do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy Eos — Matka Jutrzenka, wschodziła nad horyzontem, jej syn Memnon żalił się i skarżył dźwiękiem, który, choć nie był ludzki, chwytał wszystkich za serce.Wspominają o tym Strabon i Pauzaniasz.Już w czasach dużo późniejszych, w 130 roku naszej ery, Hadrian wraz ze swą małżonką Sabiną czekali tutaj, aby usłyszeć ten dźwięk.Cierpliwość ich była hojnie nagrodzona, usłyszeli bowiem skargę tak żałosną, że wzruszyła ich jak nic przedtem.Odkąd jednak Septimus Severus kazał „odbudować” górną część posągu, do czego użyto bloków piaskowca, dźwięk nigdy się już nie powtórzył.Do dziś nie mamy żadnego niezawodnego naukowego wyjaśnienia, jak powstawał dźwięk, sam fakt jednak jest niewątpliwy).Kolumny Memnona skruszył wiatr stuleci.Vansleb widział przynajmniej jeszcze dolną część jednego z posągów.Petrie widział już tylko ich szczątki i mógł jedynie pośrednio wyciągać wnioski.Wysokość każdej z tych dwóch królewskich postaci obliczał na dwanaście metrów.(Długość średniego palca u ręki południowego kolosa wynosi 1,38 metra.) Opodal znalazł Petrie wejście do grobowca piramidy w Hauwara, a tym samym zaginiony grobowiec Amenemheta i jego córki Ptahnofru.Znalezisko to jeszcze i dziś zasługuje na to, aby dokładnie opowiedzieć jego historię.Nie możemy w tej książce, która nie jest biografią Petriego, wyliczyć wszystkich jego prac wykopaliskowych.A Petrie „kopał” przez całe życie.Nie specjalizował się na żadnym określonym obiekcie, tak jak to uczynił na przykład Evans, który poświęcił dwadzieścia pięć lat na badania samego tylko pałacu w Knossos.Petrie faktycznie „przesiewał” cały Egipt, odbywając przy tym wędrówki przez trzy tysiąclecia.Stał się zwłaszcza — rzecz dla niego charakterystyczna — znawcą rzeczy najmniejszych, najbardziej familiarnych, jakie Egipcjanie pozostawili po sobie: ceramiki i całej drobnej sztuki plastycznej (dokonał tu pracy pionierskiej, pierwszy poddając ją periodyzacji), a zarazem znawcą tego, co Egipt pozostawił po sobie największego, najwznioślejszego i co zachowało się po nasze czasy — olbrzymich, wznoszących się wysoko ku niebu grobowców-piramid.Czytelnik, którego w ostatnich rozdziałach raczyliśmy więcej historią niż historiami, więcej wyliczeniem faktów niż przeżyciami ludzi, prawdopodobnie zaczyna się już niecierpliwić.Spodziewam się, że następne rozdziały wynagrodzą mu dotychczasowe rozczarowania.W 1880 roku pod piramidami w Gizeh pojawił się dziwny Europejczyk.Po zbadaniu terenu znalazł jakiś opuszczony grobowiec, który już przedtem kto inny, kto używał go być może jako magazynu, zaopatrzył w drzwi.Dziwny przybysz oznajmił swemu tragarzowi, że ma zamiar zamieszkać w tym grobie.Istotnie, następnego dnia już się tu urządził.Na skrzyni kopciła lampa naftowa, w kącie syczała spirytusowa kuchenka: William Flinders Petrie był zainstalowany.Odtąd co wieczór, o godzinie, gdy ziemię spowijały granatowe cienie nocy, rozebrany do naga przełaził przez gruzy piętrzące się u stóp wielkiej piramidy, docierał do wejścia i podobny do widma błąkającego się po martwych komorach, znikał w grobowcu.Po północy znowu zeń wyłaził.Miał rozpalone oczy, bolała go głowa, cały był zlany potem, wyglądał jak człowiek wypuszczony z rozpalonego pieca.Potem przykucnąwszy przed swą skrzynią kopiował zrobione naprędce w piramidzie notatki, spisywał pomiary, przekroje podłużne i poprzeczne, spadzistość korytarzy i rozwarcie kątów, rozważał pierwsze hipotezy.Hipotezy? Czegóż mogły dotyczyć? Czyż mogły istnieć jeszcze jakieś tajemnice piramidy, która stała tu od tysięcy lat, widoczna dla wszystkich? Już Herodot ją podziwiał (nie wspominając ani słowa o Sfinksie), a starożytni nazwali ją jednym z siedmiu cudów świata.Ale cudem jest to, co niepojęte.Czyż więc ludziom XIX wieku, zracjonalizowanej i zmechanizowanej epoki, ludziom pozbawionym wiary i nie mającym żadnego zrozumienia dla wzniosłości, jaka może tkwić w dziełach materialnie nieużytecznych, samo istnienie piramid nie musiało się wydawać zadziwiającą zagadką?Wiedziano, ze piramidy były grobami, olbrzymimi domami-sarkofagami.Ale cóż, na Boga, skłoniło faraonów do wznoszenia w tym celu budowli o rozmiarach nie mających sobie równych na ziemi? (Tak sądzono wówczas.Dziś po odkryciach w Ameryce Środkowej wiemy, że w dżungli Tolteków wznoszono podobne budowle).Co zmuszało faraonów, by swe grobowce przeobrażać w fortece z tajemnymi przejściami, ślepymi drzwiami, ślepymi szybami kończącymi się nagle przed jakimś granitowym blokiem? Co skłoniło Cheopsa do tego, by nad swoim grobowcem zbudować górę z dwóch i pół miliona metrów sześciennych piaskowca? Petrie, który pracował noc w noc, prawie oślepły, z trudem chwytając oddech w wysuszonym powietrzu na poły zasypanych korytarzy, był zdecydowany rozwiązać naukowymi metodami swego stulecia zagadkę piramid, przeniknąć tajemnicę, dlaczego je wznoszono, poznać sposób ich budowy, znaleźć odpowiedź na wszystkie pytania nasuwające się każdemu, kto je oglądał.Wiele osiągniętych przez Petriego rezultatów znalazło potwierdzenie, wiele innych zdementowały późniejsze badania.Gdy dziś mówimy o piramidach, nie opieramy się tylko na tym, co mówił niegdyś Petrie.Liczby, które przytaczamy, pochodzą juz z nowszych badań.A gdy po raz pierwszy podążamy tropem rabusiów, którzy dzieło faraonów sprowadzili do absurdu, obieramy sobie znowu Petriego za przewodnika.Cofnijmy się w czasy odległe od nas o cztery tysiące lat.Znad brzegu Nilu sunie pod górę tłum nagich niewolników.Są wśród nich i biali, i czarni, jedni o płaskich nosach, inni o grubych wargach i ostrzyżonych głowach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl