do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z czekoladą na czole, w ustach i na policzkach zwaliłem się w dół po puszystych schodach, wciąż ściskając w dłoni ciepły jeszcze pistolet.Zatrzymałem się dopiero pod mahoniowym stołem.Czubek mojego nosa tkwił między męskimi butami.W pomieszczeniu panowała martwa cisza, a odległe tykanie wahadłowego zega-ra było dziwnie przytłumione.Buty spoczywały na beżowym persie, zapadając się weń po ostatnią dziurkę na sznurowadła.Gdybym ja był właścicielem takiego dywanu, powiesiłbym go na ścianie za ku-loodporną szybą, kazałbym ludziom płacić pięć dolarów od łebka za samą tylko możliwość oglądania wystawy i w ciągu roku dorobiłbym się fortuny.Mój wzrok zatrzymał się teraz na nogawkach.Uniosłem ociężałą ze zmęczenia głowę i powędrowałem oczyma w górę.Natrafiłem na dłoń.Na jej środkowym palcu lśnił krwawym blaskiem czerwony rubin.-Hunt! - szepnąłem i spróbowałem zerwać się z podłogi.Moje zmysły zarejestrowały jeszcze ostry ból w okolicach czoła i dotyk czyjejś ręki.Potem wszystko zawirowało jak na karuzeli, ogarnęła mnie błoga obojętność i przestałem odczuwać cokolwiek.-Dobrze, że Dexter mnie uprzedził.Pozabijałbyś Bogu ducha winnych ludzi i mnie przy okazji.Coś ty taki nerwowy, Quey? No i jak cię, do cholery, miałem przekonać, że jestem od Dextera? - Spytał gasząc cygaro w popielniczce.Leżałem na patio pod rozłożystą palmą wśród odurzającego 127zapachu podzwrotnikowych krzewów.Wkoło palmy walały się ba-zaltowe głazy, których w górach było pełno i darmo, a które sprze-dawano bogatym klientom po sto dolarów sztuka.Hunt gapił się na mnie badawczo i gdyby nie obecność Cathy, w dalszym ciągu nie ufałbym mu za grosz.-Dlaczego nie przyszłaś, dlaczego nie odwiedziłaś mnie w klinice? - spytałem.-Zrozum, człowieku, że ona pracuje.Nie mogła urwać się z zakładów na cały tydzień, żeby ciebie pielęgnować.Zresztą sam wiesz, że raz już ci pomogła.Ledwo, ledwo się z tego wywinęła, a ty chcesz jeszcze więcej.Boże.- westchnął.Cathy podała mi szklankę z jakimś sokiem.-Zabiłaś strażnika w Needles - rzuciłem w nagłą ciszę.-Musiałam, Jay - powiedziała unikając mego wzroku.- Odzyskał przytomność, kiedy ciągle jeszcze stałeś na dole.Mógłby cię.-Posłuchaj, nie wolno ci mieć do niej żadnych pretensji, rozumiesz? - wtrącił się Hunt.- Zrobiła to, fakt, ale dzięki niej tutaj jesteś.A że znaleźli na rewolwerze odciski twoich palców? Że ob-ciążyli winą ciebie? No to co? Przecież ty nie żyjesz, więc nic się nie dzieje, jasne?Niby było jasne, ale cała sympatia, którą darzyłem niegdyś Cathy, rozwiała się teraz ostatecznie, i kiedy tak siedziała obok mnie, nie umiałem zdobyć się na nic więcej oprócz smutnego półuśmiechu.-Opowiedz wszystko po kolei, Hunt - zażądałem.-Same przypadki, Jay, i trochę szczęścia - zaczął.- Po meczu w Needles miałeś kraksę.Głupi kierowca przestraszył się światełmojego samochodu, wyobrażasz sobie? Przyjechaliśmy furgonetką o kwadrans za wcześnie i czekaliśmy na was ukryci na poboczu.Mi-gnąłem dwa razy reflektorem i widzę, że ten idiota wyczynia na 128szosie jakieś łamańce.Volvo nadawało się tylko do kasacji, on już nie żył, a w tobie tliła się jeszcze iskierka.Masz zdrowie, Quey, nie do uwierzenia.-Dlaczego chcieliście nas spotkać pod Kingman?-Żeby zmienić samochody.Plan był taki, że miałeś zniknąć z Kalifornii i przeczekać gdzieś w ukryciu.Ale przez tego bęcwała znaleźliśmy się w kłopocie.Poszedłem po rozum do głowy i wymy-śliłem coś innego.Zabraliśmy cię do furgonetki, rozebraliśmy do naga, przebraliśmy trupa kierowcy w twoje ciuchy i podpaliliśmy volvo.Ten facet był nawet trochę do ciebie podobny i to ułatwiało sprawę.Poza tym w volvo zostawiłeś odciski palców i trochę krwi, bo huknąłeś się, bracie, ostro.Kiedy przywieźliśmy cię tutaj, do Gunnison, nasz lekarz wyrywał sobie włosy z głowy.Wiesz, że cięż-ki stan, że szok i tak dalej.-I okazało się, że miał rację, co? - wtrąciłem.-Tak, nie odzyskiwałeś przytomności.Czekaliśmy tydzień, do dwudziestego drugiego, bo bałem się, że gdybyśmy oddali cię natychmiast do szpitala, ktoś zwęszyłby podstęp i skojarzył z wypad-kiem pod Kingman.Ale nasz łapiduch nalegał i twierdził, że bez pomocy szpitalnej wykitujesz.Postanowiłem, że jeżeli do dwudziestego trzeciego ci się nie polepszy, to zawiozę cię do kliniki.I wtedy zdarzył się cud.Jeden z naszych ludzi był przypadkowo świadkiem wypadku pod Larsenville.Jaguar wpadł na drzewo, a kierowca już nie żył.Była noc, ciemno tam jak diabli, więc zdążyliśmy cię pod-rzucić, zanim zjawił się patrol.W pośpiechu wepchnęliśmy trupa do tyłu, a ciebie chłopcy usadzili za kierownicą.Podrapali cię trochę, na twarzy, żeby rany wyglądały względnie świeżo, rozumiesz.-No dobrze, ale dlaczego nikt mnie wcześniej nie uprzedził?Czy wy wiecie, jaki ja miałem galimatias, kiedy się ocknąłem?129-Wiem, wiem, ale to nawet lepiej.Następnego dnia zawitałem do Salida i przedstawiłem ciebie jako mojego kuzyna.Podałem im imię i nazwisko kierowcy, który zginął pod Kingman, kupiłem ci nowy garnitur, buty, wszystko.Byłeś wtedy jedną nogą po tamtej stronie, Quey, ale lekarze odwalili kawał dobrej roboty.No, a ja musiałem grać konsekwentnie.Ordynator zakazał mi odwiedzin i żeby wyglądało w porządku, nie pokazywałem się przez kilka dni.Ale znałem objawy wstrząsu mózgu, Quey, i wiedziałem, że tamci kupią wszystko, cokolwiek byś im nie powiedział.-A ci faceci pod drzwiami separatki? - spytałem.-Pomysł Dextera.Rozeszły się słuchy, że Pako wysłał za tobą swoich ludzi, więc Ray dał ci na wszelki wypadek ochronę.-Policja nie zdziwi się, że dałem nogę z kliniki?-Nie, nie zdziwi się.Wiesz, Dexter i ja jesteśmy bardzo boga-tymi ludźmi.Skoro Michael Walsh należy do mojej rodziny, istnieją wszelkie przesłanki ku temu, by sądzić, że też jest człowiekiem bogatym, prawda? A ludzie bogaci, Quey, mogą sobie pozwolić na małe dziwactwa.Dzwonili do mnie już wczoraj i powiedziałem im, że postanowiłeś opuścić szpital na własną rękę.-Więc czekaliście na mnie, Hunt.-Oczywiście, tylko nie spodziewałem się, że zawitasz na Mountain Boulevard z takimi fajerwerkami, na Boga! Gdyby mnie Dexter nie uprzedził, że z ciebie furiat, strażnicy kasyna mieliby kłopoty.Na szczęście dzisiaj nie pracujemy.Kazałem otworzyć bra-my no i jesteś.Wstałem chwytając się za głowę, w której natychmiast zadudniłciężki młot pneumatyczny.130-Chciałbym odpocząć, przespać się trochę.Macie tu jakieś łóżko?Po drodze rzuciłem okiem na salę do gry w ruletkę, gdzie facet w liberii zgarniał z beżowego persa resztki czekolady, na kilkanaście przytulnych gabinetów z zielonymi stolikami do pokera i na pod-świetlany basen w północnym patio.Wprowadzili mnie do gościnnego apartamentu na pierwszym pię-trze i z wrażenia omal się nie przewróciłem.W saloniku leżał gruby, popielaty dywan.Trzy kanapy na środku dobrane były kolorem do skórzanych foteli stojących przy ogromnym kominku z okapem.Jedna ściana była cała ze szkła, pozostałe, do wysokości czterech stóp, z kamienia pod odcień dywanu, a powyżej też szklane [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl