do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem za oknami zapad³a noc, ale w czarnym niebie kr¹¿y³ysamoloty-s³oñca, rzêsiœcie oœwietlaj¹c ziemiê.Widno by³o jak w dzieñ, a mimo to latarnie p³onê³y nadal i spowija³ytorpedê w mg³awicê blasku.Po podwieczorku przez g³oœnik nadano ostatnie wiadomoœci z Bajdocji.Zdumieni marynarze us³yszeli g³osy swych ¿on i dzieci, dowiedzieli siê, codzieje siê w ich domach.Najczêœciej pada³o nazwisko pana Kleksa, jakokierownika wyprawy, gdy¿ lud bajdocki niecierpliwi³ siê i czeka³ zupragnieniem na obiecany atrament.- Dostan¹, dostan¹ - mrukn¹³ pan Kleks.- Esencja atramentowa, któr¹ wiozê,wystarczy im na dziesiêæ lat.Tymczasem up³ywa³y minuty i kwadranse.Zbli¿a³ siê kres podró¿y.Znowu odezwa³ siê g³os:- Halo, halo! Nie opuszczaæ foteli!Po chwili torpeda zaczê³a zwalniaæ bieg, rozleg³y siê dŸwiêki sygna³Ã³w,zawirowa³y czerwone œwiat³a i Stalowa Strza³a, punktualnie co do sekundy,wyjecha³a na peron siódmy Dworca Magnesowego.Podró¿nicy, nie opuszczaj¹c foteli, oczekiwali dalszych wydarzeñ.Dworzec Magnesowy by³a to ogromna hala, wy³o¿ona metalowymi p³ytami inakryta szklanym dachem.P³yty przesuwa³y siê automatycznie i otwiera³y razpo raz przejœcia, korytarze i tunele, w które wje¿d¿a³y lub z którychwyje¿d¿a³y najrozmaitsze pojazdy.Ruch na dworcu regulowa³a skomplikowanasygnalizacja dŸwiêkowo-œwietlna.Co chwila w ró¿nych miejscach zapala³y siêi gas³y czerwone i zielone œwiat³a, przez g³oœniki pada³y nazwy miast istacji kolejowych oraz wszelkiego rodzaju informacje.Wszystko to odbywa³osiê z niezwyk³¹ precyzj¹, a przy tym bez udzia³u jakichkolwiek widzialnychistot.Na srebrnym ekranie, zawieszonym na jednej ze œcian, ukazywa³y siênadje¿d¿aj¹ce poci¹gi, oznaczone cyframi i literami.Równoczeœnieautomatycznie przesuwa³y siê odpowiednie p³yty, zapala³y siê sygna³y ipoci¹gi ró¿nego kszta³tu wœlizgiwa³y siê na mechanicznych p³ozach pod dachdworca.---------------------------------------------------------------------------PATENTONIAZanim Bajdoci zd¹¿yli przyjrzeæ siê dok³adnie ruchowi na stacji ipasa¿erom, sufit i œciany Stalowej Strza³y unios³y siê niespodziewanie wgórê, natomiast ca³a dolna platforma, wraz z fotelami i pozosta³¹zawartoœci¹ torpedy, ruszy³a naprzód.Rozleg³y siê dŸwiêki sygna³Ã³w, p³ytyrozsunê³y siê otwieraj¹c szeroki tunel, który wch³on¹³ podró¿ników.Ale ju¿po chwili platforma wynurzy³a siê na zewn¹trz dworca.Posuwa³a siê szybkopo ulicy, która przedstawia³a ciekawy widok.Wysoko nad jezdni¹, nastalowych wi¹zaniach i ³ukach, wznosi³y siê domy Patentoñczyków, a na dolesunê³o automatycznie osiem ruchomych chodników, ka¿dy z inn¹ szybkoœci¹.Chodniki wewnêtrzne przeznaczone by³y dla ruchu pieszego, zewnêtrzne, owiele szersze, s³u¿y³y dla pojazdów.Platforma Bajdotów posuwa³a siê prawymskrajem jezdni, zaœ obok przesuwali siê mieszkañcy tego zmechanizowanegomiasta, a ka¿dy z nich sta³ na wielkiej stopie swojej jedynej nogi.Poniewa¿ s¹siedni chodnik porusza³ siê z tak¹ sam¹ prawie szybkoœci¹, coplatforma Bajdotów, mogli oni ze swoich foteli przygl¹daæ siê tubylcom.Patentoñczycy wyró¿niali siê nie tylko tym, ¿e posiadali jedn¹ nogê, alenadto przewy¿szali Bajdotów wzrostem o trzy g³owy.Mieli te¿ nosy niezwykled³ugie i bardzo ruchliwe, tak jak gdyby wêch stanowi³ najwa¿niejszy zmys³tych istot.Mê¿czyŸni byli zupe³nie ³ysi, kobietom zaœ od po³owy g³owywyrasta³y rude w³osy, zaplecione w trzy krótkie warkoczyki.Dzieci pod tymwzglêdem niczym nie ró¿ni³y siê od doros³ych.Ubiór Patentoñczyków by³ prosty i jednolity.Sk³ada³ siê ze skórzanychkurtek, d³ugich we³nianych poñczoch i obszernych peleryn.Wielkie stopyobute by³y w gumowe kamasze na podwójnych sprê¿ynowych podeszwach, dziêkiktórym mogli z lekkoœci¹ koników polnych robiæ skoki na wysokoœæ kilkumetrów i poruszaæ siê z szybkoœci¹ czterdziestu mil na godzinê.Chodniki nigdy siê nie zatrzymywa³y.Patentoñczycy jednym zwinnym skokiemwydostawali siê na perony, ustawione w pewnych odstêpach wzd³u¿ jezdni.Wtem sam sposób wskakiwali z peronów na chodniki.Z lewej strony jezdni bieg³ najszybszy chodnik, który unosi³ liczne pojazdyw kszta³cie cygar, kul i sp³aszczonych ogórków.Pojazdy te nie posiada³ykó³, tylko szerokie p³ozy, podobne do nart.Pojazdy kuliste by³y to dwuosobowe œwidrowce, wykonane w ca³oœci zcienkiego, lekkiego metalu o przezroczystoœci szk³a.Nazwa ich pochodzi³ast¹d, ¿e w œrodku pojazdu stercza³ maszt w kszta³cie œwidra, który zapomoc¹ motoru atomowego krêci³ siê z szybkoœci¹ stu tysiêcy obrotów nasekundê.Dziêki p³askim naciêciom œwidra, zastêpuj¹cego œmig³o, œwidrowceunosi³y siê w górê, a przy odpowiednim manipulowaniu regulatorem mog³ywisieæ nieruchomo w powietrzu lub te¿ odbywaæ podró¿e tak jak samoloty.Chmary œwidrowców wiruj¹cych w niebie wygl¹da³y z do³u jak bañki mydlane.Inne pojazdy, przeznaczone do podró¿y wodno-l¹dowych, porusza³y siê zapomoc¹ œruby umieszczonej z przodu na samym dziobie.Mog³y one poruszaæ siêpo ka¿dym terenie, gdy¿ umocowane pod spodem p³ozy zastêpowa³y szynykolejowe.Œrubowce rozwija³y olbrzymi¹ szybkoœæ, przeskakiwa³y nierównoœciterenu, zaledwie dotykaj¹c p³ozami ziemi.Bajdoci rozgl¹dali siê doko³a z szeroko otwartymi ustami i raz po razwydawali okrzyki zdumienia, a pan Kleks wypytywa³ przesuwaj¹cych siê obokPatentoñczyków o rozmaite szczegó³y, dotycz¹ce konstrukcji œwidrowców iœrubowców.Rozmowy toczy³y siê w jêzyku bajdockim, jeœli zaœ chodzi o jêzykmiejscowy, to prawie nigdzie nie by³o go s³ychaæ, gdy¿ Patentoñczycy miêdzysob¹ porozumiewali siê w sposób zupe³nie inny.Mieli na nosach okulary,których szk³a podobne by³y do ma³ych ekranów.Odbija³y siê na nich myœliPatentoñczyków, przybieraj¹c kszta³t ruchomych obrazów, i dlatego wymianas³Ã³w by³a ca³kiem zbêdna.Pan Kleks obieca³ towarzyszom podró¿y, ¿e wystarasiê dla nich o takie okulary.- Ale musicie pamiêtaæ - doda³ pan Kleks - ¿e Patentoñczycy nie miewaj¹myœli, które chcieliby ukryæ przed innymi.Obawiam siê, ¿e niejeden z wasbêdzie wola³ wyrzec siê cudownych okularów ni¿ zdradziæ siê ze swoimimyœlami.Jesteœmy z innej gliny i nie wszystkie tutejsze wynalazki dadz¹siê zastosowaæ do naszego ¿ycia.Na ruchomych chodnikach pojawia³y siê coraz to nowe postacie patentoñskichjednonogich wielkoludów.Niektórzy z nich, dla przyspieszenia podró¿y,skakali na swoich sprê¿ynowych podeszwach w kierunku ruchu i znikali napodobieñstwo pche³.Dzieci odbywa³y drogê siedz¹c na sk³adanychsto³eczkach.Œwidrowce wznosi³y siê i l¹dowa³y dla nabrania paliwa zustawionych wzd³u¿ chodnika zbiorników.Platforma Bajdotów posuwa³a siênaprzód, bez przeszkód mijaj¹c dziwaczne, metalowe rusztowania.W³aœciwego¿ycia miejskiego nie mo¿na by³o dostrzec, gdy¿ domy mieszkalne i ulicemieœci³y siê bardzo wysoko.Wreszcie nast¹pi³ kres jazdy.Platforma unios³asiê w górê.Porwa³y j¹ równoczeœnie cztery stalowe szpony i dŸwignê³y naszczyt olbrzymiej budowli.Bajdoci znaleŸli siê u wejœcia na plac, naktórym zebra³ siê t³um Patentoñczyków, aby powitaæ pana Kleksa.Plac wybrukowany by³ p³ytkami z matowego szk³a.Z takich samych p³ytekzbudowane by³y wielopiêtrowe domy, zwê¿aj¹ce siê ku górze i zakoñczoneobrotowymi wie¿ami.Do wie¿ umocowane by³y wklês³e tarcze, którepoch³ania³y promienie s³oneczne i wytwarza³y ciep³o, niezbêdne nie tylko doogrzewania mieszkañ, ale równie¿ do ogrzewania powietrza na zewn¹trz.Dziêki mechanizmowi tarcz s³onecznych oraz systemowi elektrycznych ch³odnicPatentoñczycy umieli utrzymywaæ temperaturê swych miast na jednakowympoziomie o ka¿dej porze roku.By³o to wa¿ne chocia¿by z tego wzglêdu, ¿ePatentoñczycy posiadali niezmiernie du¿e nosy, wiêc przy lada powiewiedostawali kataru i kichali tak g³oœno, jakby grali na tr¹bach [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl