do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie włożyła na siebie żadnej z tych rzeczy.Zamiast tego wepchnęła je na powrót do małej torebki.Nie chciały się tam zmieścić.Były zapakowane bardzo precyzyjnie i wypełniały całą torebkę.A teraz nie potrafiła upchnąć ich ponownie w środku.Zostawiła je więc na łóżku.Podniosła ręcznik kąpielowy i okręciła się nim a róg umocowała mocno nad biustem.Podeszła do drzwi, wróciła do parapetu aby wziąć klucz, znów wróciła do drzwi i wyszła na zewnątrz.Udała się w kierunku schodów i zeszła na dół do holu.Nigdzie nie spotkała nikogo.Dotarła do wyjściowych drzwi i położyła rękę na klamce.I wtedy zatrzymał ją głos Annabelli:- Czy wie pani chociaż, dokąd idzie, pani Morrow?ROZDZIAŁ 9Dokąd szła? W kierunku drogi, aby zacząć spacer w stronę Londynu? Bosa i owinięta w ręcznik kąpielowy?Josephine nadal trzymała klamkę, ale nie wykonała próby naciśnięcia jej.Zwiesiła głowę.Jej wilgotne, potargane włosy sterczały na wszystkie strony na tle wypolerowanych, drewnianych drzwi.- Proszę odejść od drzwi, pani Morrow - powiedziała surowo Annabella.- Dr Hazel wkrótce tu będzie.- Dobrze - zgodziła się Josephine z rezygnacją.- Chcę się z nim zobaczyć.- Wobec tego proponuję, żeby udała się pani na górę i ubrała - powiedziała Annabella.Josephine odwróciła się i spojrzała na nią, przytrzymując ręcznik nad biustem.- Zrobiłabym to - odrzekła.- Bardzo bym chciała.Ale nie mam w co.- Pani ubrania są w szafie - powiedziała Annabella.- W pani pokoju.- Nie, nie ma ich tam - zaprzeczyła Josephine.- Proszę się ze mną nie kłócić - powiedziała Annabella zdecydowanym tonem.- Są tam.Josephine spojrzała jej w oczy.- Czy wiesz, co znajduje się w szafie?Annabella obróciła głowę i zmierzyła ją spojrzeniem.- Tak, proszę pani - odpowiedziała - wiem.I dlatego radzę pani ubrać się natychmiast, zanim przybędzie dr Hazel i znajdzie panią spacerującą tu w tym stroju.Proszę na siebie spojrzeć.Tak nie może być.To jest absolutnie nie do przyjęcia.Każdy, kto zobaczył by panią, pomyślałby, że jest to jakiś dom dla umysłowo chorych.Josephine oparła się o solidne, drewniane drzwi.- Annabello - powiedziała.- Annabello, odnoszę wrażenie, że pomału wariuję.W odpowiedzi gospodyni zdecydowanym gestem ścisnęła ramię Josephine.- Dosyć tego.Powiedziałam: dosyć, pani Morrow! Josephine skierowała zdumiony wzrok na rękę Annabelli.- Annabello! Puść mnie, zadajesz mi ból! Annabella zignorowała jej okrzyk- Proszę natychmiast iść na górę - rozkazała.- Annabello, puść mnie, proszę!Josephine próbowała uwolnić się z uchwytu.Ale bezskutecznie.Widocznie nie całe ciało tej małej kobiety składało się z tłuszczu.- Na górę, powiedziałam!- Ale ja.Auuu! Annabello!W tej chwili oczy gospodyni wyglądały naprawdę gniewnie.- Jest pani teraz w Estwych, pani Morrow - powiedziała.- W Estwych! Proszę o tym nie zapominać!Pociągnęła Josephine za ramię i zbliżyła twarz do jej twarzy tak, jak to było możliwe.- W Estwych obowiązuje absolutne posłuszeństwo - dodała z naciskiem.Następnie odwróciła głowę, by zawołać w głąb korytarza:- Janet!Zjawiła się pokojówka, cichutko, bez hałasu.Spojrzała na rozgrywającą się scenę bez zdziwienia, w ogóle bez żadnego szczególnego wyrazu twarzy.- Janet - powiedziała Annabella.- Pani Morrow wraca właśnie do swojego pokoju.Zamierza się ubrać.Proszę ją tam zaprowadzić i dopilnować, żeby zrealizowała swój zamiar.- Tak, pani Taylor - odpowiedziała Janet.-1 proszę przypilnować, żeby została tam do mojego przybycia, Janet.- Tak jest, pani Taylor - odrzekła Janet.Pokonana Josephine udała się niechętnie na górę, idąc za dziewczyną w czarnej sukience na piętro i korytarzem do pokoju numer 3.Przy drzwiach pokojówka obróciła się.- Czy ma pani klucz, madame?- Drzwi są otwarte - odpowiedziała Josephine.Janet nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi.Josephine weszła za nią do środka.Podczas gdy Janet zamykała za nimi drzwi, Josephine podeszła do stolika przy łóżku i zatrzymała wzrok na czajniczku.- Właśnie zamierzałam nalać sobie kolejną filiżankę herbaty - powiedziała.- Pani Taylor mówi, że ma się pani ubrać, madame - zwróciła uwagę Janet.- Wiem - odparła Josephine.- Słyszałam.Podniosła przykrywkę czajniczka, wzięła łyżeczkę ozdobioną wzorem maski domina i zamieszała herbatę.Ciągle przyciskając kurczowo ręcznik do piersi, nalała trochę herbaty do filiżanki.Dolała mleka, wymieszała, uniosła filiżankę i upiła duży łyk.Skrzywiła się.- Gorzkie - powiedziała.- Pani Taylor mówi.- zaczęła znowu Janet.- Wiem - odparła Josephine.- Wiem, co powiedziała pani Taylor.Czy jest tutaj telefon? Dziewczyna potrząsnęła głową.Patrząc na nią można było pomyśleć, że nigdy przedtem nie słyszała tego słowa.- Nie, oczywiście, że nie - powiedziała do siebie Josephine.Spojrzała na akcesoria, które leżały na łóżku.Wystawały z małej torebki, gdzie próbowała je wepchnąć.Podniosła jedną z pończoch, przyglądała się, jak prześlizguje się między palcami i upada ponownie na łóżko.- Czy to pomysł dr Hazla, z tymi ubraniami? - spytała.- Nie wiem, madame - odpowiedziała Janet.- Czy ktoś tutaj ubiera się w ten sposób?- Nie, madame.- A gdzie są moje ubrania? Moje!- Nie wiem, madame - odparła cierpliwie pokojówka.- Pani Taylor mówi, że ma pani.- Wiem, Janet, wiem.Josephine wstała z łóżka, przeszła kilka kroków i stanęła na środku pokoju, zwracając się twarzą do małej pokojówki.Rozsupłała węzeł, który utrzymywał ręcznik wokół jej ciała i pozwoliła mu upaść na podłogę.Patrzyła na Janet z wyzywającym wyrazem twarzy.- Czy to jest to, co chciałaś zobaczyć? - zapytała.Pokojówka nie odpowiedziała.Jej twarz nadal nie zdradzała żadnych emocji.Rozległo się pukanie do drzwi.- Kto tam? - zawołała Josephine.Klamka poruszyła się.Drzwi otworzyły się i weszła Annabella.Josephine stała zwrócona do drzwi, z rękami na biodrach.Annabella rzuciła jej jedno pogardliwe spojrzenie i zwróciła się do nieszczęsnej służącej:- Chyba kazałam ci przypilnować, żeby się ubrała?- Tak, pani Taylor, mówiłam jej, ale ona nie posłuchała.Annabella nie zwróciła uwagi na jej słowa.- Kazałam ci tego dopilnować, czy tak?- Ale, pani Taylor.- Czy tak, Janet? Janet spuściła oczy.- Tak, pani Taylor - wyszeptała.- Przynieś taboret - rozkazała gospodyni.Janet drgnęła lekko i pośpiesznie wyszła z pokoju.- Annabello - powiedziała Josephine, podchodząc do niej.Gospodyni machnięciem ręki kazała jej odejść.- Proszę się ubrać - powiedziała.Wróciła Janet, zmagając się z szerokim, wyściełanym stołkiem, takim, jakich używają pianiści na koncertach.Postawiła go przy drzwiach i stanęła z tyłu.Annabella usiadła.Przywołała ją szorstkim gestem.Pokojówka zwróciła się do niej tyłem, ujęła w ręce długą, czarną suknię i uniosła warstwy kremowych halek.Pochodziły z czasów naszych babć i były tak samo staromodne, jak reszta jej stroju.Majtki były luźne, uszyte z szorstkiego, żółtawego lnu, zapinały się z boku na guziki.Zaczęła walczyć z guzikami.Sukienka była na tyle długa, że całkiem przykrywała miejsce zapięcia.Annabella wyciągnęła rękę i sama odpięła guziki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl