do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usiadłem z chłopcem na skale.Naczynia z wodą stały naprzeciw ogniska, w równej odległości od kręgu uczestników.Macho – będący szefem – zaśpiewał swoją pieśń pejotlu.Miał zamknięte oczy, jego ciało huśtało się w górę i w dół.Była to bardzo długa pieśń.Nie rozumiałem języka.Potem wszyscy, jeden po drugim, śpiewali swoje pieśni pejotlu.Nie wyglądało na to, żeby przestrzegali jakiegoś ustalonego porządku.Śpiewali wyraźnie tylko wtedy, kiedy mieli na to ochotę.Następnie Mocho podniósł koszyk z gałkami pejotlu, wziął dwie z nich i położył koszyk z powrotem w środku kręgu.Następnie to samo zrobił don Silvio, a po nim don Juan.Czterej młodzi mężczyźni, którzy zdawali się osobną grupą, brali kolejno, w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, po dwa kawałki pejotlu.Każdy z siedmiu uczestników śpiewał i zjadał po dwie gałki pejotlu cztery razy z rzędu.Potem wszyscy sięgnęli do dwóch następnych koszyków wypełnionych suszonymi owocami i mięsem.Powtarzali ten cykl kilka razy w ciągu nocy, jednakże nie mogłem dostrzec żadnego ukrytego porządku łączącego ich indywidualne ruchy.Nie rozmawiali ze sobą, zdawali się raczej wsłuchani w siebie.Nie zauważyłem, żeby któryś z nich chociaż raz zwrócił uwagę na to, co robi reszta.Przed świtem wstali, a młody chłopak i ja podaliśmy im wodę.Potem poszedłem się przejść, żeby zorientować się w terenie.Dom był jednoizbową, niską lepianką krytą słomą.Otaczająca go sceneria była dość przygnębiająca.Chałupa stała na pagórkowatej równinie pokrytej zróżnicowaną roślinnością.Rosły na niej obok siebie krzaki i kaktusy, ale nie było żadnych drzew.Nie miałem odwagi zapuszczać się dalej.Rano kobiety odeszły.Mężczyźni poruszali się cicho w pobliżu domu.Koło południa wszyscy usiedliśmy w takim samym porządku jak poprzedniej nocy.Podawaliśmy sobie koszyk z kawałkami suszonego mięsa wielkości gałek pejotlu.Kilku mężczyzn śpiewało swoje pejot-lowe pieśni.Po jakiejś godzinie wszyscy wstali i rozeszli się w różnych kierunkach.Kobiety zostawiły garnek kukurydzianki dla tych, którzy zajmowali się ogniem i wodą.Zjadłem trochę, po czym przespałem większą część popołudnia.Po zapadnięciu ciemności młody mężczyzna zajmujący się ogniem rozpalił nowe ognisko.Rozpoczął się następny cykl zażywania pejotlu.Przebiegał mniej więcej w taki sam sposób, jak poprzedniej nocy, i również skończył się o świcie.W nocy bardzo się starałem, żeby zaobserwować i zanotować każdy ruch wykonywany przez wszystkich siedmiu uczestników.Miałem nadzieję odkryć choćby najmniejszy ślad dającego się wykryć systemu, werbalnej lub niewerbalnej komunikacji.Żadna z ich czynności nie zdradzała jednak ukrytego systemu.Wczesnym wieczorem wznowiono cykl zażywania pejotlu.Przed nastaniem dnia wiedziałem już, że nie udało mi się odnaleźć kodów wskazujących na istnienie ukrytego przywódcy, odkryć jakiejkolwiek formy tajemnego porozumiewania się pomiędzy uczestnikami ani też uchwycić najmniejszego śladu systemu.Przez resztę dnia siedziałem sam, usiłując uporządkować notatki.Kiedy czwartej nocy mężczyźni zebrali się znowu, w jakiś sposób wiedziałem, że jest to ostatnie spotkanie.Nikt mi o tym nie wspomniał, byłem jednak przekonany, że następnego dnia rozejdą się.Znowu siedziałem przy wodzie, a wszyscy pozostali zajęli swoje, ustalone wcześniej miejsca.Zachowanie siedmiu mężczyzn w kręgu było powtórzeniem tego, co widziałem podczas trzech poprzednich nocy.Znowu byłem zaabsorbowany ich ruchami.Chciałem odnotować wszystko, co robili, każdy ruch, każdy dźwięk, każdy gest.W pewnym momencie usłyszałem jakieś brzęczenie w uchu.Był to rodzaj zwykłego dzwonienia w uchu, więc nie zwróciłem na nie szczególnej uwagi.Dźwięk stawał się coraz głośniejszy, ciągle jednak mieścił się w zakresie moich zwyczajnych odczuć cielesnych.Pamiętam, że dzieliłem uwagę pomiędzy obserwowanie ludzi i słuchanie dzwonienia.W pewnej chwili twarze mężczyzn stały się jaśniejsze, tak jakby włączono światło.Lecz nie wyglądało to jak oświetlenie elektryczne, latarnia czy odbicie ognia na ich twarzach.Było to raczej światło opalizujące, różowa świetlistość, bardzo delikatna, widoczna jednak z miejsca, gdzie siedziałem.Brzęczenie narastało.Spojrzałem na siedzącego ze mną nastolatka, ale ten spał.Różowa świetlistość stawała się coraz bardziej zauważalna.Popatrzyłem na don Juana, miał zamknięte oczy, tak samo jak don Silvio i Mocho.Nie widziałem oczu czterech młodszych mężczyzn, ponieważ dwóch z nich pochylało się do przodu, a dwu pozostałych siedziało plecami do mnie.Obserwowanie wciągnęło mnie jeszcze bardziej.Nie zdawałem sobie jednak do końca sprawy z tego, że rzeczywiście słyszę dzwonienie i widzę różowawą poświatę unoszącą się nad mężczyznami.Po chwili uświadomiłem sobie, że subtelne różowe światło i dzwonienie są bardzo jednostajne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl