do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bardzo dobrze tañczysz, Mike - szepnê³a mu do ucha.Skrzywi³ siê, gdyprzygryz³a je delikatnie zêbami.- Dziêki, ale nie ma potrzeby a¿ tak siê emocjonowaæ - stwierdzi³ oschle.- Dan by³ zaszokowany - powiedzia³a chichocz¹c.- Ci¹gle mówi³ o ¿onie idzieciach.Naprawdê ma ¿onê i dzieci?- Oczywiœcie.Chyba troje.- To typ wieœniaka - stwierdzi³a.- Ma rozum w rêkach.Ty jesteœ inny.Abbot zaœmia³ siê w duchu, wyobra¿aj¹c sobie oburzenie Parkera, gdyby us³ysza³,¿e ktoœ okreœla go jako wieœniaka.- W jakim sensie jestem inny?- Dobrze wiesz - odpar³a.- Witamy w organizacji, Mike.Postara­my siê, ¿ebyœby³ szczêœliwy.Uœmiechn¹³ siê w pó³mroku.- Czy Jack Eastman siê pod tym podpisze?- Nie przejmuj siê nim - odpar³a nieoczekiwanie ostrym tonem.- Jack zrobi to,co mu ka¿ê.On nie jest.- Zamilk³a i wê¿owym ruchem przywar³a piersiami dojego torsu.- Bêdziesz szczêœliwy ze mn¹ - wyszepta³a.Muzyka przesta³a graæ, ale Jeanette odsunê³a siê od niego dopie­ro po d³u¿szejchwili.Odprowadzi³ j¹ do stolika.Zdawa³o mu siê, ¿e w oczach Eastmanadostrzeg³ drwi¹cy b³ysk.- Nie jestem jeszcze zmêczona - oznajmi³a panna Delorme.- Mi³o mieæ dotowarzystwa trzech mê¿czyzn.ChodŸ, Jack.Eastman zabra³ j¹ z powrotem na parkiet, a Abbot opad³ na krzes³o obok Parkera.Stwierdzi³, ¿e trochê siê poci.„To pewnie z powodu upa³u" - pomyœla³, bior¹cdo rêki nape³niony ponownie kieliszek szampana.Parker przygl¹da³ siê t³umowi na parkiecie.- Ta kobieta mnie przera¿a - stwierdzi³ ponuro.- Co zrobi³a? Próbowa³a zgwa³ciæ ciê w tañcu?- Cholera, niewiele brakowa³o.- Parker zrobi³ siê znów ró¿owy na twarzy.-Bo¿e, gdyby moja stara mnie zobaczy³a, jutro by³by rozwód.- RozluŸni³ko³nierzyk koszuli.- To prawdziwy ludojad.- Zdaje siê, ¿e mamy dok³adny podzia³ zadañ - stwierdzi³ Abbot.- Ty zajmujeszsiê torped¹, a ja Jeanette.- Wypi³ ³yk szampana.- A raczej ona zajmuje siêmn¹, o ile dobrze zrozumia³em.Uœwiadomi³ sobie, ¿e siê uœmiecha.* * *Zostali w Paon Rouge doœæ d³ugo, jedz¹c kolacjê i ogl¹daj¹c kabaret.Wyszlioko³o drugiej nad ranem.Mercedes czeka³ na zew­n¹trz.Eastman usiad³ z przoduobok kierowcy, a Abbot znalaz³ siê ko³o ubranej w b³yszcz¹c¹ srebrn¹ pelerynêJeanette, która ociera³a siê o niego ramieniem i udem.Samochód ruszy³.Po chwili Abbot popatrzy³ przez okno na morze i stwierdzi³:- By³oby dobrze wiedzieæ, dok¹d jedziemy.- Dowiesz siê - odpar³a Jeanette, otwieraj¹c papieroœnicê.- Daj mi ognia.Pstrykn¹³ zapalniczk¹ i zobaczy³, ¿e Parker siedzi z drugiej strony obokJeanette, rozluŸniaj¹c ciasny ko³nierzyk.- Ty tu jesteœ szefem.Samochód jecha³ dalej bez przeszkód drog¹ prowadz¹c¹ z Bejru­tu do Trypolisu.Zastanowi³o go, dok¹d ich wiezie - i po co.Nie myœla³ o tym jednak d³ugo, gdy¿w tej samej chwili wóz skrêci³ i zatrzyma³ siê przed drewnianymi wrotami, któreotworzy³ jakiœ Arab.Mercedes wjecha³ na du¿y dziedziniec i stan¹³.Kiedy wysiedli, Abbot rozejrza³ siê wokó³.By³o ciemno, ale na ile zdo³a³ siêzorientowaæ, znajdowali siê w jakiejœ fabryce.Na tle mrocznego nieba majaczy³ykontury du¿ej szopy, a jeszcze dalej skrzy³o siê na powierzchni morza œwiat³oksiê¿yca.- Têdy -powiedzia³ Eastman i Abbot pod¹¿y³ za nim do biura.Pierwsz¹ rzecz¹,któr¹ ujrza³, gdy tylko rozb³ys³o œwiat³o, by³a stoj¹ca pod œcian¹ jego w³asnawalizka.- Go u diab³a.?- Zostajecie panowie tutaj - oznajmi³ Eastman.- W s¹siednim po,koju stoj¹ dwa³Ã³¿ka.Niestety, nie ma ³azienki, ale jest umywalka.- Spojrza³ na Jeanette, apotem ponownie na Abbota.- Powinno panom byæ ca³kiem wygodnie - stwierdzi³drwi¹co.- Ali bêdzie wam gotowa³.- Zostaniecie tutaj do zakoñczenia prób z torped¹ - oznajmi³a Jeanette.- Odwas samych zale¿y, ile czasu to potrwa.- Uœmiechnê³a siê i doda³a beztrosko: -Ale bêdê was odwiedza³a.Czêsto.- Odwró­ci³a siê do Parkera i zapyta³a nagle:- Ile czasu zabior¹ przeróbki?Parker wzruszy³ ramionami.- Dwa tygodnie, je¿eli dostanê odpowiedni sprzêt.Bez niego potrwa to cholernied³ugo albo w ogóle siê nie uda.Ale najpierw musze mieæ torpedê.Skinê³a g³ow¹.- ChodŸcie ze mn¹.Wyszli za ni¹ z biura i pod¹¿yli przez podwórze do wielkiej szopy.Ali wyj¹³du¿y klucz i otworzy³ drzwi, a potem stan¹³ z boku, pozwa­laj¹c im wejœæ.Szopamia³a dwa poziomy.ZnaleŸli siê na podeœcie, z którego widaæ by³o g³Ã³wnywarsztat.Drewniane schody prowadzi³y na dó³.Abbot spojrza³ przez barierkê i powiedzia³:- A niech mnie diabli! Musia³aœ byæ bardzo pewna, ¿e siê doga­damy, co?W md³ym œwietle po³yskiwa³a u³o¿ona na koz³ach œmiercionoœna torpeda.Lœni³adziêki pokrywaj¹cej j¹ cienkiej warstwie ochronne­go smaru.Abbot odniós³wra¿enie, ¿e jest ogromna.Natychmiast zaœwita³o mu pytanie: jak, do cholery, wci¹gu zaledwie trzech dni ta suka zdoby³a torpedê?5Warren przegl¹da³ ponownie mapy, zaznaczaj¹c piórem przebyt¹ dotychczas trasê.Dwa tygodnie, które spêdzili w Kurdystanie zosta³y zmarnowane, ale jego zdaniemnie mogli post¹piæ inaczej.Istnia³a szansa, choæ z pewnoœci¹ niewielka, ¿enatkn¹ siê na Speeringa i nie nale¿a³o jej marnowaæ.Dwa tygodnie okaza³y siêjednak bezowocne.Wrócili zatem do Teheranu w nadziei, ¿e coœ odkryj¹, choæ nie mia³ pojêcia co.Wiedzia³ jedynie, ¿e dozna³ pora¿ki, i to dotkliwej.Za ka¿dym razem, gdymusia³ pisaæ do Helliera i przyznawaæ siê do niepowodzenia, wœcieka³ siê iprzeklina³.Pocieszaj¹ce by³o jedynie to, ¿e Abbot i Parker najwyraŸniej nieŸlesobie radzili w Libanie.Jego „polisa ubezpieczeniowa" mog³a okazaæ siêzbawienna.Na razie jednak zniknêli mu z oczu i nie wiedzia³, co o tym myœleæ.Johnny Follet przyjmowa³ wszystko ze spokojem.Nie mia³ pojê­cia, czego Warrentak wytrwale szuka i nie obchodzi³o go to specjal­nie, dopóki mu p³acono.Ju¿dawno przesta³ odnosiæ siê do Warrena z niechêci¹.Czu³ siê w Teheranie ca³kiemdobrze i traktowa³ pobyt tam jako mi³e egzotyczne wakacje.Przechadza³ siê poulicach, ogl¹­da³ widoki, znalaz³ sobie nawet odpowiednie towarzystwo.Niepokoi³ siê natomiast Ben Bryan, choæ nie a¿ tak, jak Warren, byæ mo¿edlatego, ¿e nie na nim spoczywa³a odpowiedzialnoœæ za powodzenie akcji.Œlêczeli razem nad mapami pó³nocno-zachodniego Iranu, próbuj¹c odgadn¹æ, gdziemóg³ siê ukryæ Speering.- To bez sensu - stwierdzi³ Ben.- Gdybyœmy mieli brytyjskie mapy sztabowe,mo¿na by jeszcze na coœ liczyæ, ale po³owa tych cholernych dróg nie jest tu wogóle z-aznaczona.- Wiêc co robimy? - spyta³ Warren [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl