do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po³o¿y³a siêna pod³odze i wyci¹gnê³a je.Nikt jej nie przeszkodzi.Przybrana matka jest weFjällbace, a dzieci bawi¹ siê na podwórku.Podnios³a wieczko i uœmiechnê³a siê z zadowoleniem.Wystarczaj¹co du¿o cennychprzedmiotów, ¿eby j¹ zabezpieczyæ na jakiœ czas.Cieszy³a siê, ¿e zabieraj¹cswoje dziedzictwo, sprawi przykroœæ tej jêdzy.– Co ty robisz? – Drgnê³a.Od drzwi dobieg³ g³os przybranego ojca.Myœla³a, ¿e jest w oborze.Serce bi³o jej jak szalone.Po chwili poczu³a, jakogarnia j¹ spokój.Nic nie zniweczy jej planów.– A jak ci siê zdaje? – powiedzia³a, wk³adaj¹c pude³ko z bi¿uteri¹ do kieszenispódnicy.– Czyœ ty zwariowa³a, dziewczyno? Kradniesz bi¿uteriê? – Zrobi³ krok w jejstronê.Dagmar powstrzyma³a go gestem.– Zgadza siê, ale radzê, ¿ebyœ mi nie przeszkadza³, bo pójdê prosto na policjêi powiem, coœ mi zrobi³.– Nie odwa¿ysz siê! – Zacisn¹³ piêœci, ale po chwili jego spojrzeniepojaœnia³o.–Kto by tam wierzy³ córce fabrykantki anio³ków!– Potrafiê byæ bardzo przekonuj¹ca.Po ca³ej okolicy rozejd¹ siê plotki, i toszybciej, ni¿ myœlisz.Spochmurnia³, chyba siê waha³.Postanowi³a mu pomóc podj¹æ decyzjê.– Mam propozycjê.Gdy moja droga przybrana matka odkryje, ¿e nie ma bi¿uterii,postarasz siê j¹ udobruchaæ i przekonaæ, ¿eby sobie da³a spokój.Jeœli mi toobiecasz, dostaniesz dodatkow¹ nagrodê, zanim odejdê.– Podesz³a do przybranegoojca.Po³o¿y³a mu rêkê na przyrodzeniu i zaczê³a pocieraæ.Gdy jego oczyzrobi³y siê szkliste, wiedzia³a, ¿e ma nad nim w³adzê.– Zgoda? – spyta³a,rozpinaj¹c mu rozporek.– Zgoda – odpar³, k³ad¹c d³oñ na jej g³owie i popychaj¹c j¹ w dó³.* * *Wie¿a do skoków na Badholmen wznosi³a siê majestatycznie ku niebu.Erikaodepchnê³a obraz zwisaj¹cego z niej, ko³ysanego wiatrem mê¿czyzny.Wola³a niewracaæ do tamtego strasznego wydarzenia.Zreszt¹ Badholmen kojarzy³a jej siê zczymœ zupe³nie innym.Wysepka le¿¹ca bardzo blisko Fjällbacki mieni³a siê nawodzie jak klejnot.Znajduj¹ce siê na niej schronisko m³odzie¿owe cieszy³o siêdu¿¹ popularnoœci¹, latem mia³o pe³ne ob³o¿enie.Erika uwa¿a³a, ¿e tooczywiste.Sprzyja³y temu dwie rzeczy: œwietna lokalizacja i fakt, ¿e sambudynek mia³ mnóstwo staroœwieckiego uroku.– S¹ wszyscy? – Rozgl¹da³a siê nerwowo, usi³uj¹c policzyæ dzieci.Trójka ma³ych dzikusów w pomarañczowych kapokach rozbieg³a siê po pomoœcie.– Patriku! Mo¿e byœ trochê pomóg³, co? – powiedzia³a do mê¿a, ³api¹c zako³nierz przebiegaj¹c¹ niebezpiecznie blisko skraju pomostu Majê.– A kto uruchomi motorówkê? Jak to sobie wyobra¿asz? – Patrik roz³o¿y³ rêce,twarz mu poczerwienia³a.– Jeœli nam siê uda ich wsadziæ do ³Ã³dki, zanim wpadn¹ do wody, bêdziesz móg³j¹ spokojnie uruchamiaæ.Maja wi³a siê jak piskorz, ale Erika mocno chwyci³a za wieszak przy jejko³nierzu.Drug¹, woln¹ rêk¹ z³apa³a Noela, który na t³uœciutkich nó¿kach goni³Antona.Anton zd¹¿y³ ju¿ odbiec spory kawa³ek w stronê kamiennego mostka³¹cz¹cego Badholmen ze sta³ym l¹dem.– Anton, stój! – krzyknê³a, ale nie zatrzyma³ siê.Mkn¹³ jak strza³a, ale i takszybko go dogoni³a i wziê³a na rêce.Zacz¹³ siê wyrywaæ, krzycza³ histerycznie.– Bo¿e, jak ja mog³am pomyœleæ, ¿e to dobry pomys³? – powiedzia³a, gdy ju¿poda³a mê¿owi szlochaj¹cego synka.Sp³ywa³a potem.Odcumowa³a ³Ã³dŸ i wskoczy³ado œrodka.– Zobaczysz, zaraz bêdzie dobrze.Tylko wyp³yniemy kawa³ek w morze.– Patrik przekrêci³ kluczyk i na szczêœcie ju¿ przy pierwszej próbie uda³o musiê uruchomiæ silnik.Pochyli³ siê, ¿eby odczepiæ cumê rufow¹.Drug¹ rêk¹odpycha³ siê od s¹siedniej ³odzi.Nie³atwo by³o wyp³yn¹æ.Przy pomoœcie by³ogêsto od ³odzi.Gdyby nie mia³y odbijaczy, ¿adna nie uniknê³aby uszkodzeñ.– Przepraszam, ¿e na ciebie burknê³am.– Erika posadzi³a dzieci na dnie ³Ã³dkii usiad³a na ³awce.– Ju¿ zapomnia³em – powiedzia³, powoli przesuwaj¹c rumpel.£Ã³dka odwróci³a siêruf¹ do portu, dziobem do Fjällbacki.By³ przepiêkny niedzielny poranek, bezchmurne b³êkitne niebo, woda g³adka jaklustro.Nad ich g³owami z krzykiem kr¹¿y³y mewy.Erika rozejrza³a siêi zobaczy³a, ¿e na wielu ³odziach cumuj¹cych w marinie ludzie jedz¹ œniadanie.Wielu pewnie jeszcze odsypia³o nocne pijañstwo.Zw³aszcza m³odzi lubili popiæw sobotni¹ noc.Dobrze, ¿e ja mam to ju¿ za sob¹, pomyœla³a, patrz¹c z wiêksz¹ni¿ przedtem czu³oœci¹ na dzieci.Teraz ju¿ spokojnie siedzia³y na dnie ³Ã³dki.Podesz³a do Patrika i po³o¿y³a mu g³owê na ramieniu.Obj¹³ j¹ i poca³owa³w policzek.– S³uchaj – powiedzia³ nagle.– Przypomnij mi, jak ju¿ dop³yniemy, ¿ebym cizada³ kilka pytañ o Valö i stary oœrodek kolonijny.– A co chcesz wiedzieæ? – zainteresowa³a siê Erika.– Potem spokojnie o tym pogadamy – odpar³ i poca³owa³ j¹ jeszcze raz.Wiedzia³a, ¿e zrobi³ to, ¿eby siê z ni¹ podra¿niæ.Ciekawoœæ a¿ j¹ rozsadza³a,ale opanowa³a siê.Bez s³owa os³oni³a oczy d³oni¹ i spojrza³a w stronê Valö.Potem, gdy pyrkocz¹c powoli, mijali wyspê, w przelocie zobaczy³a du¿y bia³ydom.Czy kiedykolwiek siê wyjaœni, co siê tam sta³o wiele lat temu? Niecierpia³a ksi¹¿ek i filmów niedaj¹cych odpowiedzi na wszystkie pytania.Wrêczodmawia³a czytania o niewyjaœnionych, zagadkowych zbrodniach.Jeœli chodzio Valö, próbowa³a siê czegoœ dogrzebaæ, ale jej wysi³ki spe³z³y na niczym.Wszystko skrywa³ mrok tajemnicy, tak jak drzewa skrywa³y dom na wyspie.Martin stan¹³ z uniesion¹ d³oni¹ i dopiero po chwili nacisn¹³ dzwonek.Us³ysza³kroki.Przez chwilê chcia³ obróciæ siê na piêcie i odejœæ.Drzwi siê otworzy³y,Annika spojrza³a na niego ze zdziwieniem.– O, to ty? Coœ siê sta³o?Zmusi³ siê do uœmiechu, ale Anniki nie da³o siê oszukaæ.Zreszt¹ w³aœniedlatego do niej przyszed³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl