do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Objawiło mi się to w sposób delikatny, niczym pękająca bańka mydlana – to ja byłem odpowiedzialny za swoją samotność.Zdjąłem żółte okulary, złożyłem je i z powrotem umieściłem w pudełku.Nazajutrz, pod wieczór, jak zwykle udałem się do Secmatte'a, ale tym razem z mocnym postanowieniem, by mu oświadczyć, że dość już mam tej zabawy w sublimację.Kiedy zapukałem do drzwi – nie odpowiedział.Jak to często bywało, drzwi jednak były otwarte, toteż wszedłem do środka i zawołałem go po imieniu.Nikt się nie odzywał.Szukałem go we wszystkich pomieszczeniach, włącznie z moją pracownią, ale nigdzie nie mogłem go znaleźć.Wróciwszy do drukarni, rozejrzałem się po niej i na jednym ze stołów dostrzegłem rozłożone nowe ulotki, które Albert wydrukował dla VanGeista.Miały charakter polityczny.Wielkimi, pogrubionymi nagłówkami anonsowały jego kandydaturę do senatu stanowego.Pod nagłówkiem znajdowały się akapity, każdy wypisany inną czcionką, z różnymi informacjami o kandydacie – tradycyjna, wychwalająca go paplanina.Na samym dole tej pisaniny widniało jego nazwisko, a pod nim przypomnienie, by w dniu wyborów udać się na głosowanie.–Ściśle tajne – mruknąłem i już miałem wracać do swojej pracowni, gdy zaświtała mi pewna myśl.Obejrzawszy się przez ramię, by się upewnić, że za moimi plecami nie stoi Secmatte, sięgnąłem do kieszeni i wydobyłem pudełko z okularami.Ostrożnie położyłem je na stole, otworzyłem i wyjąłem okulary.Kiedy dopasowałem już kabłączki, a soczewki ułożyłem na nosie, raz jeszcze skierowałem uwagę na ulotki VanGeista.Przeczucie mnie nie zawiodło, choć pożałowałem, że nie było inaczej.Celofanowe soczewki jakimś sposobem neutralizowały efekt sublimacji, a ja ujrzałem coś, czego nie miał oglądać nikt inny.W zawierających wyświechtane slogany autoreklamy akapitach umieszczono inne, niezwykle ostre w swej wymowie przekazy.Jeśli ktoś zebrał sekretne słowa zawarte w jednym zestawie ulotek, dyskredytowały one konkurenta VanGeista, człowieka nazwiskiem Benttel, ukazując go jako komunistę, pedofila i złodzieja.W innym zestawie ukrytym tematem były rasistowskie epitety, wymierzone głównie przeciw czarnym i obnażające prawdziwy stosunek VanGeista do ogłoszonej przez Eisenhowera Ustawy o Prawach Obywatelskich, która wkrótce miała zostać poddana pod głosowanie władzy ustawodawczej.W mojej pamięci natychmiast pojawił się ów artykuł w gazecie o pobiciu w Weston, toteż nie mogłem powstrzymać zdumienia.Odsunąłem się od stołu, wprost przerażony tym, w czym brałem udział.To było coś znacznie gorszego niż dyskretne nakłanianie ludzi do jedzenia „Błyskawicznego” bekonu, a może jednak nie? Kiedy odwróciłem się od ulotek, na skraju innego stołu dostrzegłem wydrukowany i schnący list do Corrine na ten tydzień.Skierowawszy nań spojrzenie, odkryłem, że nie zawiera ani jednego poddanego sublimacji słowa.Od napisanego przeze mnie oryginału różnił się jedynie tym, że został złożony czcionką i wydrukowany.Byłem porażony i pewnie nie ruszyłbym się z miejsca przez godzinę, gdyby w owej chwili w drukarni nie zjawił się Secmatte.–Jest tu Rachel? – spytał, widząc, że mam na sobie okulary.–Nie ma – odparłem.–Poprosiłem ją o przywiezienie ich, żebyś mógł zobaczyć – stwierdził.–Secmatte – rzuciłem w narastającym gniewie.– Czy ty masz w ogóle pojęcie o tym, co tu robisz?–W tej chwili? – spytał.–Nie! – krzyknąłem.– Z ulotkami!–Drukuję je – mruknął.–Siejesz nienawiść, Albercie, ciemnotę i nienawiść – oświadczyłem.Potrząsnął przecząco głową, a ja dostrzegłem, że zaczynają mu drżeć ręce.–Siejesz strach.–Nie – wymamrotał.– Drukuję ulotki.–Słowa – powiedziałem.– Te słowa.Czy masz pojęcie, na Boga, co ty wyprawiasz?–To tylko słowa – bronił się.– Praca do wykonania.Rachel powiedziała, że potrzebuję pracy, żeby zarabiać pieniądze.–Ale to jest coś złego – próbowałem mu wyjaśnić.– Coś bardzo złego.Chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał.W zamian spuścił wzrok i jął wpatrywać się w podłogę.–Te słowa coś znaczą – ciągnąłem.–Posiadają definicje – bąknął.–Te ulotki będą krzywdzić innych ludzi na świecie – mówiłem.– Albercie, wokół ciebie istnieje świat żywych ludzi.Skinął głową i uśmiechnął się, po czym odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia.Podarłem tyle ulotek, ile wpadło mi w ręce, wyrzucając w powietrze ich strzępki, które spadały niczym śnieg.W tamtej chwili widziałem tylko słowa, które zostały poddane sublimacji.W końcu zdjąłem okulary i włożyłem z powrotem do pudełka.Po tym, jak przez jakieś pół godziny przetrząsałem cały budynek w poszukiwaniu Secmatte’a, dotarło do mnie, gdzie musi się ukrywać.Kiedy na niego krzyczałem, przybrał oblicze strapionego dziecka, pojąłem więc, że najpewniej udał się odbyć swoją karę w szafie.Poszedłem do mojej pracowni i otworzyłem drzwi, które prowadziły do toalety.Znajdująca się daleko żarówka była zgaszona, zaś ogromna, zimna hala pogrążona była w ciemności.–Albert? – zawołałem, stojąc w drzwiach.Wydało mi się, że słyszę, jak oddycha.–Tak – odpowiedział, ale nie mogłem go dostrzec.–Naprawdę nie wiedziałeś, że to coś złego? – spytałem.–Mogę to naprawić – oświadczył.–Koniec z pracą dla Mulligana i VanGeista – nakazałem mu.–Mogę to naprawić jednym słowem – dodał.–Spal po prostu wszystkie ulotki i nie zadawaj się więcej z nimi.–Wszystko będzie dobrze – szepnął.–A co z moimi listami? Czy choć raz umieściłeś w nich jakieś tajemne słowa?–Nie.–Przecież zakładała to nasza umowa.–Ale ja nie wiem nic o miłości – wyznał.– Potrzebowałem cię, żebyś mógł się przekonać, co potrafię.Myślałem, że uważasz to za coś dobrego.Nic więcej nie mogłem już powiedzieć.Zamknąłem drzwi, zostawiając go w ciemności.VIW ciągu kolejnych miesięcy często rozmyślałem o tym – niekiedy z gniewem, niekiedy zaś z radością – że moje własne słowa, pisane z prawdziwymi uczuciami, dotarły do Corrine i sprawiły, że zmieniła zdanie.Choć nic z tego nie wyszło.Słyszałem od naszej wspólnej znajomej, że wyjechała z miasta bez Walthusa, by dalej wieść życie w miejscowości, z której pochodziła.Nigdy oficjalnie się nie rozwiedliśmy i nigdy więcej jej już nie zobaczyłem.Miały również miejsce dwa inne ciekawe wydarzenia.Pierwsze nastąpiło wkrótce po zniknięciu Secmatte'a.Przeczytałem w gazecie, że tuż przed wyborami VanGeist zmarł pewnego ranka w swoim biurze, a w tym samym tygodniu Mulligan zapadł na jakąś dziwną chorobę, która sprawiła, że stracił wzrok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl