do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W kloszu zrobiła się dziura.— Teraz! — rozkazałem najbliższemu archaniołowi.Wpadł jak strzała i uderzył prosto w de Rochard’a.Nóź, który lada chwila miał przeciąć gardło dziewczynie, został skierowany w dół.Opadł jak ostrze gilotyny na sterczący członek Jacques’a.Kawaler wrzasnął jak zarzynana świnia, odskoczył, trzymając się za krocze.Spomiędzy palców tryskała jasnoczerwona krew.Catherine obłędnym wzrokiem spoglądała na wyjącego z bólu kochanka.„Tak blisko, już prawie doszłam.” — myślała półprzytomnie.Dwaj Torturanci rzucili się na archanioła.Opluli mu twarz czarnym jadem, anioł skręcał się na deskach sceny jak płonąca poczwarka.Wściekłość wybuchła wśród upadłych, niczym wulkan o wielu kraterach.Plan został udaremniony.Upadli rozpierzchli się na komendę Horrotów.Zaległa cisza.Ciało Catherine wyprężyło się i zastygło wygięte w łuk.Z jej ust pociekła strużka krwi.co się dzieje?dziewczyna umarłazabrali jej duszęprzechytrzyli nasprzegrali bitwę, ale uciekli z jej dusząAdorionieUrielunie sprostałeś zadaniuwiemco zamierzasz uczynić?dokończyć misjęjak?w ostatniej chwili zaszczepiłem w duszy dziewczyny translokatormasz szczęściejeszcze nie wiadomogdzie ją ukryli?w podziemiach starego zamku tam, gdzie zabiła swojego anioła stróżachcesz ją ścigać?tak proszę o wydanie rozkazuW mgnieniu oka przeniosłem się do zamku.Stara forteca na wzniesieniu polodowcowej fałdy, częściowo zarośnięta przez roślinność, częściowo zrujnowana.Brama okolona pilastrami, wieńcząca portal archiwolta z nieczytelnym herbem.Puste donice w pyskach węży zdobiących perystyl dziedzińca.Podwórze wymarłe i opuszczone jak reszta zamkowego kompleksu.Niska wieża o wyszczerbionych krenelażach, od dołu porośnięta mchem.Wniknąłem do środka.Translokator pulsował w północnej części podziemi.Po chwili byłem za kurdybanem pokrywającym ścianę lochu.Wystarczyło przebić nadgniłą fakturę arrasu, by dostać się do Catherine.Czułem pulsację translokatora — jak echo sondy przemieszczała się wzdłuż korytarza.Sprawdziłem hermy.Plan był prosty wytrysnę z palców wiązki krępujące i spętam dziewczynę.Sieć na jej duszę była gotowa.Puls zbliżał się.Minął kurdyban i popłynął w stronę ślepo kończącego się korytarza.Skoczyłem.Przebiłem nadgniłą skórę i wystrzeliłem siec.Juz po fakcie dostrzegłem pomyłkę.To nie była dusza dziewczyny.Wiązka z hermów znikła w powietrzu.Naprzeciw mnie stał demon.Ani Torturant, ani Horrot, ani Pięknoręki.Mały, chudy mężczyzna podobny do szczura, szary na twarzy, w której płonęły rubinowym ogniem oczy o kształcie migdałów.Stał i paraliżował mnie wzrokiem.Poczułem skurcz przerażenia.Próbowałem procedur ratunkowych, posyłałem przekazy do Urinela, ale nic się nie działo.Poczułem zawrót świadomości.Przede mną stał Lucyfer.W palcach trzymał translokator i uśmiechał się z politowaniem.— Nigdy jej nie dostaniecie.Na dźwięk jego głosu pękła mi skóra na policzkach.— Udaremniliście Plan.Ale to nie koniec rozgrywki.Światło pociekło mi z żył na rękach.— Będzie mi jeszcze potrzebna — Lucyfer wskazał palcem na swój brzuch.— Pożarłem ją, żeby była bezpieczna.Wkrótce przetrawię ją i wydalę, aby ulepić z kału nową wersję Catherine.Powstanie z mojego gówna i mojej nienawiści.Moja córka.Upadłem na kolana.Wzywałem Pana, by mnie ratował.— Nędzny robaku.Tacy jak ty oddawali mi kiedyś cześć.Ściana za jego plecami pękła z hukiem Posypały się cegły, strop zaprószył mu głowę.Przybył Uriel z archaniołami.Otoczyli mnie, zabandażowali rany.Lucyfer roześmiał się.Następnie splunął w kałużę światła uformowaną z moich wybroczyn.Zasyczało, buchnął płomień.Spoglądaliśmy oniemiali.Ogniste lustro rozlało się między podłogą a sufitem.W jego trójwymiarowej głębi narodził się obraz.Loch zaadaptowany na kaplicę.Pięcioro satanistów klęczy przy ramionach rozrysowanej krwią na klepisku pentagramowej gwiazdy.Wewnątrz naga kobieta o czarnych włosach całuje sztylet.Nieme usta uczestników obrzędu poruszają się w złowrogiej inkantacji.Upiorny śmiech i wrzask Lucyfera.— Ekscytujących wrażeń!!!Lustro wyrzuca błyszczące macki.Nie zdołamy uciec.Oblepia nas zwierciadlana pajęczyna.Przeskok.Ocknęliśmy się pod drzwiami lochu.Było oczywiste, że Szatan przeniósł nas w czasie do wydarzeń wyświetlanych przez lustro.Do dnia, w którym zginął anioł stróż.Nie mogliśmy nic zrobić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl