do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie jesteśmy jednak pewni, czy będziemy umieli nią kierować i czy łódź w ogóle gdzieś dotrze.Może nam grozić śmierć.Musieliśmy ci to powiedzieć.— Wiem — odparła Nadieżda.— Byłam na wojnie.Trepangi jednak nie zrozumiały, o co jej chodzi, bo u nich już od dawna nie było wojen.Same też nie traciły czasu.Zrobiły takie kije, którymi wystarczyło dotknąć głuptaka, żeby się wyłączył.Jeden taki kij dali Nadieżdzie: miała iść pierwsza i otwierać drzwi.Dwa trepangi ruszyły za nią.Dwa pozostałe polazły spiesznie na górę, gdzie też była kabina z jakimiś maszynami, wyglądająca jak mostek kapitański na statku, tyle że bez okien.— Troje drzwi — powtarzał trepang.— Ale za ostatnimi może nie być powietrza albo będzie inne niż w naszej sekcji.Nie wchodź od razu.Poczekamy, aż się napełni.Rozumiesz?Trepangi zawsze mówiły jasno, bardzo się starały, żeby Nadieżda dokładnie rozumiała ich rozkazy i prośby.Za pierwszymi drzwiami kiedyś :już była.Pamiętała, że jest tam szeroki korytarz, gdzie pod ścianami stoją zapasowe głuptaki.Zupełnie jak martwe.Trepangi powiedziały jej, że tam głuptaki podładowują się, odpoczywają.Nadieżda nie pamiętała, po co i kiedy tam poszła, ale korytarz z martwymi głuptakami w niszach dokładnie zapamiętała.— One cię nie ruszą — powiedział Dola.— Nie musisz mnie uspokajać — odparła Nadieżda.— Tylko nie ryzykuj.Bez ciebie się nie wydostaniemy.Pamiętaj o tym.— Nie bój się, doskonale pamiętam.Nadieżda musnęła dłonią kwadrat w ścianie i drzwi odjechały w bok.W tym korytarzu bardzo dziwnie pachniało — słodyczą i spalenizną.Wszystkie nisze były zajęte.— Muszą teraz dłużej się podładowywać — powiedział Dola pełznący za nią.— Widziałaś, że ich coraz mniej kręci się po naszych sekcjach.— Tak, zauważyłam — powiedziała Nadieżda.— Żeby tylko nie zapomnieć o kulkach.— O kulkach?— Mówiłam o nich.— Uwaga!Jeden z głuptaków nagle wyskoczył z niszy i ruszył szybko w ich stronę, chcąc zastąpić drogę i chyba zawrócić.Głuptak starał się przywrócić porządek.— Szybciej — powiedział Dola.— Szybciej!Nadieżda pobiegła i spróbowała przeskoczyć przez głuptaka, który rzucił się jej pod nogi.Ale głuptak — że też o tym zapomniała! — też podskoczył i uderzył ją prądem.Na szczęście niezbyt silnie, bo pewnie nie zdążył się dobrze podładować.Nadieżda padła na kolana i upuściła kij.Uderzyła się tak, że aż jęknęła z bólu.Nogi już były nie te, co kilka lat temu.Przecież w szkole medycznej grała w siatkówkę.Drugie miejsce w Jarosławiu.Ale to było bardzo dawno temu.Głuptaka zatrzymał Dola, który też miał kij, jak Nadieżda, tyle że krótszy.— Co ci jest? — zapytał.Trepangi mają syczące głosy bez żadnego wyrazu, ale szum w głowie powiedział Nadieżdzie, że Dola bardzo się przejął.— Nic takiego — odparła Nadieżda, przezwyciężając ból i wstając.— Idziemy.Do następnych drzwi było jakieś dwadzieścia kroków.Jeszcze jeden głuptak zaczął wyłazić z niszy, ale robił to bardzo wolno.— Maszyna dostała już sygnał — stwierdził Dola.— One mają z nią łączność.Nadieżda kulejąc dobiegła do drzwi, ale nie znalazła kwadratu.— Nie umiem otworzyć — przestraszyła się.Nikt jej nie odpowiedział.Obejrzała się.Dola stał bez ruchu.Drugi trepang opędzał się kijkiem od trzech głuptaków na raz.— Szybciej — odezwał się wreszcie Dola.— Może jest jakaś inna droga? — zapytała Nadieżda, czując, że ręce drętwieją jej ze strachu.— Tych drzwi nie otworzymy.— Innej drogi nie ma — odparł Dola, a jego głos szeptał, szeleścił gdzieś z dołu, z daleka.Drzwi były zamknięte na mur.Wypełzały z nisz dalsze głuptaki, niemrawe i powolne, i zdawało się, że na towarzysza Doli sunie stado przerośniętych biedronek.W tym momencie drzwi otworzyły się same.Rozwarły się tak gwałtownie, że Nadieżda ledwie zdążyła odskoczyć w bok, gdyż poczuła, że drzwi otwierają się nie bez powodu.Tak wpada do domu gospodarz, który podejrzewa, że do mieszkania zakradli się złodzieje.Dola też zdążył odskoczyć.Trepangi czasami potrafią ruszać się dość żwawo.Zza drzwi wyskoczył głuptak, jakiego Nadieżda nigdy dotąd nie widziała.Był niemal jej wzrostu i przypominał raczej kulę niż żółwia, jak pozostałe.Miał trzy owadzie, rozczłonowane kończyny i groźnie bzyczał, jakby chciał rozpędzić tych, którzy zapędzili się w zakazane miejsce.Skądś wytrysnął płomień i wypełniając cały korytarz przeleciał tuż obok Nadieżdy, która poczuła jego żar.Zmrużyła oczy i nie widziała, jak Dola podniósł z podłogi swój kij i zatrzymał, wyłączył głuptaka, chociaż było już za późno.Głuptaki tłocząc się w przeciwległym końcu korytarza pociemniały jakby zwęglone, a drugi trepang, który powstrzymywał je i nie zdążył odskoczyć, kiedy otworzyły się drzwi, zamienił się w kupkę popiołu.Nadieżda wszystko to widziała jak we śnie, jakby ni śmierć, ni inne niebezpieczeństwa wcale jej nie dotyczyły.Wiedziała tylko, że musi przedostać się za drugie drzwi, bo mogą się zamknąć i wówczas wszystko, śmierć Bala i tego drugiego trepanga, okaże się bezsensowna i niepotrzebna.Za drugimi drzwiami znajdowała się okrągła sala, jakby górna połówka kuli.Zdążyli na czas.Ku drzwiom już toczył się drugi wielki głuptak.Dola zdążył podskoczyć do niego i unieszkodliwić, zanim robot zaczął działać.Przed Nadieżda było kilkoro jednakowych drzwi, więc odwróciła się do Doli, żeby jej powiedział, gdzie ma iść dalej.Dola już pędził naprzód i wyginając się jak przerażona gąsienica, wysoko unosząc grzbiet, przepełznął obok szeregu drzwi, na krótki moment zatrzymując się przed każdymi z nich, jakby węszył, co się za nimi znajduje.— Tutaj — powiedział wreszcie.— Spróbuj otworzyć:Nadieżda już była przy nim.Te drzwi też nie miały zamka.Ogarnęła ją tępa rozpacz, więc po prostu pchnęła drzwi ręką, a te jakby tylko na to czekały, skwapliwie opadły w dół.Stali przed Maszyną, przed gospodarzem statku, przed tym, który wydawał rozkazy lądowania na obcych planetach i zabierania wszystkiego, co się trafi, przed tym, który utrzymywał na statku porządek, karmił, karał i chronił jeńców i trofea [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl