[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydzwania do ciebie jakiœ facet.Ci z recepcji przy³a¿¹ dorestauracji i mówi¹ o tym mnie, bo myœl¹, ¿e siê widujemy.Goœæ nazwiskiem.Jenkins? Jakiœ desperat z niego.Tak, Jenkins.- Jenkins, czyli Hilliard.- Dobra, wielkie dziêki.Nie ma sprawy.Pos³uchaj, lepiej tu nie przychodŸ.Rozumiesz?Metcalfe odwiesi³ s³uchawkê i natychmiast zadzwoni³ do amerykañskiej ambasady.Przedstawi³ siê jako Roberts, ale zanim zd¹¿y³ powiedzieæ, ¿e zgubi³ paszport,Hilliard wypali³:- Jezu Chryste, cz³owieku, gdzieœ ty by³? - Mia³ dr¿¹cy g³os, w któryms³ychaæ by³o strach i gniew.- Co ty, do diab³a, knujesz? Jesteœ spalony!Wiesz, ¿e jesteœ spalony?- Tak, wiem.- Tamci chc¹ krwi.Musisz st¹d zje¿d¿aæ, i to szybko.Rozumiesz?Wykreœlili ciê, wypad³eœ z gry.Metcalfe'a zmrozi³o.Musia³ uciekaæ z Moskwy, ze Zwi¹zku Radzieckiego, musia³uciekaæ natychmiast.By³ spalony: NKWD chcia³o go albo aresztowaæ, albo bezostrze¿enia zabiæ.Corcoran wyda³ rozkaz natychmiastowej ewakuacji.Bêdê potrzebowa³ wsparcia.- Musia³ mieæ fa³szywy paszport, wizy, bilet nasamolot.Dokumenty, których móg³ dostarczyæ mu tylko Corky.Jasne.Dobry Bóg ci je da, ale chce, ¿ebyœ dzia³a³ szybko.B³yskawicznie.Rozumiesz?Rozumiem.- Corcoran Bogiem: w innych okolicznoœciach pomyœla³by, ¿e tozabawne.Teraz zabawne nie by³o.Mam ochotê na satziwi.Za mniej wiêcej pó³ godziny.- Hilliard od³o¿y³s³uchawkê.Stephen szybko wyszed³ z budki.Skrzypek obserwowa³ drobnego, ³ysiej¹cego okularnika, który wyszed³ z ambasady.Wiedzia³, ¿e mê¿czyzna jest ni¿szym urzêdnikiem, trzecim sekretarzem.Wed³ugnajœwie¿szych danych z SD, by³ równie¿ agentem amerykañskiego wywiadu.Zmieni³ siê wiatr i id¹c kilka kroków za nim, skrzypek poczu³ zapach barbasolu.Mê¿czyzna niedawno siê goli³ i u¿ywa³ amerykañskiego kremu do golenia.Tak.Ten cz³owiek zaprowadzi go do celu.By³ tego pewien.Pistolet ci¹¿y³ mu w kieszeni palta.Amos Hilliard nie przywyk³ do noszeniabroni i nie lubi³ jej ciê¿aru; to, co mia³ zaraz zrobiæ, mierzi³o go iodpycha³o.Ale zrobiæ to musia³.Corcoran by³ niewzruszony.A zaszyfrowanyrozkaz jasny i jednoznaczny.„Metcalfe zagra¿a naszej misji i jest tym samym zagro¿eniem dla ca³ego wolnegoœwiata.To smutne, ale musi zostaæ wyeliminowany".M³ody agent wype³ni³ swoje zadanie.Wype³ni³ je, lecz wpad³ i w Moskwie zaroi³osiê od tych przeklêtych enkawudzistów i agentów GRU, którzy lada moment mogligo dopaœæ.I na pewno dopadn¹, to tylko kwestia czasu; Corcoran nie zd¹¿y³by gow porê ewakuowaæ.A gdyby go dopadli, przes³uchaliby go tak, jak przes³uchiwaæpotrafi¹ tylko Rosjanie i Metcalfe by pêk³: nie by³o co do tego w¹tpliwoœci.Operacja wziê³aby w ³eb, a Corky nie móg³ do tego dopuœciæ.I nie dopuœci.Sz³oo zbyt wysok¹ stawkê.Jeden cz³owiek nie móg³ naraziæ na szwank wa¿nej misji.W chwilach takich jak ta Amosa zawsze ogarnia³y w¹tpliwoœci, czy nadaje siê dotej roboty.Bo tego rodzaju zadania by³y najgorsze.W sumie lubi³ Metcalfe'a,ale nie to by³o najwa¿niejsze.Wiedzia³, ¿e Metcalfe jest jednym z nich.¯e niejest zdrajc¹.Ale Corcoran wyda³ rozkaz i nie mia³ wyboru.Musia³ go wype³niæ.Stephen przyszed³ do Aragwi siedem minut przed czasem.„Mniej wiêcej za pó³godziny" oznacza³o dok³adnie za trzydzieœci minut; Hilliard by³ bardzoprecyzyjny i punktualny.Kolejki przed restauracj¹ nie by³o -mo¿e nie nadesz³ajeszcze pora obiadu - dziêki czemu móg³ spokojnie zlustrowaæ okolicê.Stoj¹c naprogu poczty przy Gorkiego i obserwuj¹c g³Ã³wne i boczne wejœcie, przypomnia³sobie, ¿e obieca³ zadzwoniæ do Bishopa.Trudno, musia³ z tym zaczekaæ.Ból wramieniu nieco zel¿a³, chocia¿ wci¹¿ czu³, jak pulsuje tam jakaœ ¿y³ka.Wiedz¹c, ¿e nikt go tu nie zauwa¿y, Hilliard wszed³ do Aragwi tylnymi drzwiamii ciemnym korytarzem dotar³ do mêskiej toalety.W toalecie by³ jakiœ mê¿czyzna.Amos zdziwi³ siê tym i trochê zdenerwowa³.Mê¿czyzna sta³ przy umywalce i energicznie my³ myd³em rêce.Niewa¿ne.Hilliardpostanowi³ zaczekaæ.Po wyjœciu intruza zamierza³ wyj¹æ pistolet i wkrêciæt³umik do specjalnie zmodyfikowanej i nagwintowanej lufy.Wkrêciæ t³umik i dwarazy sprawdziæ, czy w komorze tkwi nabój.Metcalfe przyjdzie, spodziewaj¹c siê, ¿e dostanie od niego fa³szywe papiery iwskazówki, jak potajemnie wyjechaæ z Rosji.Ostatni¹ rzecz¹, jakiej siêspodziewa³, bêdzie to, ¿e Amos wyjmie pistolet i wpakuje mu kilka kul w g³owê.Hilliard nie znosi³ tego robiæ, ale naprawdê nie mia³ wyjœcia.Zawaha³ siê, zerkn¹wszy na mê¿czyznê, który z zadziwiaj¹c¹ dok³adnoœci¹ my³rêce, bij¹c przy tym pianê tak obfit¹, ¿e nie mog³a chyba powstaæ z rosyjskiegomyd³a.W jego d³ugich, delikatnych palcach i arystokratycznych rysach twarzy by³o coœdziwnie znajomego.Amos zastanawia³ siê, czy gdzieœ go przypadkiem nie widzia³.Niedawno, ostatnio - czy to mo¿liwe? Ale nie.To tylko nerwy.I wtedy mê¿czyzna podniós³ g³owê, a gdy spotkali siê wzrokiem, Hilliardaprzeszed³ zimny, niczym niewyt³umaczalny dreszcz.Dok³adnie minutê przed umówion¹ godzin¹ Metcalfe przeszed³ na drug¹ stronêulicy Gorkiego i stan¹³ przed bocznym wejœciem do restauracji.Drzwi by³yoczywiœcie otwarte, gdy¿ prawie nieustannie wnoszono nimi ¿ywnoœæ do kuchni.Wszed³ do œrodka i po chwili, przez nikogo niezauwa¿ony, znalaz³ siê w mêskiejtoalecie, gdzie przed kilkoma dniami rozmawia³ z Hilliardem.Wygl¹da³o na to, ¿e nikogo tam nie ma, wiêc zawaha³ siê, nie wiedz¹c, czyzamkn¹æ drzwi, tak jak ostatnim razem zamkn¹³ je Amos.Uzna³, ¿e jednak nie,lepiej nie: Amos siê spóŸnia³.Szybko przeszed³ przez ca³e pomieszczenie,zagl¹daj¹c do kabin i zobaczy³ go w ostatniej.Dok³adniej mówi¹c, zobaczy³ jego buty i spodnie.Spodnie by³y tweedowe, buty znaszywanymi, ozdobnie dziurkowanymi noskami, dlatego na pewno ich nie pomyli³:mog³y nale¿eæ tylko do Hilliarda.Dziwne, pomyœla³.Dlaczego siedzi w kiblu, zamiast czekaæ przy umywalce, jakostatnim razem?- Amos - zawo³a³, lecz odpowiedzia³a mu tylko cisza.- Amos - powtórzy³ corazbardziej zaniepokojony.Poci¹gn¹³ za klamkê.Drzwi powoli siê otworzy³y.Jezu Chryste! To, co zobaczy³, zemdli³o go i oszo³omi³o.Osun¹³ siê na pod³ogê.Nie, tylko nie to! Amos Hilliard siedzia³ na muszli klozetowej z odrzucon¹ doty³u g³ow¹.Jego pociemnia³e, nabieg³e krwi¹ oczy patrzy³y w sufit, z nosa iust wyp³ywa³ gêsty, krwawy œluz.Mia³ przeciête gard³o.Tu¿ pod krtani¹widnia³a cieniutka, jasnoczerwona bruzda, co wskazywa³o, ¿e zamordowano gocienkim, mocnym drutem.Zamordowano, uduszono garot¹ dok³adnie tak samo jakRogera Martina i ch³opaków z paryskiej centrali.Nie! Musieli to zrobiæ niedawno, przed kilkoma minutami, bo jak d³ugo móg³ tuna niego czekaæ? Piêæ minut? Mo¿e nawet mniej?Dotkn¹³ jego zaczerwienionej twarzy.Mia³a normaln¹ temperaturê.Zabójca musia³ byæ w pobli¿u!Stephen podbieg³ do drzwi, zawaha³ siê i przystan¹³.Morderca móg³ czekaæ tu¿za nimi, gdy¿ opustosza³a restauracja by³a dobrym, choæ jedynie tymczasowymschronieniem: móg³ tam staæ, gotów w ka¿dej chwili zaatakowaæ.Kopn¹³ drzwi nog¹ i gdy otworzy³y siê z trzaskiem, skoczy³ w bok, za futrynê,wypatruj¹c, czy w korytarzu nie czai siê ktoœ z garot¹ w rêku.Ale nie,korytarz by³ pusty.Stephen wypad³ z toalety, rozgl¹daj¹c siê na wszystkiestrony.Nikogo.Mimo to jeszcze przed paroma minutami ktoœ tu na pewno by³,ktoœ musia³ tu byæ!Pokonuj¹c po dwa, po trzy stopnie naraz, najbli¿szymi schodami zbieg³ na dó³ iomal nie wpad³ na kelnera z tac¹.Szybko otaksowa³ go spojrzeniem.Nie, to nieon, jest za szczup³y
[ Pobierz całość w formacie PDF ]