do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiały przyznać, że cmentarz i rozkopane groby nie wydawały się już tak przerażające, gdy wokół uwijali się policjanci.Poczuły, że wszystko będzie w porządku, że na pewno znajdą tego łotra, który dokonał takich zniszczeń.- Tego nie zrobił jeden człowiek - usłyszały, jak sierżant Żelazko mówi do innego policjanta, robiącego jakieś notatki.- Musiało ich być co najmniej dwóch, obaj silni i sprawni, co oznacza - niebezpieczni.Patrz, z tego grobowca odsunięto marmurową płytę, obydwa groby zostały rozkopane aż do trumny, czyli bardzo głęboko.- Tego na pewno nie zrobił jeden człowiek - powiedziała z przekonaniem Weronika, powtarzając słowa sierżanta i przypominając sobie tajemniczą postać w pelerynie, którą widziały na cmentarzu.- Prawdopodobnie było ich dwóch, i to dwóch osiłków - dodała, myśląc z ulgą, że nawet tak potężna kobieta jak ich gospodyni nie zdjęłaby sama marmurowej płyty z grobu.Ale Matylda wysnuła zupełnie inne wnioski.Dwóch i na dodatek silnych - taki opis pasował do Kuby i Maćka.Obaj wysportowani, silni.Zaledwie parę dni temu podziwiały, z jaką łatwością wyjęli z zepsutego traktora pani Marii silnik, który potem fachowcy za pomocą podnośnika z trudem umieścili na pace samochodu.Czy mogli zdewastować groby? Oczywiście, że mogli.Potem jak gdyby nigdy nic przyszli do kościoła i umówili się z nimi na cmentarzu, żeby mieć alibi.Tak, to by się zgadzało.„Będę musiała poważnie pogadać z Werą, myślała gorączkowo Matylda, nie ma wyjścia, musimy za nimi trochę połazić, zobaczyć, dokąd chodzą i co tak naprawdę robią”.- Na takich to kary nie ma - mówił tymczasem sierżant, gdy szli w kierunku wyjścia.- Zawsze latem zdarzają się tu podobne historie.Małolaty przyjeżdżają na wakacje, dowiadują się o ukrytych skarbach i zaczynają poszukiwania.I nawet jak złapiemy takich delikwentów, to okazuje się, że nieletni, niekarani, że z dobrych domów.Wracają do siebie, a my tu zostajemy z całym tym bigosem.Nawet czas nie narobi takich zniszczeń, jak kilku szukających przygód gówniarzy!Weronika drgnęła nerwowo na słowo „bigos”.Jej żołądek gwałtownie się skurczył i pomyślała, że jeszcze moment, a padnie z głodu.Tymczasem Matylda zapytała trzeźwo:- Jakie skarby? Mówi pan o tym, co rzekomo pochowali uciekający stąd po wyzwoleniu Niemcy? A więc to prawda?- Prawda, prawda.Zresztą, zapytajcie waszej gospodyni - Żelazko przekręcił kluczyk w stacyjce, tak-tak poprzednio kopnął w pedał i znowu ryk motoru zagłuszył wszystko, nawet ich myśli.Na pożegnanie sierżant służbiście przypomniał im, żeby nie wyjeżdżały bez uprzedzenia, i poprosił, by informowały go o wszystkim, co wyda im się niezwykłe.Już w sieni poczuły smakowite zapachy z kuchni.- Pani Mario, już dwie osoby wspomniały nam, że mąż pani znalazł kiedyś prawdziwy skarb - powiedziała Weronika, gdy wreszcie wróciły, usiadły przy stole i czekały, aż gospodyni nałoży im na talerze parującego bigosu.- Opowie nam pani o tym?- To było kilka lat temu podczas remontu kapliczki przy cmentarzu - zaczęła pani Maria.- Julian, skrobiąc ścianę, natrafił na zamurowany otwór, w środku którego był garnek, taki zwykły gliniak, wypełniony złotymi monetami.- Tato był sołtysem.Wszystko, co się działo potem, przetaczało się przez nasz dom - opowiadał Jasiek.- Byłem mały i nie mogłem zrozumieć, dlaczego nie możemy zachować tego skarbu.Jakbym ja takie coś znalazł, to za nic bym nie oddał.W końcu znalezione należy do znalazcy, nie?- Nie, synku - przerwała mu cicho matka.- To nie były nasze pieniądze, trzeba było oddać.Kiedyś mógłby się po nie zgłosić właściciel i co mu byśmy wtedy powiedzieli? Przejedliśmy pana majątek, wielmożny panie Niemcu?- To mógł się tato nie przyznawać! - nie ustępował Jasiek.- Myślisz, że to byłoby uczciwe? - pani Maria stanęła naprzeciw syna, wytarła ręce w fartuch i najwyraźniej szykowała się do dłuższej pogadanki.Na szczęście do rozmowy wtrąciła się nagle Hanka.- A dlaczego ja nic o tym skarbie nie wiem? - zapytała zdziwiona.- Bo ciebie nic nie interesuje, tylko szmaty - powiedział z wyższością Jasiek.-Gdybyś była ciekawa świata, to byś na pewno już dawno o wszystkim wiedziała ze szczegółami, tym bardziej że to dotyczy twojego ojca.Zresztą - w zeszłym tygodniu, kiedy było włamanie do naszego kościoła, kościelny przypomniał tę historię, pamiętasz? Nawet mówił o naszym ojcu.- To nie było jedyne cenne znalezisko od czasów wojny.Co jakiś czas ziemia wypluwa kolejne, mniej lub bardziej cenne przedmioty.Nic dziwnego, że ludzie karmią się opowieściami o ukrytych skarbach - powiedziała pani Maria.-Szczególnie popularna jest historia o złocie, ukrytym na cmentarzu.Podobno w jednym z grobowców po wojnie zostały zakopane sztabki złota.Ludzie nie dają za wygraną, szukają.Nie był to pierwszy akt wandalizmu na naszym cmentarzu.- Z tym złotem, to może być prawda - powiedział Kuba.- Podczas praktyki studenckiej kilkanaście kilometrów stąd odkopaliśmy kuferek, w którym były szachy! Na początku się zdziwiliśmy, bo po co zakopywać w ziemi drewnianą szachownicę i metalowe piony? Ale potem kolega zaczął skrobać paznokciem po gońcu, który miał dość niezwykły kształt, i wtedy okazało się, że piony są ze szczerego złota.Kiedy tak siedzieli, jedli i opowiadali sobie niezwykłe historie, Matylda pierwszy raz od makabrycznego odkrycia na cmentarzu uspokoiła się i odprężyła.Ze wstydem pomyślała o swoich podejrzeniach wobec tych fajnych chłopaków.Poczuła się głupio, zwłaszcza wtedy, gdy złapała spojrzenie Wery pod tytułem: a nie mówiłam!- Ale uciekałyście z tego cmentarza, nie ma co, odważne panienki - zaśmiał się Maciek na wspomnienie panicznego odwrotu dziewczyn.- Nie ma się z czego śmiać.To wcale nie jest miły widok, takie otwarte groby.I nie wiadomo, czy przypadkiem nie wyrzucili z trumny zwłok? - mówiła powoli Matylda.- Nie wiadomo? To znaczy, że nie widziałyście, czy złodzieje otwarli trumny? - zdziwił się Maciek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl