do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, mogę jechać do rodziny - powtórzyła.- Napiszę tylko list, żeby mnie oczekiwali.Muszę stąd wyjechać.Nie czułabym się już tutaj dobrze.- Przykro mi to słyszeć - powiedział pan Adams.- Ale zostanie pani do końca tygodnia?- Tak.- Znów poczuła panikę.Tydzień.Co zrobi potem? Dokąd się uda? Nie miała nikogo, nigdzie.Odetchnęła głęboko i zatrzymała na chwilę powietrze, zanim je wypuściła z płuc.Goście zbierali się do wyjścia.Przedtem jednak pan Adams zapewnił ją, że zadba ojej sprawy i przyjdzie niedługo.Uważał, że jest Bogiem? Tego się przecież nie da naprawić.Pewne rany nigdy się nie goją.Lady Baird zawahała się, a potem mocno ją uściskała w otwartych drzwiach, jak przedtem Catherine pannę Downes.- Mogłabym zabić Reksa - powiedziała.- Mogłabym go rozszarpać.Wsiedli do czekającego powozu i odjechali.Znów zamknęła drzwi i oparła się o nie.Pomyślała, że ten dzień i jego wydarzenia wreszcie ma za sobą.Teraz będzie miała spokój.Jeżeli w swoim życiu w ogóle może oczekiwać odrobiny spokoju.Lord Pelham i pan Gascoigne udali się z wizytą do Dunbarton, majątku hrabiego Haverforda.Nie potrafili tkwić długo w jednym miejscu, a nie mieli ochoty jechać ani do Londynu, ani do Stratton Park.Ostatnio siedzieli tam na głowie Rawleighowi parę tygodni.Próbowali go przekonać, żeby pojechał razem z nimi do Kena, ale kiedy odmówił, nie nalegali.W czasie jazdy na południe z hrabstwa Derby nie był najlepszym towarzyszem.Wyczuli, że lepiej nie żartować z jego paskudnego nastroju.Starali się rozmawiać na nic nieznaczące tematy.Śmiali się i omawiali ludzi i zdarzenia, które nie miały związku z paroma tygodniami spędzonymi w Bodley House.Wicehrabia Rawleigh nie rozumiał, dlaczego nie chce jechać z nimi do Kena, mimo że właśnie tego mu brakowało - zmiany scenerii, okazji do spędzenia czasu z trzema najbliższymi przyjaciółmi, bez żadnych zobowiązań i uczuciowych komplikacji.Ciągnęło go jednak do Stratton, gdzie w spokoju zaleczy rany duszy, chociaż nawet przed sobą nie chciał przyznać, że je odniósł.Mógł świetnie się obejść bez takich kobiet.Ta kokietka, świadomie czy nie, sprowokowała go do niezbyt godnego zachowania, a on nie cierpiał czuć się nie w porządku, nieważne wobec kogo i z jakiego powodu.W Stratton o niej zapomni.Znajdzie się w znajomym otoczeniu, a wiosną w majątku zawsze jest mnóstwo do zrobienia.Chętnie sam się tym zajmował, jeżeli akurat był w domu, mimo że miał bardzo sprawnego zarządcę.Odkąd sprzedał patent oficerski, życie zdawało mu się czasem nieznośnie puste i pozbawione celu.List z Bodley wyprzedził go w drodze.Zaadresowany został śmiałym pismem Claude’a i leżał oskarżycielsko na srebrnej tacy, na którą oczy Rawleigha padły niemal zaraz po przekroczeniu progu.Na pewno zawiera wyrzuty w imieniu Clarissy, wściekłej, że porzucił Ellen Hudson.Wcale jej nie porzuciłem, pomyślał z irytacją.Zabiegał o nią jedynie w wyobraźni upartej bratowej.Dziewczyna go nudziła, sama zaś się go bała.Marna podstawa do zalotów, nie mówiąc już o małżeństwie.Ale Claude, łagodny i zawsze w porządku wobec żony, musiał wyrazić poparcie dla poglądów Clarissy, nawet jeśli sam ich nie podzielał.Lord Rawleigh zostawił list na tacy w holu, poszedł do swoich pokoi, wziął gorącą, niespieszną kąpiel, zdrzemnął się pół godziny i przebrał do obiadu.Zabrał list ze sobą do jadalni i podczas posiłku popatrywał na niego niechętnym wzrokiem.Sądził, że pośród wszystkich ludzi brat najbardziej zrozumie jego potrzebę odcięcia się na jakiś czas od rodziny i Bodley House.Złościł go list, który mu to miejsce przypomniał.Dobry Boże, Claude musiał napisać i wysłać go zaraz po tym, jak na podjeździe ucichł tętent kopyt trzech koni.W końcu na stole stał przed nim już tylko kieliszek porto.Wziął list do ręki.Niech tylko Claude spróbuje przekonywać go, że honor nakazuje oświadczyć się tej dziewczynie.Niech tylko spróbuje!Kilka minut później zmiął w dłoni otwarte pismo i trzymając je mocno, zamknął oczy.Przez długą chwilę siedział bez ruchu.Służący podszedł niepewnie do stołu zabrać nakrycie, ale majordomus dał mu znak ręką i obaj wycofali się z jadalni.Boże!Nie mógł myśleć jasno.Nie było zresztą nad czym się zastanawiać.Siedział, tłumacząc sobie, że znajdzie jakieś wyjście, jeśli się skoncentruje.Kiedy opuścił jadalnię, majordomus krzątał się pod drzwiami, pozornie bardzo zajęty.- Jutro o świcie jadę do Londynu, Horrocks - powiedział Rawleigh.- A stamtąd prosto do hrabstwa Derby.Dopilnuj wszystkiego, proszę.- Tak, milordzie.- Horrocks ukłonił się, a jego obojętna twarz nie zmieniła wyrazu, kiedy wicehrabia oświadczył, że wraca skąd przyjechał zaledwie przed paroma godzinami.- Wezmę powóz - zawołał Rawleigh, wbiegając na schody.Tak, milordzie.Minął cały tydzień.Wiedziała, że nie powinna dłużej zwlekać.Udawała, że robi plany, pisze listy i oczekuje odpowiedzi.Udawała, że ma jakieś atrakcyjne możliwości do wyboru i musi się nad nimi zastanowić.W rzeczywistości nic takiego nie miało miejsca.Podczas długich godzin samotności po prostu siedziała, patrząc przed siebie.Wiedziała, że w końcu przyjdzie pora zostawić domek w Bodley-on-the-Water i wyjechać.Tylko dokąd?Musi po prostu wybrać jakieś miejsce na mapie i pojechać tam, mówiła sobie.Ale to niemożliwe.Co zrobi, kiedy już tam trafi? Otrzymywała małą rentę.Niewiele zostało z pieniędzy na ten kwartał.Nie starczy na daleką podróż dyliżansem.A jeśli wyda resztki zasobów na podróż, zostanie bez grosza.Nie będzie miała za co zacząć życia w nowym miejscu.Przypuszczała, że mogłaby znaleźć pracę.Przecież tysiące kobiet radzą sobie, gdy zostają bez żadnych środków.Uczy muzyki, umie gotować, może zostać damą do towarzystwa.Ale jak zdobyć zatrudnienie? Z ogłoszenia? Nie wiedziałaby, jak się do tego zabrać.Iść do agencji pośredniczącej w wyszukiwaniu posad? Są tylko w dużych miastach.Chodzić od drzwi do drzwi i pytać?Nie miała żadnego doświadczenia, żadnych referencji.Pan Adams da mi list polecający, pomyślała.Lady Baird też.Nie mogła jednak zdobyć się na to, by ich poprosić.Dla ich uszu zmyśliła bajeczkę o dużej i kochającej rodzinie.Nie czuła się na siłach przyznać, że to nieprawda.Nie wypadało prosić o dalszą pomoc.Mogła, co prawda, zostać w Bodley.Pan Adams wiele razy powtarzał to od sobotniej wizyty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl