do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo to, co powiedziałeś, za dużo pieniędzy idzie na kupowanie akcji.Jeśli dojście rynku do równowagi potrwa, powiedzmy, ponad trzy miesiące, firma Craigallana nie będzie miała przez ten czas prawie żadnego kapitału - a sam wiesz, że nie można kontraktować zboża na naszą skalę bez pokrycia w pieniądzach.Greg namyślił się szybko.- Zgoda - powiedział - przyjadę.Załatwię wszystko tak, żeby wyjechać jutro i postaram się być jak najszybciej w Nowym Jorku.Greg zatelefonował następnie do Franceski prosząc, żeby spakowała mu torbę.- Muszę dostać się do Nowego Jorku w przeciągu dwóch dni, a Bóg raczy wiedzieć, co się może wydarzyć, kiedy będę w pociągu.- Ależ ąueńdo - zaprotestowała Francesca.- Dzisiaj wieczorem mamy Allandów na kolacji.- Przełóż to spotkanie na inny dzień.Wyjaśnij, że muszę jechać do Nowego Jorku w sprawach rodzinnych.Wiedział, że taka wymówka zadowoli hiszpańsko-amerykańskie małżeństwo.- Czy twój ojciec jest chory?- Chory? Zależy, jak to rozumieć.Przyjmijmy, że dostał gorączki, która grasuje akurat po kraju.Gregor poprosił sekretarkę, żeby zarezerwowała mu miejsce sypialne w pociągu jadącym do Nowego Jorku.- Na torpedę? - spytała, mając na myśli pociąg ekspresowy.Greg zamierzał potwierdzić: „Tak, na torpedę”, ale zatrzymał się w ostatniej chwili.Jeśli chciało się znaleźć wNowym Jorku naprawdę szybko, jaki środek komunikacji należało wybrać?Samolot.W kraju latały samoloty od Wybrzeża Wschodniego do Zachodniego, ale wykorzystywano je głównie, jako transport pocztowy.Niekiedy trafiali się też pasażerowie, skracając sobie znakomicie czas podróży.Samolot musiał lądować kilkakrotnie, aby uzupełnić zapas paliwa, ale nawet biorąc pod uwagę przystanki, przelot z San Francisco do Nowego Jorku trwał koło dwudziestu godzin.Gregor spojrzał na zegarek.Była jedenasta rano.Mógłby więc być w Nowym Jorku około południa nazajutrz, uwzględniając różnicę w czasie.Biorąc torbę z rąk Franceski wyjawił jej swój plan i przez chwilę obawiał się, że żona zemdleje.- Najmilszy - powiedziała, zarzucając mu ręce na szyję - nie rób tego! Bóg nie stworzył ludzi do latania w powietrzu.- Skarbie, Bóg nie stworzył również ludzi do tego, by niknęli z hukiem po stalowych szynach.To mi zaoszczędzi ponad dwa dni podróży.- A nawet, jeśli podróż zajmie ci dodatkowe dwa dni, to cóż takiego? Nic aż tak ważnego nie może zajść w zwykłych interesach.- Może, Frannie.Neil jest poważnie zatroskany.- Więc zamów rozmowę telefoniczną z Neilem.- Francesca urwała, uświadamiając sobie, że Neil nie może rozmawiać przez telefon.Spróbowała inaczej.- zadzwoń do ojca.Jeśli to on jest przedmiotem twojej troski, możesz to załatwić stąd.- Nie mogę go złapać, kochanie.O to chodzi.Zaszył się gdzieś z grupą przyjaciół i planują wykupić wszystko, co się da w strategicznym momencie spadku.Może ma rację, ale jeśli nie, to zmiecie go po prostu z powierzchni ziemi!- Nie jedź, amado mio - powtórzyła Francesca ze łzami w oczach.- Nie jedź! Nie jedź! Narażasz się na niebezpieczeństwo dla takiego głupstwa jak pieniądze!- Nie ma żadnego niebezpieczeństwa, Francesco.A pieniądze nie są wcale „głupstwem”.Nie było na niego sposobu.Francesca widziała, że jest zdecydowany, a pochodziła ze stron, gdzie wola mężczyzny jest prawem.Pochyliła więc głowę i otarła wzbierające na nowo łzy o ramię męża.- Dobrze, Gregorio.Jedź z Bogiem.Greg dotarł do Nowego Jorku akurat, kiedy wywieszano afisze ze stanem z czwartkowego popołudnia: RYNEK POGRĄŻA SIĘ CORAZ BARDZIEJ.Kupił „Daily News”; wstrząśnięty był tonem sprawozdania z giełdy.Rzuciły mu się w oczy sformułowania: „zalew sprzedaży.maklerzy nie mogą sobie poradzić.panika.” Greg pojechał taksówką do biura Vinnisona Charle.Arnold Charle, syn Williama Charle, przy pomocy którego Rob robił pierwsze interesy, potrząsnął głową w odpowiedzi na pytanie Gregora.- Nie wiem, gdzie on się podziewa, Greg.Udziela nam tylko instrukcji telefonicznych.- A jakie instrukcje dostałeś dziś po południu?- Żadnych.Ostatnie polecenie otrzymaliśmy o dziesiątej rano - wstrzymać wszelkie operacje.- Innymi słowy chcesz powiedzieć, że mój ojciec zainwestował olbrzymie sumy w akcje, które straciły koło trzech czwartych swojej wartości.- Tak.Ale - dodał Arnold, przeciągając dłonią po wymizerowanej twarzy - twój ojciec twierdził zawsze, że rynek musi z czasem odzyskać równowagę, jak to się zawsze dotychczas zdarzało.- Ma się podźwignąć z tego? - Spytał Gregor, rzucając wymowne spojrzenie na dywan usłany zwojami z taśmy telegraficznej pokrywającej podłogę biura.- Nie wiem, Greg.Nigdy w życiu nie widziałem czegoś podobnego.Greg udał się do Waldorfa.Ale apartament świecił pustkami, a Ellie-Rose, z którą skontaktował się telefonicznie, powiedziała mu, że ojciec nie zajrzał tam od ponad tygodnia.W kilka godzin później ogłoszono, że wielkie nowojorskie banki, którym przewodził J.P.Morgan and Company, wyasygnowały wspólnie dwieście czterdzieści milionów dolarów, by wesprzeć rynek papierów wartościowych.Ich zamiarem było dokonać nazajutrz zakupu akcji w granicach tej sumy, koncentrując się na papierach wartościowych wiodących przedsiębiorstw; celem operacji miało być uśmierzenie popłochu i paniki.Gregor słyszał nieomal głos ojca mruczący mu do ucha: „Widzisz, chłopcze? Wystarczy zastosować odpowiedni manewr.Zawsze można zarobić na operacjach giełdowych!”Ale sam ojciec okazał się, przynajmniej na razie, nieuchwytny.Chociaż Greg odwiedził wszystkie miejsca, w których Rob najchętniej spędzał czas, nie znalazł go nigdzie.Rob Craigallan wkroczył do biur Spółki Rolniczej Craigallana o dziewiątej trzydzieści następnego ranka.Jego syn Cornelius na widok ojca zerwał się na równe nogi.- Boże drogi, tato! Cóż ty robisz w Chicago? Myślałem, że jesteś w Nowym Jorku!- Nie, nie, tam sytuacja jest w pełni opanowana, Neil; zapewnił mnie o tym Wiggin z Chase National Bank wczoraj wieczorem.Więc teraz mam zamiar zrobić następny krok i dokonać największej w historii gry na zwyżkę; pokażę wszystkim na giełdzie, jak się robi interesy!- Posłuchaj, tato.- Nie, daj spokój, chłopcze; rynek dygocze nadal po tym, co się wczoraj wydarzyło w Nowym Jorku.Chodź, pójdziemy go wykupić.Cornelius nie zmrużył prawie oka od trzech dni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl