do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oprócz księcia są jeszcze inni.- Foxe, jestem już zmęczony chodzeniem po prośbie od jednego miasta do drugiego.Nic tu po mnie.Wracam w ojczyste strony.- Szoruję dłonią po głowie, na której pojawił się już drobniutki zarost.Dłonie Foxe’a zatrzymują się w powietrzu.Trzyma w nich ryzę zapisanego atramentem pergaminu.- Wyjeżdżasz? Kiwam głową.Foxe odkłada papier i delikatnie wygładza nocną koszulę.Mówi z wielkim smutkiem.- Nie musisz wyjeżdżać.Wszyscy w świątyni to potwierdzą.Nawet największy skryba chwali twą mądrość i wiedzę.- Nie, Pierworodny Foxe, naprawdę nic tu po mnie.Widzi, że jestem zdecydowany i rezygnuje.Przez chwilę po prostu mi się przygląda, aż w końcu z wielkim wahaniem podaje mi wypakowane rzeczy.Pracujemy w milczeniu, czując więź, jaka może niekiedy połączyć uczonego i jego sekretarza.Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, uznałem go za gruboskórnego i oschłego, ale on w ten sposób tylko starał mi się pomóc.Dowiedziałem się od niego wielu rzeczy na temat Zachodu - mniej na temat królów i pospólstwa - więcej, niż kiedykolwiek miałem okazję dowiedzieć się w Suzail.W zamian próbowałem nauczyć go właściwych manier, ale Foxe nie może być kimś innym niż jest, zgodnie ze swoją karmą - mój wpływ jest już w to wliczony.Ja również muszę pogodzić się z losem, jaki został mi wyznaczony na podstawie mych poprzednich żywotów.Ledwie poskładaliśmy sterty pożółkłych pergaminów i po-wiązaliśmy niektóre z nich w paczki, gdy nagle od schodów dobiega nas odległe dudnienie kołatki u drzwi.Czuję zimny, irracjonalny dreszcz przeszywający mnie na wskroś.Czyżbym obraził księcia Piniago bardziej, niż mi się wydawało - na tyle iż zdecydował się wysłać przeciwko mnie swoich oprawców? Myśl pryska tak szybko, jak się pojawia - asasyni nigdy nie stukaliby do głównych wrót.- Szybko, zobaczmy kto to, nim obudzi wszystkich w wieży - spoglądam na Foxe’a; nawet choć senny i z podwójnym podbródkiem, widać wyraźnie, iż jest zaciekawiony.- Przez całą noc nic, tylko kłopoty i niespodzianki - jęczy mój towarzysz, patrząc na swe gołe palce stóp wystające spod rąbka nocnej koszuli i wraca spiesznie do swojej celi, by nałożyć bardziej stosowne odzienie.Ubrawszy się pospiesznie, Foxe schodzi za mną po krętych schodach, zawiązując pas.Pukanie rozbrzmiewa ponownie, gdy przemierzam główny hol, wciąż jeszcze oświetlony palącymi się przy ołtarzu świecami.Przy drzwiach stoi ogromna postać.W pierwszej chwili mylę ją z naszym gościem, ale zaraz stwierdzam, iż jest to ni mniej, ni więcej, tylko nieudany kopista siostry Deary.Na rozkaz Foxe’a skrzypiący golem otwiera ogromne drzwi, by wpuścić gościa do środka.Mężczyzna wchodzi bez słowa i skłania się nisko Foxe’mu i mnie.W blasku świec jego odzienie błyszczy jedwabiście, ciemnoniebiesko, ale krój szaty jest taki jak mój - khazarski.Włosy ma czarne i splecione w warkocz.Nie nosi herbu ani godła, ale sądząc po ubiorze, nie ulega wątpliwości, że musi być czyimś sługą.- Lamo Koja z Czerwonej Góry - mówi uprzejmie sługa.Jego głos ma znajomy akcent z moich rodzinnych stron.- Moja pani słyszała o twoich kłopotach dzisiejszego wieczoru.Ma nadzieję, że zechcesz zaszczycić ją swą obecnością na późnej wieczerzy.Jak to możliwe, by ktoś dowiedział się o tym, co się wydarzyło i zadziałał tak szybko? Może dzięki czarom, ale kto zadawałby sobie trud stosowania wobec mnie podobnych czarów? - Wieczerza? Pani? Sprecyzuj - mówię ostrożnie.Sługa uśmiecha się.- Nie ma powodu do obaw, Lamo Koja.Moja pani jest przyjaciółką uczonych.Chodź szybko, gdyż nie zabawimy w mieście długo.- Nie robiłbym tego, mistrzu - radzi niedyskretnie Foxe.- To może być złodziejska sztuczka.Foxe może mieć rację.Nie powinienem iść, niemniej jestem zbyt zaintrygowany, by odmówić.Poza tym doskonale potrafię sam się obronić.Podczas lat spędzonych wśród żołnierzy Yamuna nie tylko ich obserwowałem, a lamowie z klasztoru Czerwonej Góry nauczyli mnie doskonale, jak radzić sobie z duchami.Zabrawszy ze sobą kilka fetyszy będę bezpieczny.- Moje proste szaty będą afrontem dla twej pani.Pozwól mi się przebrać, a potem zaprowadzisz mnie do niej.Sługa ponownie się uśmiecha.W jego oczach pojawia się koci błysk, a ostrość jego zębów zadziwia mnie.Na górze znajduję ochronne fetysze, które zamierzam zabrać ze sobą.W drodze powrotnej na dół odmawiam modlitwę i odczyniam uroki mające uchronić mnie od złego.Znalazłszy się poza świątynią otacza nas mgła, tak że ledwo widzę mego przewodnika.Idzie żwawym krokiem, ale zawsze pozostaje w zasięgu mego wzroku.Mijamy bramę Dzielnicy Świątyń, a mgła jest tak gęsta, że strażnicy nawet nie pytają nas - kto idzie - nigdy nie widziałem strażników, którzy byliby tak niedbali.Szybko recytuję sutrę Czystej Myśli, aby wzmóc swe siły przeciwko złu.W bezmyślnej brawurze nie ma za grosz mądrości.Na Wielkiej Drodze skręcam automatycznie w kierunku Dzielnicy Szlachty, sądząc, że tam właśnie zatrzymała się moja gospodyni.- Nie tędy, szlachetny lamo - woła pośród mgieł sługa, skręcając ku nabrzeżu.- Jak powiedziałem, moja pani jest w mieście jedynie przejazdem.Mijamy kolejne bramy wzdłuż Wielkiej Drogi - Dzielnicę Kupców, Dzielnicę Poszukiwaczy Przygód, z dachami wymalowanymi na czerwono, a następnie kiepsko strzeżoną Dzielnicę Biedoty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl