do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sam nie wiedziałem, czego szukam.Część z numerami adwokatów składała się z osiemnastu stron.Niektórzy mieli na imię John.Ale, co z tego? Nie zamierzałem do nich dzwonić.Kiedy przeglądałem kolejne strony, mój wzrok padł na nazwę firmy: Carson Kidder i Diehl.Znalazłem nazwiska zaczynające się na literę „V”.Wśród wymienionych tam adwokatów był Carson Verrill, adwokat Craiga.Dodzwoniłem się do niego bez trudu.Verrill powiedział, że Errol Blankenship jest adwokatem Craiga.Potem spytał, kim jestem i czego chcę.Powiedziałem mu, że jestem przyjacielem Craiga i mam gabinet dentystyczny.Nie pytał o szczegóły, więc nie musiałem podawać fałszywego nazwiska.Następnie zadzwoniłem do Errola Blankenshipa.Sekretarka powiedziała mi, że go nie ma, i spytała, czy chcę zostawić wiadomość.Grabow, Grabow, Grabow.Część książki telefonicznej z numerami artystów liczyła kilka stron.Nie było tam żadnego Grabowa.Sprawdziłem pod „galerie”.Być może artysta, którego szukałem, miał galerię, ale nie nazwał jej swoim nazwiskiem.Zainwestowałem kolejne dziesięć centów i zadzwoniłem do Krzywej Galerii, która znajdowała się na Broadwayu, w SoHo.Odczekałem chwilę i już miałem odłożyć słuchawkę, kiedy zabrzmiał w niej zachrypnięty głos kobiecy.– Mam nadzieję, że mi pani pomoże – powiedziałem.– Miesiąc temu zobaczyłem obraz, o którym nie mogę zapomnieć.Chciałbym odnaleźć malarza.– Rozumiem.Chwileczkę, zapalę tylko papierosa.Czy widział pan ten obraz w naszej galerii?– Nie.– Nie? A gdzie go pan widział?No właśnie – gdzie?– W mieszkaniu dalekiego znajomego.Obraz pokazano na wystawie Outdoor Art Show przy Washington Square w zeszłym roku albo dwa lata temu.Mój znajomy kupił go.– Rozumiem.„To zdumiewające”, pomyślałem.– Wiem tylko, że malarz nazywa się Grabow – powiedziałem.– Grabow?– Grabow – powtórzyłem i przeliterowałem nazwisko artysty.– To imię czy nazwisko?– Wydaje mi się, że nazwisko.Ale równie dobrze może to być imię jego kota.– Chce go pan znaleźć?– Tak.Nie znam się na sztuce.– Ale zrobi pan wszystko, żeby zdobyć to płótno.– Tak.Rzadko się zdarza, żeby spodobał mi się jakiś obraz, ale tamten mnie zachwycił.Nie mogę o nim zapomnieć.Właściciele obrazu nie chcą go sprzedać.Postanowiłem znaleźć artystę.Jestem ciekaw, co jeszcze namalował, ale nie wiem, gdzie mieszka.Jego nazwiska nie ma w książce telefonicznej.Nie wiem, jak go znaleźć.– Więc zwrócił się pan do nas.– Tak.– Zwykle nikt nie dzwoni o tak wczesnej porze.Niech pan nie przeprasza.Chciałam dziś wcześniej zacząć pracę.Dzwoni pan do wszystkich galerii, które są w książce telefonicznej? Wykupił pan akcje firmy telekomunikacyjnej?– Nie, ja.– A może po prostu jest pan bogaty?– Nieszczególnie.– Jeśli ma pan trochę pieniędzy, mogę panu pokazać wspaniałe obrazy innych artystów.Proszę przyjść do naszej galerii.– Hm.– Obawiam się, że nie mamy żadnych obrazów malarza o nazwisku Grabow.Mamy natomiast obrazy i szkice artystki Denise Raphaelson.Nie słyszał pan o tej malarce, prawda?– Cóż.– Ale właśnie pan z nią rozmawia.Zaskoczyłam pana?– Oczywiście.– Naprawdę? Nie rozumiem dlaczego.Nigdy nie słyszałam o malarzu, który nazywa się Grabow.W tym mieście są miliony artystów.A raczej – tony.Dzwonił pan do wszystkich galerii?– Nie – powiedziałem.Tym razem kobieta nie przerwała mi, więc mogłem mówić dalej.– Na razie zadzwoniłem tylko do pani.– Naprawdę? To dla mnie wielki zaszczyt.Można wiedzieć, dlaczego wybrał pan moją galerię?– Podoba mi się nazwa Krzywa Galeria.– Nazwałam ją tak, ponieważ ten dom ma krzywe ściany.Z początku żałowałam, że nie nazwałam galerii swoim imieniem.Galeria Denise Raphaelson – wydawało mi się, że to brzmi lepiej, ale okazało się, że nazwa Krzywa Galeria podoba się klientom.Jakie obrazy maluje Grabow?„Skąd mam wiedzieć?”, pomyślałem.– Współczesne – zaryzykowałem.– A to niespodzianka.Byłam pewna, że to malarz flamandzki, który żył w szesnastym wieku.– Maluje obrazy abstrakcyjne.Figury geometryczne.– Czyli jest typowy.Nie wiedziałem, co to znaczy.– Tak – powiedziałem.– Wszyscy teraz tak malują.Nie mam pojęcia dlaczego.Pan lubi takie obrazy? Kolory i kształty bywają interesujące, ale nie ma w tym głębi.To sztuka dla dentystów.Wie pan, co mam na myśli?– Nie.– Byłem coraz bardziej zaintrygowany.– Takie obrazy wiszą w poczekalniach dentystycznych i hotelach.Nie chcę nikogo obrażać.Pasują do koloru ścian i wprawiają ludzi w miły nastrój.Ale, czy to jest prawdziwa sztuka, do cholery? To świetnie, że ktoś kupuje te obrazy i wiesza je w poczekalni dentystycznej.Jeśli pan jest dentystą, popełniłam straszną gafę.Jest pan dentystą?– Nie.– Sądząc po głosie, nie ma pan nic wspólnego z gabinetem dentystycznym.Pewnie wybija pan ludziom zęby.Mam kiepski humor.Może dlatego, że jest rano.O Jezu! A może jest już popołudnie?– Raczej tak.– SAG.– Słucham?– W SAG-u na pewno mają informacje na ten temat.Na pana miejscu kupiłabym obraz wybitnej malarki Denise Raphaelson.SAG to Stowarzyszenie Artystów z Gotham.Mają slajdy z obrazami wielu malarzy.Można się tam dowiedzieć, w której galerii wystawiono obraz danego artysty albo jak się z nim skontaktować, jeśli jego dzieła nie wisiały w galerii.Siedziba SAG-u znajduje się we wschodniej części Manhattanu.– Uwielbiam panią.– Naprawdę? To zdumiewające.Wiem o panu bardzo niewiele.To dobrze, że nie jest pan dentystą.Prawdę mówiąc, nie lubię dentystów.Ale założę się, że jest pan żonaty.– Nie jestem.– Waży pan trzysta funtów, ma pan cztery stopy i sześć cali wzrostu i kurzajki na całym ciele?– Nie mam kurzajek.– To prawdziwa ulga.Na samą myśl o kurzajkach robi mi się niedobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl