do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wydarzył się tam mały incydent.Rodeo Rex wrócił do miasta i zdaje się, że sprzątnął dwa wampiry.- Co takiego?- Zabił dwa wampiry w Lelku-Kufelku.Natychmiast wszystkich stamtąd wymiotło.Sanchez nie mógł się powstrzymać, żeby nie włączyć się do rozmowy, skoro już trafiła mu się okazja posłuchania negatywnych rzeczy o konkurencyjnym barze.- Zawsze mówiłem, że Lelek-Kufelek to podła knajpa.Wampiry przesiadują w tej mordowni od lat.Po mojemu, właściciel też jest jednym z nich.Ja ich do mojego baru nie wpuszczam.Krwiożercze szumowiny! A skąpe jak skurwysyn.normalne kutwy!- Żarty sobie ze mnie robicie? - spytała Jessica z jawnym niedowierzaniem.- Nie, maleńka, jesteśmy śmiertelnie poważni - odparł Jefe.- Lelek-Kufelek to naprawdę paskudna spelunka.- Pieprzyć Lelka - fuknęła.- Mówię o wampirach! Czy w tym mieście rzeczywiście mieszkają wampiry?- Jeszcze jak - przytaknął Sanchez.- To miasto ma problem z wampirami, odkąd sięgam pamięcią.Najstarsi ludzie nie pamiętają, żeby ich tu nie było.Dlatego zawsze miło wiedzieć, że Rodeo Rex zjechał do miasta.To największy z żyjących zabójców wampirów.Większy nawet niż Buffy.- A ten Buffy to co za jeden, do kurwy nędzy?Sanchez i Jefe porozumieli się wzrokiem i pokręcili głowami z niedowierzaniem, zaskoczeni ignorancją dziewczyny.- Kurde, kobieto, czy ty naprawdę o niczym nie masz pojęcia? - spytał barman.- Jak widać, nie.Jak to się stało, że do tej pory nikt mi nie powiedział o wampirach?- Przepraszam, maleńka - rzucił Jefe.- Jakoś się nie złożyło.A szczerze mówiąc, teraz też nie chce mi się o tym gadać.Wracajmy do mnie, co ty na to?- A nie chcesz się jeszcze napić? Dopiero co przyszłam.- E, wydudliłem już tyle piwa, że więcej nie zmieszczę.Teraz chcę tylko ciebie, Jess, więc jak będzie? Chodź, wracajmy do hotelu, walniemy się do wyrka, co? - Przy tych słowach puścił do niej oko.Jessica odpłaciła mu szelmowskim uśmiechem i też puściła do niego oko.- Nie ma sprawy, misiu - odparła.- Hej, Sanchez, dasz nam flaszkę wódki na wynos? Proszę.Twierdzenie, że barman był deczko zazdrosny o atencję, jaką Jessica obdarzyły Jefe, byłoby grubym niedopowiedzeniem.Wyglądali i zachowywali się coraz bardziej jak regularna para.Ba, gdybym tak wystartował do niej pierwszy! - zadumał się barman.Pieprzony Jefe! Normalny kawał drania.Podał jednak Jessice butelkę wódki na koszt firmy i robił dobrą minę do złej gry.Nie chciał, żeby Jefe zorientował się, że czuje coś do jego kobiety.To by nie było mądre.Patrzył z zazdrością, jak opuszczają bar.Jessica uprzejmie podtrzymywała pijanego Jefe, który wspierał się na jej ramieniu.Cała adrenalina już z niego zeszła i ledwo się trzymał na nogach.Gdyby nie pomoc dziewczyny, z pewnością by się przewrócił.Kiedy dotarli do drzwi, Sanchez zawołał za nimi:- Do zobaczenia jutro! I pamiętajcie o paradzie przebierańców!Jessica odwróciła się i puściła do niego oko.- Nic się nie martw, Sanchez, już ja się przebiorę.Coś mi się widzi, że spodoba ci się moje wdzianko.Rozdział czterdziesty dziewiątyMiles Jensen siedział w niemal grobowych ciemnościach, odkąd Carlito i Miguel zostawili go samego w stodole.Zamknęli za sobą wielkie drewniane drzwi, odcinając i tak mizerny dopływ światła księżyca.Z trudem dostrzegał zarys strach na wróble, siedzącego przed nim na taczkach.Dochodziła pierwsza w nocy i wkrótce miał się odezwać budzik w jego telefonie.Detektywa nie zdziwiło, że strach na wróble ani drgnął, a mimo to pragnął, żeby godzina duchów już się skończyła.Niedorzeczna historia Carlita o tym, jak to strach na wróble ożywa, była śmiech warta, a jednak Jensen czuł, że z każdą upływającą minutą jest coraz bardziej zdenerwowany.W panujących ciemnościach nie był w stanie dojrzeć godziny na telefonie komórkowym, nadal leżącym na jego kolanach, i zaczął powątpiewać w to, czy budzik rzeczywiście jest nastawiony.Sugerując, że nastawił budzik na pierwszą, chociaż wcale tego nie zrobił, Carlito chciał może w ten sposób przedłużyć cierpienia Jensena.Detektywa wciąż jeszcze bolała głowa po ciosie, jaki zarobił wieczorem, przez co trudniej mu było mieć się na baczności.O niczym tak nie marzył, jak o tym, żeby zamknąć oczy i zdrzemnąć się kilka godzin.Prawdę mówiąc, niemal już przysypiał, kiedy sprzed stodoły doleciało skrzypienie.Instynktownie wciągnął głęboko powietrze przez nos i zatrzymał je w płucach, żeby nie hałasować.Patrząc przed siebie, rozpaczliwie wytężał wzrok, chcąc sprawdzić, jakie jest źródło tego dźwięku.Było to skrzypienie drzwi stodoły, które otwierały się bardzo, bardzo powoli.Poznał to po tym, że nagle błysnął promyczek światła księżyca, oświetlając stracha na wróble.Słomiana głowa wyglądała teraz, jak gdyby miała oczy, chociaż wcześniej była pozbawiona rysów twarzy.W tej chwili jednak to nie strach na wróble był głównym zmartwieniem Jensena - detektyw musiał się dowiedzieć, kim jest stojący w progu mężczyzna, spowity mgłą i odcinający się na tle księżycowej poświaty.Facet był wysoki, ubrany, zdaje się, w garnitur i panamę, zawadiacko przekrzywioną na głowie.W prawej ręce trzymał wycelowaną w ziemię broń.- Somers! To ty? - zawołał Jensen.Mężczyzna nie odpowiedział.Bez słowa wszedł do stodoły i przymknął za sobą drzwi, zostawiając wąską szczelinę, przez która wpadało nieco światła księżyca.W sam raz, by detektyw zobaczył, że facet zbliża się ku niemu powoli, unosząc rękę i celując w taczki, na których siedział bezwładnie strach na wróble [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl