do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nazywam siê.–zaczê³a fa³szywa ksiê¿niczka i natychmiast urwa³a, umknê³o jejbowiemz pamiêci dziwne imiê, nadane z godzinê temu przez proboszcza.Ale proboszcz czuwa³.78– Nazywacie siê – przypomnia³ – ksiê¿niczka Mikomikona, prawowita w³adczyniwielkiego królestwa Mikomikonu.Zdarza siê, ¿e przebyte nieszczêœcia zaæmiewaj¹pamiêædotkniêtym nimi osobom, tak ¿e nawet w³asnego imienia zapominaj¹.Ale po tymprzypomnieniu nietrudno bêdzie waszej prawowitoœci wydobyæ z mroku dalszy ci¹gswojejniezwyk³ej historii.– To prawda – zgodzi³a siê dziewica.– Kiedy przypomnieliœcie mi ³askawie, ¿enazywamsiê ksiê¿niczka Mikomikona i jestem prawowit¹ w³adczyni¹ królestwa Mikomikonu,pamiêtam ju¿ dok³adnie, ¿e mój królewski rodzic zwa³ siê Tinakrio Mêdrzec ioprócz tego, ¿eby³ królem, by³ równie¿ jasnowidzem.Dziêki temu przewidzia³, ¿e kiedy wraz zkrólow¹matk¹mnie osieroci, Mikomikon zostanie napadniêty przez w³adcê s¹siedniej wyspy,okrutnego olbrzyma imieniem Pandafilando Okrutnego Wejrzenia.Ten odbierze mica³edziedzictwo, do ostatniej wioski – chyba ¿e zgodzi³abym siê go poœlubiæ – ale ito przewidzia³mój królewski rodzic, ¿e siê nigdy na takie okropieñstwo nie zgodzê.Nakazywa³przeto dalejmój ojciec, bym, kiedy ju¿ siê jego niedobre przeczucie ziœci, nie stawia³anajeŸdŸcydaremnego oporu, nara¿aj¹cego na zgubê mnie i moich poddanych, lecz zbieg³a doHiszpanii,gdzie odnajdê zbawcê w osobie s³awnego rycerza imieniem Don Gruchot czy DonChichot,znów niedobrze zapamiêta³am.– Don Kichot z La Manczy! – wykrzykn¹³ Sanczo Pansa.– To mój pan! Nie mog³o onikogo innego chodziæ!– Tak, to jest to imiê – potwierdzi³a Dorota.– Ojciec opisa³ mi te¿ wygl¹dtego rycerza:wysoki, chudy, a pod lew¹ ³opatk¹ ma brunatne znamiê.– Pomó¿ mi siê rozebraæ, Sanczo – powiedzia³ Don Kichot.– Po có¿ mielibyœcie siê rozbieraæ, wasza walecznoœæ? – zapyta³a ksiê¿niczka.– Muszê przecie¿ sprawdziæ, czy jestem tym rycerzem, którego przepowiedzia³ by³króljasnowidz.– Wiem doskonale – powiedzia³ Sanczo – ¿e macie takie znamiê, jakie jestpotrzebne,chocia¿ nie pod ³opatk¹, a bardziej ku œrodkowi waszego grzbietu, ale chyba oto ksiê¿niczkanie pójdzie z wami do wójta.– Naturalnie – powiedzia³a Dorota – wystarczy, ¿e jest znamiê, a czy bli¿ej,czy trochêdalej ³opatki, to mniejsza, wszystko to jedno cia³o.Nie w¹tpiê, waszato¿samoœæ, ¿e to wasmia³ na myœli mój m¹dry ojciec.– Mówcie dalej, najjaœniejsza pani – zachêci³ proboszcz.– Dalej sta³o siê wszystko, jak siê staæ mia³o.Ledwie rodzice umarli,PandafilandoOkrutnego Wejrzenia najecha³ mój kraj.Ja odmówi³am poœlubienia go i zbieg³amdoHiszpanii.Tu, skoro tylko wyl¹dowa³am w Osunie, dobieg³a mnie s³awazwyciêskich bojówDon Kichota.To on! – powiedzia³am sobie w duszy.– Przecie¿ Osuna nie jest portem morskim – zdziwi³ siê Don Kichot.– Jej niewys³owionoœæ chcia³a powiedzieæ – ubiegaj¹c ksiê¿niczkê, wyjaœni³proboszcz –¿e skoro tylko wyl¹dowa³a w Maladze, która jest portem morskim, ju¿ w drodze doOsunydobieg³a jej s³awa zwyciêskich bojów waszmoœci.– To w³aœnie chcia³am powiedzieæ – potwierdzi³a Dorota.– I rzeczywiœcie losby³ mi takprzychylny, ¿e trafiwszy tu do was w góry, panowie, znalaz³am miêdzy wami tego,kogoszuka³am, a on wspania³omyœlnie nie odmówi³ wys³uchania mej proœby.W tensposób widzêsiê ju¿ na powrót w³adczyni¹ mojego pañstwa, gdy¿ Don Kichot utnie ³ebPandafilandowiOkrutnego Wejrzenia i odda mi wydarte dziedzictwo.Zapomnia³am nadmieniæ, ¿ewedlerozkazu mojego ojca jasnowidza, gdyby ów rycerz, który mnie zbawi, odpocz¹wszynieco poœciêciu ³ba olbrzymowi chcia³ mnie poœlubiæ, mam nie odmawiaæ, lecz w blaskachreligii iprawa oddaæ mu swoj¹ rêkê i pañstwo.– I co ty na to, Sanczo – zapyta³ Don Kichot [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl