do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Wyprawić ciebie i innych ludzi do lasu bez nadziei na powodzenie tylko dlatego że lękamy się o bliskich, znaczyłoby skazać osadę.A osada to w pierwszym rzędzie nie ja i Borys, i nawet nie ty, lecz te dzieciaki, które bez nas sobie nie poradzą.No dobrze, pójdziemy do lasu.Kto zostanie we wsi?– Mnóstwo ludzi – odparł Oleg.– Stary, i Veitkus, i kobiety, i Liza.Dużo.– Veitkus jest chory i słaby.Stary również.W osadzie nie zostanie żaden obrońca.Rozumiesz, żaden obrońca!– Nie masz racji – powiedział Stary.– Jeśli będzie trzeba, to i my jeszcze na coś się przydamy.– Jeśli w lesie nie poradzi sobie Dick z Kazikiem – ciągnął Siergiejew, jakby w ogóle go nie słyszał – to Oleg i ja mamy znikomą szansę ich odszukać.Za to wiele możliwości na to, że nigdy już nie dotrzemy do statku.Zapomniałeś o tym?– Statek poczeka – powiedział uparcie Oleg.– Zapomniałeś, dlaczego nie puściliśmy cię na wyprawę balonem? Dlatego że musisz dojść do statku.– A jeśli pójdę na statek, kto wówczas obroni osadę? – Oleg znalazł słabe miejsce w argumentacji Siergiejewa i natychmiast się w nie wczepił.– Kto? Sam pan przecież mówił! Mamy więc siedzieć i czekać?– Żyjemy pod naporem konieczności – powiedział Siergiejew.– Żyjemy zawsze pośród napierającego zewsząd zła.I pozostajemy ludźmi, ponieważ nigdy nie przestajemy myśleć.– I dlatego nie idziemy teraz na pomoc Mariannie!– Zamknij się! – wybuchnął nagle Stary.– Wydaje ci się, że Siergiejewowi łatwo jest tak rozumować? Jesteś już dorosłym mężczyzną, naszym spadkobiercą.Następcą tronu w naszym miniaturowym królestwie.Liczymy na ciebie, a ty się z nami spierasz jak smarkacz.Kochasz Mariannę.– Co? – Oleg szczerze się oburzył.– Nic podobnego!– To widać gołym okiem – uśmiechnął się Stary – chociaż sam tego bardzo długo się nie domyślałeś.A teraz chyba wreszcie zrozumiałeś i dlatego się oburzasz.– Dobra, nie ma się o co kłócić – powiedział Siergiejew, wstając.– Rozkrzyczeliście się na całą wieś.Oleg odwrócił się od nich.Zakochany czy nie zakochany nic ich to nie obchodzi.Wiedział już, że ucieknie nocą z osady i sam odnajdzie Mariannę! No i Dicka, rzecz jasna.Kazika też.Trzeba tylko wziąć się w garść i nie dyskutować.Balonem nie mógł polecieć, bo mu nie pozwolili, ale w pójściu do lasu nikt mu nie przeszkodzi!– Apeluję do twojego rozumu, którego, jak się okazuje, masz niewiele – powiedział Siergiejew.Oleg nie chciał go słuchać, ale słowa do jego świadomości docierały.– Droga do statku jest nam już znana i stosunkowo, powtarzam, stosunkowo bezpieczna.I to jest twoja droga.Oleg.To jest twój los i odbicie losów osady.Gdyby nawet mojej córce przydarzyła się tragedia.– on umyślnie powiedział „moja córka”, żeby Oleg zrozumiał – gdyby żadnej bazy nie było i nikt nas tu nie znalazł, to jednak w najgorszym razie zostaje statek.I zostajesz ty.Zrozumiałeś?– Zrozumiałem – powiedział tępo Oleg, zupełnie jak na lekcji.– Ni diabła nie zrozumiał – powiedział Stary.– Za nic nie chce zrozumieć, że nie należy do siebie.Że bywają w życiu takie chwile, kiedy człowiek nie ma prawa należeć tylko do siebie.To zdarza się wtedy, gdy od jego postępków zależą losy innych ludzi.* * *Wieczorem, kiedy ściemniło się, a matka nie wróciła jeszcze od Lindy, z którą coś szyła, Oleg zapakował swój niewielki plecak.Wygarnął z pudełka stojącego na półce całą mąkę i słodkie korzonki, nie zostawiając w domu niczego, naostrzył starannie nóż.Naturalnie mógł wziąć jeszcze kuszę, ale kusza będzie przeszkadzać w marszu, a będzie musiał iść bardzo szybko, poza tym zaś niemal przed każdym drapieżnikiem można uciec.Olega opanował upór.Doskonale rozumiał, że nie ma racji, że rację mają starsi, ale była to racja zimnego okrucieństwa, z którą nie mógł się pogodzić.Przecież nie odmawia pójścia na statek, wybierze się tam później, ale teraz oni tam w lesie czekają na pomoc, a my tutaj sobie gadamy.Wyobraził sobie jak pójdzie – na przełaj, w stronę bagien i rzeka.Nie bał się, chociaż gdyby mu kazali pójść nocą do lasu, nie wiadomo dokąd, samemu, kazali pójść w zwyczajnym życiu, śmiertelnie by się przeraził.Ale teraz ważne było tylko i jedno: niezauważalnie wymknąć się z osady i dojść przez noc tak daleko, żeby nie zdołali go dopędzić i zawrócić.A po nich I wszystkiego się można spodziewać!Wieczór ciągnął się i ciągnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl