do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie uda³o mu siê.Zaczê³a go boleæ g³owa.Zamkn¹³ksi¹¿kê, od³o¿y³ j¹ na stolik i wbi³ spojrzenie w balda­chim nad ³Ã³¿kiem.Nadalsiê weñ wpatrywa³, gdy otworzy³y siê drzwi do pokoju.W progu sta³a Rachel.Zabrak³o mu tchu.Mia³a na sobie bladoniebiesk¹, prost¹ sukniê wieczorow¹.Nie po­trzebowa³awyszukanych strojów.G³êboki dekolt i wysoki stan suk­ni piêknie uwydatnia³yjej piersi.Miêkkie, jedwabiste fa³dy sp³ywa³y na jej kusz¹co zaokr¹glonebiodra i zgrabne nogi.£adniej ni¿ zwykle uczesa³a w³osy.Splot³a je w warkoczei upiê³a w pêtle, pozostawiaj¹c kilka luŸnych loczków na szyi i skroniach.Niewiedzia³, czy to, co wi­dzi na jej twarzy, to naturalny rumieniec, czy te¿dyskretnie u¿yty ró¿.Tak czy inaczej nigdy dot¹d nie wygl¹da³a tak ponêtnie.Pomyœla³, ¿e chyba po raz pierwszy widzi j¹ w stroju, w którym przyj­mujeklientów.Usi³owa³ o tym zapomnieæ.W³aœnie dzisiaj uœwiadomi³ sobie, ¿e o iledo jej towarzyszek zwraca³ siê po imieniu, o tyle do niej za­wsze mówi³: „pannoYork".Nie podoba³a mu siê myœl, ¿e jest dziwk¹.Dobry wieczór - powiedzia³a.- Czuje siê pan pozostawiony na pastwê losu?Jak ryba wyrzucona na piasek - odpar³.- Podobno jutro mogê siê spodziewaæ kul,a nawet ubrania.Nie potrafiê wyraziæ, jak bardzo je­stem wam wszystkimwdziêczny.57Cieszymy siê, ¿e mo¿emy pomóc.- Uœmiechnê³a siê.Pani nie pracuje? - spyta³ i zaraz chcia³ cofn¹æ pytanie.- Nie dzisiaj - odpar³a.- Przysz³am z panem trochê posiedzieæ.Mo¿na?Wskaza³ jej krzes³o.Usiad³a z gracj¹, jak dama.Us³ysza³ z do³u wy­buch œmiechu i ucieszy³ siê, ¿e jej tam nie ma.Na pewno to pana uszczêœliwi, ¿e bêdzie pan móg³ siê znów sa­modzielnieporuszaæ i w koñcu odzyskaæ ca³kowit¹ sprawnoœæ - po­wiedzia³a.Nawet nie wie pani jak bardzo - odrzek³.- Obiecujê, ¿e nied³ugo ju¿ bêdê dlapañ ciê¿arem.Jak tylko bêdê móg³ st¹d wyjœæ i przyzwoicie siê ubiorê, spróbujêsiê dowiedzieæ, kim jestem i sk¹d pochodzê.Tak? W³aœnie dzisiejszego popo³udnia rozmawia³yœmy o tym, jak mog³ybyœmy panupomóc - powiedzia³a.- Potem jednak przysz³o nam do g³owy, ¿e mo¿e pan sam ju¿coœ wymyœli³.Co pan zrobi? Jak zamierza siê pan dowiedzieæ, kim jest?Na pewno zosta³ tu jeszcze jakiœ personel wojskowy i choæby kilku Anglików zwy¿szych sfer - odpar³.- Mo¿e ktoœ mnie rozpozna albo skojarzy z raportem omoim zaginiêciu.Jeœli nie uzyskam odpowiedzi tutaj, spróbujê siê jakoœ dostaædo Hagi.Tam jest brytyjska ambasada.Pomog¹ mi, a w najgorszym razie zapewni¹przejazd do Anglii.Ach, wiêc pan istotnie ma konkretne plany.- Spojrza³a na niego piêknymi,br¹zowymi oczami.- Nie musi siê pan jednak spieszyæ.Tu jest pana dom, takd³ugo, jak bêdzie go pan potrzebowa³.Poczu³ nag³y przyp³yw po¿¹dania.Wrêcz przeciwnie - odrzek³.- Przebywam tu ju¿ od prawie dwóch tygodni, niewiedz¹c, kim jestem i co tu robiê, podczas gdy zapewne wielu ludzi poszukujemnie, obawiaj¹c siê najgorszego.A co wa¿niej­sze, panie nie mog¹ siê doczekaæ,¿eby wróciæ do Anglii.Ju¿ i tak zbyt d³ugo was tu zatrzyma³em.Czas wcale nam siê nie d³u¿y³ - powiedzia³a.- Mi³o nam by³o z panem przebywaæ.Bêdê za panem têskni³a.Zauwa¿y³ drobn¹ ró¿nicê w obu zdaniach.Jego te¿ ogarnie têsknota zaz³otow³osym anio³em.Mi³o by³o wszystkim paniom, ale to „ona" bêdzie za nimtêskniæ.Bezwiednie wyci¹gn¹³ do niej rêkê.Przygl¹da³a siê jej przez d³u¿­sz¹ chwilê.Najchêtniej cofn¹³by d³oñ, gdyby móg³ to zrobiæ dyskret­nie.W koñcu pochyli³asiê i wsunê³a mu w rêkê swoj¹ ciep³¹, g³adk¹, szczup³¹ d³oñ.Zacisn¹³ na niejpalce.Odnajdê pani¹.Któregoœ dnia spróbujê choæ w czêœci sp³aciæ d³ug, który mam upani - powiedzia³.- Oczywiœcie nigdy nie zdo³am siê pani odwdziêczyæ zauratowanie mi ¿ycia.Nie jest mi pan nic winien - odpar³a.Nagle zauwa¿y³, ¿e oczy jej lœni¹ odpowstrzymywanych ³ez.Powinien puœciæ jej d³oñ i zmieniæ temat.Jest pewnie z tuzin tema­tów, naktóre mogliby bezpiecznie porozmawiaæ.Móg³by j¹ poprosiæ, ¿eby poczyta³a muJosepha Andrewsa.Zamiast tego mocniej œcisn¹³ jej d³oñ.- ChodŸ tutaj - powiedzia³ cicho.Przez chwilê wydawa³a siê zaskoczona.Myœla³, ¿e odmówi.Co w³aœciwie nieby³oby takie z³e, jeœli wzi¹æ pod uwagê panuj¹ce miêdzy nimi napiêcie.Wsta³ajednak i nie wypuszczaj¹c jego rêki, przysiad³a na brzegu ³Ã³¿ka.Znalaz³a siê zbyt blisko niego.Znów zabrak³o mu powietrza.Czu³ jej s³odkizapach.Ró¿e? - spyta³.Gardenia - odpar³a, patrz¹c mu prosto w twarz szeroko otwartymi oczami.- Tojedyne perfumy, jakich u¿ywam.Ojciec dawa³ mi je co roku na urodziny.Odetchn¹³ powoli.- Podoba siê panu? - spyta³a.Pomyœla³ nagle, ¿e ona z nim flirtuje, na swój subtelny sposób.Czyzaaran¿owa³a ca³¹ tê scenê?- Tak-odpar³.Przygl¹da³ siê, jak powoli zwil¿y³a jêzykiem górn¹ wargê.Nie móg³ oderwaæoczu.W ¿yciu nie widzia³ ust, które tak kusz¹co zaprasza³yby do poca³unku.Aprzynajmniej tak mu siê wydawa³o, bo przecie¿ nie móg³ byæ tego pewny.- Panno York, nie powinienem by³ prosiæ, ¿eby pani usiad³a tak bli­sko - powiedzia³.- To pani dobre serce sk³oni³o pani¹, by tu przyjœæ,a ja obawiam siê, ¿e za chwilê je wykorzystam.Chcê pani¹ poca³owaæ.Jeœli moje zachowanie wydaje siê za impertynenckie lub bezczelne,niech pani usi¹dzie z powrotem na swoim krzeœle, a jeszcze lepiejucieknie z tego pokoju.Jeszcze szerzej otworzy³a swoje piêkne oczy.Policzki jej poró¿owia³y.Rozchyli³a zwil¿one jêzykiem wargi.Ale siê nie poruszy³a.„Zgodzi siê pan, ¿edoskonale potrafiê udawaæ niewinnoœæ, prawda?"5859Powiedzia³a mu to jakiœ czas temu.Ju¿ wtedy jej przytakn¹³.Teraz zgadza³ siêz tym po stokroæ bardziej.- Nie uwa¿am pañskiego zachowania za bezczelne - odpar³a cicho,niemal szeptem.Puœci³ jej rêkê i uj¹³ za ramiona.Zauwa¿y³, ¿e pokrywa je gêsia skór­ka.Kilkarazy przesun¹³ po nich d³oñmi, a potem przyci¹gn¹³ j¹ do siebie.Dotkn¹³ ustamijej warg.Opar³a mu d³onie na piersi.Ca³owa³ j¹ lekko rozchylonymi ustami.Przesun¹³ jêzykiem wzd³u¿ jej warg, apotem wsun¹³ go do œrodka, by popieœciæ ciep³e, wilgotne wnêtrze.To mu niewystarczy³o.A ona nie odsunê³a siê i nie rozluŸni³a uœcisku, tak jak siê tegospodziewa³.Nie uœmiechnê³a siê przekornie i nie uciek³a na dó³ do klientów,którzy mogli jej zap³aciæ.Precz z t¹ myœl¹.Zapomnia³ o opanowaniu i obj¹³ j¹ mocniej.Przyci¹gn¹³ do siebie, a¿ opar³a siêna jego piersi.Poca³owa³ j¹ namiêtnie.Czu³, jak jeden z jej warkoczy dotykajego policzka.By³a tak cudowna, jak to sobie od pocz¹tku wyobra¿a³ - uleg³a,zmys³owa i ponêtnie kobieca.Zauwa¿y³, ¿e na pocz¹tku ca³owa³a jak niewinna panienka.Nadsta­wi³a zamkniêteusta, wydymaj¹c lekko wargi i otworzy³a je dopiero, ustêpuj¹c pod naporem jegojêzyka.By³a naprawdê uwodzicielska.Wra¿enie niewinnoœci miesza³o siê w niej zgor¹c¹ zmys³owoœci¹ i two­rzy³o mieszankê wybuchow¹.Nie spodziewa³ siê, ¿ejeden poca³unek mo¿e go tak podnieciæ.Tak bardzo, ¿e powinno go tozaniepokoiæ.Na razie jednak nie zwraca³ na nic uwagi.Odsunê³a siê po kilku chwilach i spojrza³a na niego pytaj¹co spodpó³przymkniêtych powiek.Przyci¹gn¹³ do siebie jej g³owê.Teraz po­ca³owa³ j¹ zczu³oœci¹, powoli smakuj¹c jej usta.Tym razem to on w koñcu siê od niej odsun¹³, choæ z du¿ym oci¹­ganiem.- Przepraszam - powiedzia³.- Zapewne nie jest to dla pani zbyt przy­jemne, gdy spodziewa³a siê pani mieæ dzisiaj wolny wieczór.Aja nawet niemogê pani zap³aciæ, niewa¿ne czy szeœæ pensów czy te¿ sto funtów.Pozatym lubiê pani¹ i nie chcia³bym wykorzystywaæ pani dobrego serca.Zobaczy³ w jej oczach coœ jakby zdziwienie.Opar³a mu g³owê na ramie­niu iprzytuli³a siê do jego piersi.£askota³a go w³osami w policzek i nos.Pomyœla³, ¿e chyba po¿a³uje tego szaleñstwa.Powinien j¹ lepiej trak­towaæ.Bêdzie mial sporo szczêœcia, jeœli przyjaŸñ, która siê miêdzy nimi naprawdênawi¹za³a, przetrwa wypadki tej nocy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl