do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był już największy czas załatwić się z temi czynnościami, bo właśnie służba hotelowa zaczęła wnosić półmiski.— Ależ państwo, zmiłujcie się, — zaprotestował Lipczyński — my się wybrali na herbatkę, a tu widzę kolacya, co mówię — prawdziwy obiad odpustowy!Tarchałowie uśmiechnęli się zadowoleni, mimo to, przepraszali za skromne przyjęcie i prosili, aby brać.Darujcie, ale my dopiero po obiedzie.Nic jednak nie pomogła ta wymówka, bo Tarchałowa uważała sobie za obowiązek gościnności przymuszać do jedzenia najrozmaitszemi zaklęciami.— Jeżeli mi państwo dobrze życzycie, to zjecie to lub owo.— Jeżeli macie Boga w sercu, to nie odmówicie, choć sprobować i t.d.A gdy te zaklęcia nie pomagały, to uciekała się do zwykłego frazesu:— Może państwu nie smakuje u nas biedaków, państwo przyzwyczajeni do czegoś lepszego — albo:— Jakto? mam dostać koszyczka od pana dobrodzieja? — jaśnie panna gardzi i t.d.I tak męczyła temi prośbami, że Lipczyński wściekał się w duszy i jadł, a panna Augusta, rada nierada, musiała chociaż na próbę brać wszystkiego po odrobinie.Dla przerwania jedzenia Lipczyński zaczął rozmowę:— Panie Tarchalski, — odezwał się, powołując się w tej zmianie jego nazwiska na bilet, jaki dostał od niego — jeżeli pan trwasz w zamiarze kupienia majątku ziemskiego, to muszę panu powiedzieć, że się trafia wyborna po temu sposobność.Właśnie przy końcu tego miesiąca będzie wystawiona jedna z większych posiadłości na licytacyę.— A czy to co dobrego?— Cacko majątek; grunta wprawdzie nieco zaniedbane, ale przy odpowiednich wkładach da się z tego zrobić coś arcydoskonałego.Znam dobrze ten majątek, bo był kiedyś naszą własnością.Tam się urodziła Guścia.Tarchałowie ze czcią pochylili głowy w stronę narodzonej.Majętność owa nabierała przez to w ich oczach wielkiej wagi.— Grunta przeważnie w równinach, przeszło sześćset morgów, lasów i łąk prawie drugie tyle, do tego park prześliczny z wodotryskami, posągami i pałac, wprawdzie nieskończony, ale cacko.I to wszystko będzie można nabyć za półdarmo, bo cena wywołania sześćdziesiąt tysięcy.Jeżeli więc nie będzie dużo licytantów, a postaramy się o to, żeby ich nie było, choćby nawet przyszło dać im co odstępnego, to będzie można kupić za dziewięćdziesiąt, a najwyżej za sto tysięcy, a on wart najmniej drugie tyle.Jeżeli pan chcesz, możemy tam kiedy pojechać, obejrzeć, żeby kota w worku nie kupować.Potem da się wadium i interes skończony.Mówił tak gładko, przekonywająco, że Tarchała, choć niektórych rzeczy nie rozumiał, zgadzał się na.wszystko i dziękował naprzód dostojnemu gościowi, że był tak łaskaw zajmować się jego interesami i zechce trudzić się dla niego.— To sąsiedzki obowiązek — rzekł protekcyonalnie.— A przytem, przyznam się panu, jestem w tej sprawie trochę interesowany.Tarchałę to ostatnie słowo zmieszało.Przypomniał sobie przemysłowca, sędziego, którzy także poddawali mu sprawy, w których byli osobiście interesowani, i bał się, czy tu coś podobnego nie będzie.— Jestem interesowany, — ciągnął Lipczyński — bo mi idzie o to, żeby majątek przodków moich dostał się w godne ręce.A mojem zdaniem, nie mógłbym znaleźć godniejszego od pana.Tarchała odetchnął.Taka interesowność zasługiwała tylko na uwielbienie, a pochwała, jaką mu oddał Lipczyński, robiła go dumnym i nad wyraz szczęśliwym.— O! panie! jasny panie! — rzekł, kłaniając się I dziękując; więcej nie był w stanie powiedzieć.Umówiono się o dzień wyjazdu; Tarchała miał się postarać o powóz i konie.Potem Lipczyński z właściwą sobie łatwością przerzucił rozmowę na inny przedmiot, sam prawie ją podtrzymując i ożywiając wesołemi anegdotkami.Tarchałowie byli rozpromienieni, uszczęśliwieni; panna Augusta tak jakoś na Tarchałę patrzała, że mu się robiło na sercu, jakby mu je kto ciepłą wodą oblewał, i wszystko byłoby się odbyło bardzo pięknie, bardzo ładnie, gdyby nie ten nieszczęśliwy szampan.Tarchała przed przybyciem jeszcze gości, chcąc sobie go należycie przygotować, wyjął z kryjówki butelki, ponacinał druty i schował wszystko za poduszkę.A że w pokoju było ciepło, pod poduszką jeszcze większe, szampan począł się burzyć, korek jednej butelki nie wytrzymał nacisku i strzelił prosto w lustro, które rozbił w kawałki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl