do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To nie jest żadne tam przesunięcie, stary.Nic nawet nie drgnęło.Zmienili szyld, i tyle.Frau Doktor Bahr lepiej daje sobie radę z takimi banałami.- Ale skoro i Ameryka, i Wielka Brytania przesuwają się tak bardzo na prawo, a i gdzie indziej na Zachodzie prawica podnosi głowę, to czy nie boisz się trochę o pokój na świecie?Horst, który uważa się za eksperta od spraw brytyjskich, musi koniecznie pochwalić się swą wiedzą:- A czy zamykanie kopalń może doprowadzić do rewolucji, Teddy? Do czegoś takiego, jak marsze głodowe z lat trzydziestych, ale które potem mogłyby wymknąć się spod kontroli? Czy mógłbyś nam powiedzieć, jak na to wszystko reaguje szary obywatel?Nie idzie im najlepiej.Na pewno są tego świadomi.Mundy ziewa, Lothar już ma zamówić jeszcze jedną kolejkę, gdy niespodziewanie Sasza budzi się z odrętwienia.- Teddy.- Co?- Skończmy z tym głupim gadaniem.- Z czym?- Przywiozłeś rower?- No pewnie, że nie.Sasza nagle wstaje i rozkłada ręce, zwracając się do wszystkich przy stoliku.- A wiecie, jaki z niego zapalony rowerzysta? Istny wariat.Wiecie, co ten wariat robił w Berlinie Zachodnim? Jeździliśmy razem po ulicach, malowaliśmy napisy na dawnych budynkach hitlerowskich, a potem pedałowaliśmy jak diabli, żeby uciec glinom.A ja byłem jego obstawą, ja jego, z tymi moimi nogami, wyobrażacie sobie? I to na rowerze! Teddy to wszystko organizował, to geniusz.Nie tak było, Teddy? Co, udajesz, że zapomniałeś?Dłoń Mundy’ego unosi się w górę, by ukryć tęskny uśmiech.- Pewnie, że nie zapomniałem.Nie wygłupiaj się.To były piękne czasy - dodaje, potwierdzając tym samym historyczną manipulację Saszy.„Najtrudniejszym zadaniem Saszy będzie spotkać się z tobą w cztery oczy.Zrobi, co będzie mógł, ale musisz mu pomóc.Nie zapominaj, że cię nosi.Że wiecznie albo maszerujesz na spacer, albo biegasz po parku, albo wskakujesz na rower”, mówi Amory.- W takim razie jesteśmy umówieni, Teddy.Na jutro - oświadcza podekscytowany Sasza.- O trzeciej przed hotelem.W Berlinie jeździliśmy po nocy, tutaj za dnia.- Nie, no bądź poważny, Sasza.Przecież ja mam tu ze sobą sto sześcioro angielskich artystów neurotyków.Nie wyrobię się ani na trzecią, ani na żadną inną.Wiesz dobrze.- Artyści są wieczni.My nie.Wyjedziemy za miasto.We dwóch.Ja skombinuję rowery, ty whisky.Pogadamy o Bogu i o świecie, jak za dawnych lat.Pieprz to wszystko.- Nie, Sasza, posłuchaj.- No?Mundy mówi śmiertelnie poważnie.On jeden przy stoliku już się nie uśmiecha.- Jutro przez całe popołudnie mam balet nowoczesny, wieczorem przyjęcie w ambasadzie angielskiej, a przez okrągłą dobę kopniętych tancerzy na głowie.Nie mogę tak po prostu.- Ależ z ciebie nudziarz! Jak dawniej! Przecież balet nowoczesny to pretensjonalne gówno.Daruj sobie balet, a na przyjęcie zdążysz.Nie kłóć się ze mną.Publiczność jest zachwycona.Frau Doktor Bahr uśmiecha się z aprobatą, Lothar chichocze, Horst mówi, że on też chce jechać, ale Lothar kiwa palcem jak dobroduszny wujaszek i mówi, że tym dwóm należy się takie tete-a-tete.„Rowery to świetna rzecz, Edwardzie, bo łatwo na nich zgubić każdy ogon”.„Pokoje hotelowe nie są święte.To szklane klatki.Widzą cię w nich, słyszą, przeszukują, nawet wąchają”.Świętość małżeństwa też nie istnieje.Przynajmniej nie dla niedoszłego pisarza z British Council, kryptoanarchisty snującego się po niższych szczeblach biurokracji artystycznej.Stąd tak właśnie, a nie inaczej, muszą wyglądać jego rozmowy telefoniczne z Kate.Z samego rana wypełnił długi formularz w recepcji: numer rozmówcy zagranicznego, imię i nazwisko rozmówcy zagranicznego, cel rozmowy, planowany czas trwania rozmowy i właściwie temat rozmowy też, co jest według Mundy’ego kompletnie głupie, skoro i tak będą słuchać i w każdej chwili mogą przerwać połączenie, jeżeli coś im się nie spodoba.Klęczy na łóżku, trzyma telefon przed sobą i przyłapuje się na tym, że drży.Gdy centrala hotelowa wreszcie go łączy, telefon dzwoni tak głośno, jakby chciał rzucić się z łóżka na podłogę i popełnić samobójstwo.Mundy mówi do słuchawki i słyszy, że jego głos jest jakby wyższy i wolniejszy.Kate też to zauważa i pyta, czy nie jest chory.- Nie, nie.Serio.Tylko trochę wykończony.Miranda zachowuje się jak ostatnia świnia.Jak zwykle zresztą.Miranda to szefowa Mundy’ego, odpowiedzialna za tę część Europy.Mundy pyta o dzidziusia.Kopie, odpowiada Kate.I to całkiem mocno, może kiedyś będzie grał w Doncaster.Przecież dziewczynki nie przyjmą, oponuje dla zasady, ale jakoś bez entuzjazmu dla własnego żartu.A co słychać u wielkich aktorów z St Pancras? - pyta.Dziękuję, w porządku, odpowiada, poirytowana jego ponuractwem.A czy poznał kogoś miłego, pyta podstępnie, a może robił coś przyjemnego?No, w sumie to nie.„O Saszy nie powiesz jej nigdy - mówi Amory - Sasza to twoja tajemnica.Może się w nim podkochujesz, może chcesz go mieć tylko dla siebie.A może już teraz myślisz tak, jak oni chcieliby, byś myślał: że chcesz przeskoczyć przez mur i przystać do nich”.Mundy odkłada słuchawkę i siada przy stole z twarzą ukrytą w dłoniach.Gra scenę pod tytułem Jezu, jakie życie jest ciężkie - ale ono rzeczywiście takie jest.Kocha Kate.Kocha swą mającą się powiększyć rodzinę.Idzie do łóżka, ale nie śpi.I wie, że nie zaśnie.Piąta rano.No, głowa do góry.Jak dobrze pójdzie, dopiero za dwie godziny któraś z baletniczek zacznie wyrzucać smoczek z łóżeczka, bo nie działa jej suszarka do włosów.Sasza zdobył dla Mundy’ego olbrzymi czarny rower, łudząco podobny do bicykli wiejskich policjantów w Anglii, z koszykiem przyczepionym z przodu do wygiętej w górę kierownicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl