do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakieś dzikie zwierzę — albo coś znacznie gorszego.— Bigfoot! — zawołała Amaranta.A potem, w nagłym przerażeniu, dodała: — Dziecko!Ruszyli oboje biegiem w kierunku źródła dźwięku.Teren stał się bardziej nierówny, jak gdyby chciał im przeszkadzać właśnie teraz, kiedy tak im się spieszyło.Zbocze było pokryte gęstym poszyciem — wysokim zielskiem, małymi drzewkami, gęstymi krzakami i wyrastającymi korzeniami jakichś roślin, których przynależności gatunkowej nie był w stanie określić.Pokrzywy czepiały się jego spodni i parzyły skórę.Uskoczył na bok, by ominąć małą jarzącą się chmurkę, unoszącą się na wysokości jego kolan, po czym odkrył, że były to jedynie kwiaty jakiegoś leśnego zielska.Wpadł jedną nogą w jakąś dziurę i poleciał głową naprzód — zatrzymała go dopiero, tuż przed upadkiem, wisząca poziomo gałąź, której nawet nie zauważył w ciemnościach.— Nie tamtędy.Tędy — dookoła! — wołała zdyszanym głosem Amaranta.— Znam trochę tę okolicę.Przychodziłam tutaj z Łamaczem, kiedy animacja ustępowała.Jestem co prawda zdrowa i silna, ale nie potrafię biegać tak szybko jak ty.Naturalnie, że nie potrafi.Niewielu mężczyzn mogło mu w tym dorównać, a z tego, co wiedział — żadna kobieta.Stanowiło to pewien problem w ich sytuacji.Ona bowiem znała teren ale nie była w stanie dotrzymać mu kroku.On miał co prawda aż nadmiar sił, lecz marnował wiele energii, biegnąc w ciemności po nie znanym terenie.Oboje więc musieli zwolnić.Usłyszeli jeszcze jeden rozdzierający krzyk, gorszy od pierwszego.— Wielki Boże, Abraksasie! — zawołała.— Ocal to dziecko…Brat Paweł skoczył do przodu, zelektryzowany jej słowami — i wpadł na uschnięte drzewo.Kora obtarła mu twarz, pył drzewny oślepił oczy, które zaczęły boleśnie łzawić.Nie może przyspieszyć; nigdy tam nie dotrze.— Wydostańmy się z tego wąwozu — wydyszała Amaranta, tuż za jego plecami.Była doskonałym biegaczem — jak na kobietę.— Ale uważaj na skałę na grani…Brat Paweł podszedł do niej, objął ją lewym ramieniem w talii i zarzucił sobie na biodro.Niosąc ją, ruszył w górę zbocza.— To ta skała! — powiedziała.Nie widział nic, lecz wąwóz udało mu się opuścić.— Teraz grań — opada na jakiś jard — będziemy musieli skoczyć…Zwolnił, zdezorientowany.— Och — metr.— Odnalazł grań, postawił Amarantę na ziemi i skoczyli oboje w ciemność.Mogła to być bezdenna szczelina, jak te na wulkanie.Gdyby miał polegać tylko na wzroku, nie zaryzykowałby tego skoku.Ale nogi jego wylądowały na twardym gruncie.— Krótkie, strome zbocze, potem kawałek płaskiego — powiedziała.— I następne wzgórze.U stóp pasma skał objął ją ponownie ramieniem, jako że ciągle oddychała z trudem.— Mogę już trochę iść… mój Boże, ależ ty masz siłę! — zawołała.— To nie jest tylko siła fizyczna… Ulżyj tylko troszkę moim nogom — o tak.Pokierowała jego ramieniem.Kiedy wziął na siebie część jej ciężaru, przytuliła się delikatnie do niego.On jednak musiał iść dalej.Wspięli się na wzgórze — i stanęli twarzą w twarz z zadziwiającą wizją.Płaskowyż przed nimi iskrzył się miriadami nowików, których wybuchy tworzyły coś na podobieństwo galaktyki pełnej rozbłyskujących i gasnących gwiazd.Po lewej stronie znajdowało się bajkowe miasto z wysokimi wieżyczkami, pięknymi pałacami i minaretami, płonącymi jakimś wewnętrznym blaskiem; była to najwyraźniej przywołana przez kogoś animacja.Oznaczało to powrót zjawiska animacji, wypływanie jej z jakiegoś nie znanego źródła, ogarnianie coraz szerszych połaci terenu.Wkrótce pochłonie ona ich samych.Po prawej stronie, na drodze ewentualnej ucieczki, stał jakiś potwór.Stworzenie mierzyło około trzech metrów, było potężne i owłosione.Miało niedźwiedzie pazury i ryj dzika.Stopy były ludzkie, tyle że nieproporcjonalnie wielkie.— Gdzie jest dziewczynka? — spytał brat Paweł.— Nie tutaj — odpowiedziała Amaranta, odwracając się.Ten ruch spowodował, że jej lewa pierś znalazła się pod jego dłonią.Ciągle jeszcze oddychała bardzo szybko.— To było wycie Bigfoota, a nie krzyk dziewczynki; obawiałam się, że…Teraz dopiero informacja, którą utrzymywał w stanie zawieszenia, dotarła do niego w pełni.— Bigfoot! Chcesz powiedzieć, że Bigfoot rzeczywiście istnieje, że nie jest to tylko kwestia głosów i śladów? Materialny, widzialny…? — Puścił jej ramię.— Spójrz tam — powiedziała.— Kręci się w pobliżu animacji.Tymczasem granica animacji sunęła do przodu.Bajkowe miasto było piękne ale i przerażające, kiedy tak przybliżało się do nich.Mogli się w nim znaleźć nawet nie czyniąc żadnego ruchu, ale czy udałoby się im znaleźć z niego wyjście?— Sądzę, że dziecko jest albo bezpieczne, albo poza naszym zasięgiem — powiedział brat Paweł.— Mam nadzieję, że to pierwsze.Nie widzę krwi na łapach Bigfoota.Powinniśmy spróbować się stąd wydostać — i mam nadzieję, że inni uczynią podobnie.Będziesz już w stanie biec po równym terenie?— Nie mam wyjścia!Ruszyli biegiem przez płaskowyż.Bigfoot jednak ich dostrzegł.Z okropnym rykiem wystartował, żeby przeciąć im drogę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl