do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak to jest - zakończył.- Musiałem ci to powiedzieć, jeżeli chcesz, żebym to z tobą zrobił.Bo jeśli to zrobimy, to wejdziemy do duszy człowieka - odkrył nagle i zdumiał się słusznością tego odkrycia.- Może chcesz, żeby to zrobił kto inny.Po tym, co ci powiedziałem.Powoli pokręciła głową.Starał się na nią nie patrzeć, ale zauważył, jak pięknie zarys policzka zmienia się w szczupły półprofil.- Wobec tego zrobię to, choć nie bardzo wierzę, czy trzeba.Ale muszę to zrobić, jeśli chcesz.Tak jak musiałem ci powiedzieć.- Tylko dlatego mi powiedziałeś, że to listy do mnie?Przez dobrą minutę patrzył jej w oczy i zwlekał z odpowiedzią.Wreszcie wydusił:- Nie tylko.- Te listy jakbyś mi zabrał, a teraz oddał.Napiszesz je jeszcze raz.Jeszcze lepsze - podniosła głos.- Tamte na szczęście ta idiotka zgubiła.Następnego dnia nie chciała się z nim spotkać i Klim przez godzinę miotał się z gniewu.Ochłonął i zaczął myśleć o jej planie.Nie o celu, który zamierzała osiągnąć, a o planie - i szukał słabych miejsc.Były.Tuż przed kolacją poszedł do Anki, zdziwił się, bo właśnie zdejmowała kalosze, czyli dopiero wróciła do domu, ale wyciągnął ją jeszcze raz.- Dokąd idziemy? - spytała, kiedy posłusznie dała się przeprowadzić przez pół miasta.- Do mojej babki.Chyba musimy mieć kilka starych rzeczy? U mnie w domu nie ma.U ciebie, o ile wiem, w końcu szukałem tego cholernego kota w całym domu i znam ten dom, jak żaden inny, u ciebie też takich rzeczy nie ma.Ale znam miejsce, w którym są.Właśnie u babki.- Nie są nam potrzebne stare rzeczy - powiedziała.Aż przystanął.- Czy ty wiesz, co mówisz? Co chcesz tam wetknąć? Gazety z zeszłego tygodnia?- Stare rzeczy już są - szepnęła.- Już je mam.Klim po chwili pokiwał głową:- Z tego wynika, że nie wiem o paru sprawach.Skinęła głową.- W tym jest też Urszula.Klim osłabł nagle i poczuł się znów dawnym Klimem, z którego wszyscy pokpiwają.Od ostatniej wizyty w domu Urszuli nie rozmawiał z nią.Nie starał się do niej zbliżyć, a nawet obojętnie obserwował, jak stale towarzyszy jej Witek, od którego zresztą się opędzała.Powtarzał sobie, że pozostała tylko obojętność.Powtarzał sobie, że jest Anka, od dawna dla niego ważniejsza.Przez długie sekundy na ulicy pełnej ludzi znów był dawnym Klimem z jego strachami.Urszula powiedziała wtedy, że w swoim domu:- Nie naciskaj mnie.To bez sensu.Tu nie o mnie chodzi.Ty po prostu chcesz zwyciężyć Witka.I wtedy to wyglądało na prawdę.W tej chwili, na ulicy, po słowach Anki, nie wiedział, czy to była prawda.Czy prawdą były ostatnie dwa dni z Anką? Czy prawdą były narty?Anka dotknęła go.- Klim.Nie odpowiedział.- Klim.Ja cię przecież kocham.Babka przez chwilę stała na progu.Nie odpowiedziała na pozdrowienia Klima.Patrzyła na Ankę.Potem kiwnęła głową.- Aha, ja cię przecież znam.Wejdźcie.Wysłuchała ich w milczeniu.O kulkach w drzewie, o Ogazie i Benku Solarzu.- Podoba mi się ten człowiek - powiedziała.- Stary Ogaza.Młody zresztą też.Chętnie mu się przyjrzę.Ale czego chcecie ode mnie?Opowiedzieli jej o planie.- To głupie - mruknęła.- Ale szkody nie przyniesie.Zresztą nie wyjdzie wam.- Dlaczego? - spytała Anka.- Jeśli wam powiem, zepsuję zabawę - uśmiechnęła się babka.Anka oburzyła się:- To nie zabawa.- Nie, oczywiście, że nie - niespodziewanie babka pocałowała ją.- Masz rację.- Spoważniała.- A usprawiedliwienie Klimowi dam.Trudno, raz skłamię w szkole.Tylko co z tobą?- Och, dla mnie to żaden problem - Anka roześmiała się.- Troszeczkę mamie wytłumaczę.Ona zrozumie.Babka zawtórowała jej cienkim, piskliwym śmiechem.Klim nie przypominał sobie, by słyszał, jak babka się śmieje.W szkole nigdy.U niego w domu także, nie lubiła synowej i zwykle była oficjalna.A u babki do tej pory bywał niezwykle rzadko.- Jesteś młoda, babciu.- Jak na babkę, to może i młoda.Komplementów nie potrzebuję.Nią się lepiej zajmij - kiwnęła w stronę Anki, wydawało się, że pocałuje ją jeszcze raz.- Podoba mi się.Kiedy wychodzili, przypomniała:- A te rzeczy koniecznie przynieście do mnie, koniecznie.Albo spartaczycie całą robotę.Te rzeczy właśnie, artystycznie zapakowane przez babkę w jakiś papier zadrukowany po niemiecku, z którym babka rozstawała się jakby niechętnie, w woskowany papier, wcześniej pomięty i przybrudzony, wreszcie w płótno równie brudne, stare i lekko zetlałe, te rzeczy Klim miał przy sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl