkość w zaraniu jej dni, żądza grabieży i żądza sławy, żądza przygód i żądza niebezpieczeństw, wraz z wielką miłością do nieznanego i marzeniami o władzy i potędze, przeminęły jak obrazy odbite w zwierciadle nie zostawiając żadnego śladu na tajemniczym obliczu morza.Niezbadane i bez serca, morze nie dało z siebie nic ludziom starającym się o jego niepewne łaski.W przeciwieństwie do ziemi nie może być ujarzmione ani niewyczerpaną cierpliwością, ani najcięższym znojem.Pomimo swego czaru, który znęcił tak wielu ku gwałtownej śmierci, ogrom morza nie był nigdy kochany na podobieństwo gór, równin, a nawet pustyni.Pomijając zapewnienia i hołdy pisarzy, którzy — można to śmiało powiedzieć — nie dbają prawie o nic na świecie poza rytmem swych zdań i harmonią swych okresów, podejrzewam zaiste, iż miłość do morza, do której pewni ludzie i pewne narody przyznają się z taką gotowością, jest uczuciem złożonym; składa się na nią wiele dumy, sporo musu, a najlepsza i najistotniejsza jej część to przywiązanie do okrętów, niestrudzonych służebników naszych nadziei i naszej godności.Wśród setek ludzi, którzy urągali morzu, poczynając od Szekspira —Dzikszy niż męka serca, głód lub morze,aż do ostatniego z wilków morskich dawnego typu, mających do rozporządzenia niewiele słów i jeszcze mniej myśli — nie znalazłby się, jak sądzę, ani jeden, który by złączył z przekleństwem złe lub dobre imię okrętu.Jeśli marynarz kiedykolwiek posunął się w bluźnierstwach, wydartych mu przez ciężki trud na morzu tak daleko, że dotknął swego statku, było to tylko niby lekki dotyk ręki, która bez grzesznej myśli spocznie dobrotliwie na kobiecie.XXXVIMiłość do statku jest zupełnie rożna od miłości, którą ludzie czują do wszystkich innych tworów swych rąk — na przykład do swego domu — ponieważ nic jest skażona przez dumę wynikłą z posiadania.Może wchodzi tu w grę duma człowieka z własnej sprawności, odpowiedzialności, tężyzny, lecz poza tym miłość do statku jest uczuciem bezinteresownym.Żaden marynarz nie kochał statku — nawet własnego — jedynie z powodu zysków, którymi ów statek napychał mu kieszenie.Jestem tego pewien, jeśli chodzi o marynarza; gdyż właściciel statku, nawet człowiek najbardziej dodatni, znajduje się zawsze poza obrębem tego uczucia, które jednoczy w poufnym koleżeństwie statek i człowieka, wspierających się nawzajem w obliczu nieubłaganej, choć czasem zatajonej wrogości świata wód.Morze — należy wyznać tę prawdę — nie jest wcale wspaniałomyślne.Nie słyszano nigdy, aby rozwinięcie męskich zalet — odwagi, tężyzny, wytrzymałości, wierności — wzruszyło wrodzoną mu świadomość swej potęgi.Ocean jest pozbawiony sumienia jak dziki samodzierżca zepsuty mnóstwem pochlebstw.Nie może ścierpieć najlżejszego pozoru wyzwania; był zaważę nieprzejednanym wrogiem okrętów i ludzi, odkąd okręty wespół z ludźmi ośmieliły się w swym niesłychanym zuchwalstwie wypłynąć nań nie bacząc na groźny mars na jego obliczu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl