do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam wystarczającą liczbę pokojówek, a tobie też z pewnością nie jest ona potrzebna.Wiesz przecież, że wiodę spokojny tryb życia.- Każda dama ma pokojówkę - upierała się Lucy.- Ale nie o to chodzi.Violet została ze mną, kiedy wszyscy inni mnie opuścili.- I co z tego, nie będziesz jej już dłużej potrzebowała - zauważyła Wilhelmina.- A ja nie chcę marnotrawić pieniędzy.- Nie mogę odprawić Violet - nie poddawała się Lucy.- Trudno jej będzie znaleźć nową posadę.- Bez dyskusji, Lucindo - oświadczyła Wilhelmina.- Skontaktuję się z tobą, kiedy będę gotowa do powrotu do Surrey.I proszę, nie zabieraj żadnego niepotrzebnego bagażu.Musiałam przywieźć ze sobą trzy kufry, więc w powozie będzie mało miejsca.- Nie - rzuciła Lucy, nie potrafiąc dłużej hamować gniewu.Zamrugała szybko powiekami, lecz tym razem nie po to, żeby powstrzymać łzy.Oczy przysłoniła jej szkarłatna mgła wściekłości.- Przecież nie potrzebujesz dużo garderoby.Wiesz, że ja rzadko gdzieś wychodzę.A i ty z pewnością nie będziesz.- Nie, nie pojadę z tobą.Nie będę ci usługiwała, i to za darmo.Tak jak to czyniła moja matka przez wiele lat po śmierci mojego ojca.Jej życie u ciebie to była żałosna egzystencja.Lucy uświadomiła sobie, że stoi i piorunuje kuzynkę wzrokiem, a ta wydaje się prawdziwie zdumiona nagłym i niespodziewanym atakiem.- Znosiła twoją małostkowość i nieuprzejmość miesiąc za miesiącem, rok za rokiem! Przysięgłam sobie, że nigdy do ciebie nie wrócę; śmiać mi się chce, kiedy pomyślę, że przyszłam tu z nadzieją, iż mile mnie przyjmiesz.Nigdy tam nie wrócę.Wolę głodować w rynsztoku, jak mi Bóg miły!I podczas gdy kuzynka wielkimi haustami łapała powietrze, przypominając rybę wyrzuconą na brzeg, a jej twarz stawała się purpurowa z oburzenia, Lucy obróciła się na pięcie i wybiegła z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.Violet popatrzyła na nią przerażona.- Psze pani, co się stało?Po drugiej stronie drzwi rozległ się huk, jakby ktoś rzucił w nie jakimś naczyniem.Lucy się wzdrygnęła.Miała nadzieję, że właściciel zajazdu policzy sobie dodatkowo za szkody wyrządzone przez krewką kuzynkę.- Wszystko w porządku - zapewniła.- Wracajmy do domu.W drodze powrotnej czuła się tak lekko jak nigdy.Oddychała głęboko rozluźniona i spokojna.Uświadomiła sobie, że po raz pierwszy od choroby matki, jej śmierci i wypadku Stanleya czuje się pewna siebie.Nie pójdzie w ślady matki; nie będzie taka jak ona: zawsze miła, przerażona na myśl o jakimkolwiek konflikcie z kimkolwiek.Zresztą przypuszczała, że matka wcale nie chciałaby, aby Lucy wróciła do domu kuzynki i była tam nieszczęśliwa.Jednakże nie chciałaby też widzieć córki głodującej.Lucy nie wiedziała, jak sobie poradzi, ale mimo strachu wywoływanego wizją ziejącej przed nią pustki, przysięgła sobie, że się nie podda i nie zaprzestanie walki o przetrwanie.Szły wolno, omijając kopczyki parujących końskich odchodów, nie mając czym zapłacić obszarpanym zamiataczom, którzy uprzątają skrzyżowania dla dam podróżujących pieszo.Kiedy wreszcie dotarły na swoją ulicę, Lucy ze zdumieniem stwierdziła, że przed drzwiami jej domu stoi lokaj odziany w fioletową liberię.Ten z pewnością nie zjawił się po to, by w zamian za długi zabrać ostatnie sztuki moich mebli, pomyślała.Podeszła do lokaja, a on podał jej kopertę.- Dzień dobry pani.Proszę to przekazać pani Contrain.Nie zaprzątała sobie głowy wyjaśnianiem, że to ona jest panią Contrain; najwyraźniej nie wygląda na właścicielkę domu.Podziękowała posłańcowi i weszły do środka, starannie ryglując za sobą drzwi.Co to za list i od kogo? Lokaje w liberii raczej nie przynoszą upomnień o spłatę długów.Złamała pieczęć i otworzyła list.Przebiegła po nim wzrokiem i aż wstrzymała oddech.- Co to jest, psze pani? Jakieś złe wieści? - Violet stała na palcach, pomagając jej zdjąć płaszcz.- Nie - zaprzeczyła głosem, w którym brzmiało zdziwienie.- To.to jest zaproszenie na kolację.Na dzisiaj wieczór do pani Morris.Violet zdjęła szal, a na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi.- Och, to pani znajoma, tak?- Nie, właśnie w tym problem.Choć zdaje się, że była wczoraj na herbatce u hrabiny Sealey.Bardzo miło z jej strony, że mnie zaprasza - zauważyła, po czym spuściła wzrok na swoją zniszczoną suknię i westchnęła.- Ale chyba nie pójdę.Nie mam w czym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl