do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co robiłaś, kiedy wyjechał poprzednio?- Odpoczywałam od niego - odpowiedziała ze śmiechem, którego się po niej nie spodziewałem.- No to powiedz mi, jak chciałabyś spędzić ten czas - zapytałem z odrobiną zniecierpliwienia.- Wolisz zostać sama, czy spotykać się z innymi emigrantami? Co ci najbardziej odpowiada?- Nieważne - odparła, odsuwając się ode mnie.- Powiedz.Pomóż mi.- Będę chodzić do kina, po sklepach, czytać gazety, słuchać muzyki.Będę próbowała się uczyć.Będę się nudzić.Zdecydowałem się na mieszkanie przy cmentarzu.Przypomniałem sobie, że w lodówce jest jedzenie.Nakarmię ją, napoję i skłonię do rozmowy.Potem albo sam odwiozę ją do domu Brandta, albo zamówię taksówkę.Wjechaliśmy do miasta.Zaparkowałem dwie przecznice wcześniej i wziąłem ją pod rękę.Szliśmy chodnikiem wysadzanym drzewami.Zrobiłbym to samo, prowadząc każdą kobietę ciemną ulicą, ale wyczuwając jej nagie ramię pod rękawem, poczułem lekkie zaniepokojenie.Nie znałem tej dzielnicy.W oświetlonych oknach domów ludzie rozmawiali i śmiali się, jakbyśmy w ogóle nie istnieli.Chwyciła mnie za rękę i przyciągnęła ją do piersi.Wyczuwałem jej kształt pod warstwą ubrania.Przypomniałem sobie dowcipy z Cyrkowych barów o pewnych oficerach, którzy zdobyli najlepsze informacje w łóżku.Haydon pytał mnie, czy Bella ma ładne cycki.Odsunąłem rękę zawstydzony.Doszliśmy do bramy przy cmentarnym murze.Otworzyłem ją i wpuściłem Bellę przed sobą, a ona odwróciła się i pocałowała mnie - najpierw w jedno, potem w drugie oko - trzymając moją głowę w dłoniach.Objąłem ją w talii i odniosłem wrażenie, że jest lekka jak piórko.Była bardzo szczęśliwa.Zauważyłem, że uśmiecha się w żółtym cmentarnym świetle.- Oprócz nas - szepnęła podekscytowana - nikt nie żyje.Wyprzedziłem ją na schodach.W połowie drogi spojrzałem za siebie, żeby upewnić się, czy idzie za mną.Bałem się, że się rozmyśli.Bałem się - nie dlatego, że nie miałem doświadczenia, bo zdobyłem je dzięki Mabel - ale dlatego, że nigdy nie znałem takiej kobiety.Stała tuż za mną, trzymając w rękach buty.Uśmiechała się.Otworzyłem przed nią drzwi.Wkroczyła do środka i znów mnie pocałowała, śmiejąc się radośnie, zupełnie jakbym przeniósł jąprzez próg w dniu ślubu.Przypomniałem sobie, że Rosjanie nigdy nie witają się przez próg i Łotysze zapewne też, zatem być może jej pocałunki były pewnego rodzaju uroczystym odczynianiem uroków.Zapytałbym ją o to, ale nie mogłem wydobyć głosu.Zaniknąłem drzwi.Przeszedłem przez pokój, żeby włączyć grzejnik, stary elektryczny konwektor.Miał on to do siebie, że gdy w pokoju było zimno, wydmuchiwał ciepłe powietrze z ogromnym wigorem, lecz później robił to nierównomiernie, jak drzemiący stary pies.Wyszedłem do kuchni po wino.Kiedy wróciłem, nie było jej w pokoju.Spod drzwi do łazienki wydobywało się światło.Ułożyłem na stole starannie noże, widelce, łyżki, ser, wędlinę, szklanki, papierowe serwetki i wszystkie rzeczy, które wpadły mi do głowy.Chowałem się za stwarzającym dystans rytuałem gościnności.Drzwi do łazienki otworzyły się i pojawiła się w płaszczu Brandta, który pełnił rolę szlafroka.Sądząc po gołych nogach, pod spodem miała niewiele więcej.Uczesała sobie włosy.W bezpiecznych mieszkaniach zawsze trzymamy szczotkę i grzebień dla gości.Pamiętam, co sobie wtedy pomyślałem: jeśli jest tak zła, jak sądzi Haydon, postępuje naprawdę nikczemnie, zdradzając Brandta w jego własnym płaszczu.A dla mnie było straszne, że wybrała właśnie mnie, i to wtedy, gdy moi agenci odbywali niebezpieczną misję z kapsułkami trucizny w kieszeniach.Nie miałem jednak poczucia winy.Wspominam o tym, aby wyjaśnić, że chcąc ostudzić pożądanie, myślałem o różnych sprawach.Pocałowałem ją i zdjąłem z niej płaszcz.Nigdy przedtem, ani nigdy potem nie widziałem kogoś równie pięknego.Prawda jest taka, że nie umiałem jeszcze rozróżniać prawdy od piękna.Były dla mnie jednym i tym samym, więc odczuwałem wobec niej tylko podziw.Jeśli podejrzewałem ją o coś, to widok tego nagiego ciała przekonał mnie o jej niewinności.O tym, co się stało później, niech mówią obrazy, które zachowałem w pamięci.Nawet teraz, wspominając tamte chwile, widzę dwoje innych ludzi, a nie nas.Naga Bella przy słabym świetle ognia leży na boku jak wtedy, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem ją w domu Brandta.Przynoszę z sypialni kołdrę.- Jesteś taki piękny - szepcze.Nie przyszło mi do głowy, że ja także budzę jej podziw.Bella przy oknie.Światło z cmentarza zamienia jej ciało w doskonały posąg, zabarwia skórę na złoto i pokrywa jej piersi delikatnym wzorem.Bella całuje twarz Neda, setki drobnych pocałunków, które pobudzają go do życia.Bella śmieje się ze swego nieskończonego piękna i naszych splątanych ciał.Zamienia śmiech w miłość, czego nigdy jeszcze nie zaznałem, aż każda cząstka naszych ciał staje się przedmiotem celebracji, który trzeba osobno wycałować, wypieścić i podziwiać.Bella odsuwa się od Neda, żeby oddać mu siebie, odchyla głowę, przyj - muje go i nieprzerwanie coś szepcze.Rozpoczyna szczytowanie, wygina się łukiem do tyłu i nagle wydaje z siebie okrzyk, który kieruje do mnie i do umarłych.Jest w tej chwili najbardziej żywą z istot na ziemi.Ned i Bella wreszcie spokojni, stoją przy oknie i spoglądają na cmentarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl