do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.* * *- No i jak tam? - zapytał stary czarodziej Jefrem Niechoroszew, widząc w progu zatroskane oblicze Gleba.- Idzie według planu - zapewnił go uczeń, po czym wyjąwszy z szafki malutki flakonik z ciemnego szkła, skierował się do wyjścia.Odnalazł swego podopiecznego przy stoliku letniej kawiarenki, gdzie cap zamierzał wychylić kilka browarów.Plan został zrealizowany błyskawicznie i z szaleńczą odwagą: odwróciwszy na kilka sekund uwagę ofiary, Gleb zręcznie chlusnął zawartością flakonika do wysokiej plastykowej szklanki.Podopieczny pokiwał łysiną, otrząsając się z dziwnej chwilowej słabości, pomrugał i podniósł plastykowe szklanisko do ust.Łyk.drugi.i trzeci.Po czym zakrztusiwszy się, runął do lady, drąc mordę, że mu trutkę wlali zamiast piwa.Póki skandalista ciął się z barmanem, obok stolika zmaterializował się miejscowy menel z ziemistym, pokancerowanym ryjem i nie tracąc ani chwili, wyżłopał resztkę zapaskudzonego piwa.Ciąg dalszy był zadziwiający.Sądząc z zachowania capa, napój miłosny, podobnie jak poprzednio wykonane działania, kompletnie go nie ruszył.Natomiast ukontentowany piwem menel już po upływie pół godziny szwendał się dokoła willi Żelaznej Lady, ochryple wykonując coś na kształt serenady, i nawet narysował na bramie przeszyte strzałą serce, za co został bezlitośnie poszczuty bulterierem.Co zatem robić, na jaki wariant się nastawić? Albo służebnica boża Domna tak dopiekła małżonkowi, że teraz nie było już czym go zahaczyć, albo cap był mądrzejszy, niż się wydawało, i podjął środki ostrożności.Powiedzmy - opasał się łykiem na gołe ciało.Poza tym, mówią ludzie, na magowe sztuczki dobrze działa pokrzywa, krwawnica i radioaktywna trawa czarnobylnica.Ale łyko najpewniejsze.Najgorsze, że w zapasie Gleb miał już tylko jeden jedyny czar, na dodatek niemający bezpośredniego przełożenia na problem miłości i wierności, mianowicie - mógł jeszcze zamówić próg.Gleb złapał taryfę i kazał się wieźć na Łysą Górę.* * *Latarnie na ulicy, wiadomo, nie świeciły.Blady, posiniaczony księżyc bezsensownie gapił się na gęste krzewy po obu stronach bramy do domu Taniuchy i na powykręcane konstrukcje będące kiedyś placem zabaw dla dzieci.Pewnie, Gleb Portniagin wcale nie musiał sterczeć w tej okolicy po zachodzie słońca, ale o to właśnie szło, że potrzeba już dawno stała się bardzo wyraźna.Diabli z dumą - ale stawką była kariera maga w ogóle.Trzy stopnie płaskiego nadproża Gleb zaklął z całą możliwą starannością.Pułapka była czymś w rodzaju energetycznych wnyków: kto w nie wstąpił, poddawany był natychmiastowemu przebiciu pozytywu do gleby, a konsekwencją było przerażenie nie do pokonania.Rozum podpowiadał, że nie może istnieć idiota, który raz tak koszmarnie przestraszony zaryzykuje tego typu przeżycie powtórnie!Od czasu do czasu z księżycowego półmroku do bramy pomykał obcy szary cień, mieszkaniec budynku, i za każdym razem podskakiwał, dotknąwszy podeszwą pierwszego stopnia.Wnyki były ukierunkowane imiennie, na konkretnego człowieka, niemniej negatem waliło od nich mocno.Nie bez związku z pułapką były dzisiejsze przenosiny podchmielonych wyrostków spod tej stałej dla blokersów bramy na przeciwległy koniec podwórza!Około wpół do dwunastej pojawił się właściwy człek.Szedł, podlec, i - o ile dobrze Gleb widział - uśmiechał się.Nie doszedłszy do bramy, jakieś pięć kroków od niej, stanął nagle, jakby przyspawany do asfaltu, a w przypuchniętych rysach odmalował się niepokój.Znaczy się poczuł.Wahał się minutę, ostrożnie przysunął bliżej.Podniósł stopę - i znowu opuścił.Czyżby wpadł na pomysł, jak to ominąć?Jest! Wkroczył! Zduszony wrzask - hulaka został odtrącony od bramy.Zaraz ucieknie.Nie.Wrócił i.Gleb własnym oczom nie wierzył: z szaleństwem na twarzy, pojękując ze strachu, cap jednakże pokonywał już trzeci stopień.Czy to Taniuchowe czary były silniejsze, czy może naprawdę się gnojek łykiem opasał.Pokonał.I wtedy z nieprzeniknionego mroku bramy wysunął mu się na spotkanie ogromny Portniagin.A był naprawdę straszny w tej chwili.- Ścierrrwo.! - rzekł z mocą, szeroko, niczym lew, otworzywszy paszcze.- Ja cię tu zaraz.do grobu! Rogala z ciebie.! Tak mi Święta Trójca.! Jak jeszcze raz spotkam, kanalio, pod domem Taniuchy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl