do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.? Nic nie robi¹ ?powiedzia³.? Moja czteroletnia córeczka z³apa³aby faceta.? Wiêc na co czekamy? ? warkn¹³em.? Niech ktoœ przywiezie tu dzieciaka.Zmi¹³em celofan, w który opakowana by³a kanapka, rzuci³em nim w nadalk³api¹cego dziobem dupka, odwróci³em siê i potar³em oczy tak mocno, jakbymchcia³ wcisn¹æ je w czaszkê.203Manifest misji Nauczyciela i nasz¹ internetow¹ rozmowê wys³a³em ju¿ do agentaToma Lamba z nadziej¹, ¿e dzia³ dokumentów FBI coœ z tego wyciœnie, aleodpowiedzi jeszcze siê nie doczeka³em.Gabrielle Monchecourt, stewardesa,przyjació³ka Martine Broussard, gotowa by³a przejrzeæ zdjêcia personelu liniilotniczych, licz¹c na to, ¿e znajdzie wœród nich Nauczyciela jako pilota,którego widzia³a na przyjêciu, ale nadal czekaliœmy na albumy, a ona mia³a ranoodlecieæ do Pary¿a.A jeœli nasz strzelec dotrzyma danego s³owa, nowy dzieñ przyniesie nam wiêcejni¿ tylko wschód s³oñca.Czas to czynnik niezwykle istotny, co lubi³a powtarzaæmoja nauczycielka z siódmej klasy, siostra Dominie.Uzna³em, ¿e najwy¿szy czas przejœæ do dzia³ania pe³n¹ par¹.Wys³a³em paruposterunkowych z Midtown North z zadaniem odwiezienia panny Monchecourt nalotnisko Kennedy'ego, a potem zacz¹³em dzwoniæ do szefów ochrony liniilotniczych.Rozmawia³em z nimi po raz enty, ale tym razem nie owija³em wbawe³nê: jeœli albumy nie bêd¹ ju¿ na ni¹ czekaæ, nowojorska policja za³o¿y, ¿ektoœ od nich chroni mordercê, i ci, którzy nie wykonaj¹ polecenia, dostan¹zakaz lotów, póki sytuacja siê nie wyjaœni.Co zajmie prawdopodobnie ³adnychkilka dni.Coœ wreszcie do nich dotar³o.Przed pó³noc¹ nasi ch³opcy z Kennedy'egopoinformowali mnie, ¿e œwiadek pracowicie przegl¹da fotografie.Uzna³em, ¿e pora odpocz¹æ, nim siê przewrócê.Wszystkich znajduj¹cych siê wzasiêgu s³uchu powiadomi³em, ¿e telefon204komórkowy bêdê mia³ w³¹czony, po czym pojecha³em do domu sprawdziæ stanchorych.Dojecha³em wrêcz b³yskawicznie.Wszed³em do kuchni i od razu zobaczy³em Seamusanalewaj¹cego jamesona do plastikowego kubeczka z Ciekawskim George'em.? Wstyd, wielebny ? powiedzia³em.? Szklanki dla du¿ych ch³opców s¹ w szafcenad lodówk¹.A skoro ju¿ przy tym jesteœmy, to mnie te¿ mo¿esz nalaæ.? Bardzo œmieszne.Jakby to by³o dla mnie! Ma³y biedny Ricky ma tak obola³egard³o, ¿e pomyœla³em, i¿ ch³opcu nale¿y siê odrobina lekarstwa z Galway, jakto mówi¹.Nie ma nic, czego by nie wyleczy³a kropla jamesona z ciep³ym mlekiemi cukrem.Nie wierzy³em w³asnym uszom.? Spad³eœ ze schodów o³tarza? ? spyta³em, wyrywaj¹c mu butelkê.? Odrobinatwojego lekarstwa z Galway mo¿e nas doprowadziæ przed s¹d rodzinny.Doprawdy,nie spodziewa³em siê, ¿e bêdê musia³ wypowiedzieæ kiedyœ g³oœno te s³owa:Dzieciom nie daje siê whisky!? No dobrze.? Przez Seamusa przemawia³a ura¿ona godnoœæ.Chwyci³ p³aszcz.?Niech bêdzie po twojemu, oczywiœcie g³upio.Powiedz Ricky'emu, ¿eby zniós³ tojak mê¿czyzna.Ja siê st¹d wynoszê.Niechêtnie, ale zdecydowa³em, ¿e siê jednak nie napijê.Odstawi³em butelkê iznowu skontaktowa³em siê z moimi ludŸmi na lotnisku Kennedy'ego.Stewardesa AirFrance przejrza³a ju¿ albumy Delty i Air Lingus.Nikogo nie rozpozna³a.British Airways nie przys³a³o swojego.Album pilotów mieli205gotowy, ale czekali na pozwolenie dyrektora, który by³ akurat na urlopie gdzieœwe w³oskich Alpach.? Jasne, oczywiœcie ? powiedzia³em.? Ostatnio wszyscy wol¹ w³oskie, SaintMoritz odesz³o w przesz³oœæ.Powiedzcie mu, ¿e jeœli jeszcze ktoœ zginie,wyœlemy mu zdjêcia z miejsca zbrodni.Dostanie je z porann¹ kaw¹.Od³o¿y³em s³uchawkê.Podj¹³em strategiczn¹ decyzjê: zostanê i przeœpiê siê podw³asnym dachem.Poszed³em do ³azienki wzi¹æ krótki, rozkoszny prysznic, alekiedy odsun¹³em zas³onê, omal nie dosta³em ataku serca.W wannie spa³a moja najm³odsza, Shawna.? Co tu robisz, kwiatuszku? ? spyta³em, bior¹c j¹ na rêce.? Kiedy to poduszkista³y siê zabawkami do k¹pieli?? Nie chcia³am nabrudziæ, ¿ebyœ znowu nie musia³ sprz¹taæ, tatusiu ?wychrypia³a.Kiedy pakowa³em j¹ do ³Ã³¿ka, dr¿a³a na ca³ym ciele.Przygl¹da³em siê jej,zadaj¹c sobie pytanie powracaj¹ce do mnie od czasu do czasu przez ca³y ostatnirok.Co zrobi³aby Maeve? Wzi¹³em latarkê ze spi¿arni, wróci³em do pokoju Shawnyi cichutko czyta³em jedn¹ z jej ukochanych ksi¹¿eczek o magicznym domku, pókinie zasnê³a.? Jak sobie radzê, Maeve? ? spyta³em, wychodz¹c na korytarz.? Nie martw siê,k³amstwo rzecz ludzka.Rozdzia³ 47Wzi¹³em prysznic, poszed³em do kuchni i zasta³em w niej Mary Catherinewyci¹gaj¹c¹ poœciel z suszarki.? Na litoœæ bosk¹, dziewczyno, jest pierwsza w nocy! ? krzykn¹³em.? Ale jest te¿ robota do wykonania ? odpowiedzia³a, staraj¹c siê zachowaæ taktypow¹ dla niej werwê.Nie potrafi³a jednak ca³kiem ukryæ zmêczenia.Zast¹pi³em j¹ przy sk³adaniu poœcieli, a ona zajê³a siê list¹ chorych.? W tej chwili wszystko wydaje siê mniej lub bardziej w porz¹dku ? oznajmi³a.?Dziêki Bogu wymioty, zdaje siê, usta³y, za to zajête s¹ p³uca i nosy.Wygl¹dana to, ¿e jutro oko³o po³udnia zabraknie nam chusteczek.? Za³atwione.207Rano wyœlê Seamusa do naszego ulubionego Costco w Jersey.Za³aduje vana pobrzegi.Jezu, odŸwierny kocha³ ten widok.Skoñczy³o siê pranie.Wyj¹³em koszyk z r¹k Mary Catherine.? A mo¿e byœ siê tak przespa³a? ? zaproponowa³em.Ale nie uda³o mi siê jej przekonaæ, by posz³a do siebie.Upar³a siê spaæ wfotelu w pokoju dziennym, na wypadek gdyby ktoœ jej potrzebowa³.Zbyt zmêczony,by siê z ni¹ k³Ã³ciæ, zdj¹³em marynarkê i pad³em na fotel naprzeciwko.Do diab³az tym, przynajmniej by³em ju¿ ubrany i gotowy na nadejœcie nowego dnia.Bêdêwygniecionym detektywem.Cathy Calvin by siê to nie spodoba³o, ale musia³emprzecie¿ byæ gotów do akcji, gdyby dotar³o do mnie coœ nowego.Wszystko mnie bola³o.Wyczerpanie sprawi³o, ¿e mimo stresu, adrenaliny ioczekiwañ na prze³om w sprawie powieki opad³y mi jak o³owiane.? Zawsze wiedzia³am, ¿e wyjazd do Ameryki bardzo mi siê op³aci ? powiedzia³a pochwili Mary Catherine.? Jak¿e s³odkie s¹ te korzyœci dodatkowe.Na przyk³ad:czy to dzieciêce rzygi, czy te¿ Yankee Candle wymyœlili coœ nowego?? Ani jedno, ani drugie, dziewczyno.? Uœmiechn¹³em siê, nie otwieraj¹c oczu.?Ten orzeŸwiaj¹cy zapach to moje skarpetki Jankesów, w których biega³em iktórych zapomnia³em wrzuciæ do pralki.Widzisz, jak dobrze ci radzi³em:uciekaj, kiedy masz jeszcze szansê.Dobranoc.Rozdzia³ 48Nauczyciel gwa³townie drgn¹³, obudzi³ siê i usiad³ na ³Ã³¿ku.Gor¹czkowo chwyta³powietrze ustami, a serce mocno wali³o mu w piersi.Spokojny sen nigdy nie by³ dla niego problemem, ale teraz nie móg³ spaæ.Gdytylko zamyka³ oczy, s³owa gliniarza: „manifest nonsensów” rozbrzmiewa³y wg³owie z si³¹ gongu.Bennett próbuje tylko zbiæ ciê z tropu, upewnia³ siê z naciskiem.Mimo toogarnia³y go w¹tpliwoœci, nape³nia³y niepokojem, uniemo¿liwia³y odpoczynek.Ajeœli nie wyrazi³ siê wystarczaj¹co jasno? G³owa mu pêka³a, nie potrafi³zdecydowaæ, co i jak.Spojrza³ na budzik, zacisn¹³ zêby.Pierwsza w nocy.Jakmo¿e sprawdziæ siê jutro po bezsennej nocy?Uklepa³ poduszkê, zanikn¹³ oczy.Przewraca³ siê z boku na bok, szukaj¹cwygodnej pozycji.Przez piêæ minut koncentrowa³ siê na oddychaniu.Nic.Beznadzieja.209Glina jakoœ do niego dotar³.I mocno mu dopiek³.Usiad³.Wsta³ z ³Ã³¿ka.Musi siê jakoœ pozbyæ negatywnej energii.Przez wychodz¹ce na po³udnie okno pokoju dziennego widzia³ Empire StateBuilding oœwietlony czerwonymi reflektorami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl