[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale by³o to bardzo dawno temu - mia³a wtedy jedenaœcie lat -a lataj¹cygruchot wujka w niczym nie przypomina³ lœni¹cego, op³ywowego boeinga 747.Wychodz¹c z za³o¿enia, ¿e nigdy nie wolno opuszczaæ gardy, nikomu o tych lêkachnie mówi³a, a ju¿ na pewno nie kolegom z pracy.Jednak by³a przekonana, ¿eArliss Dupree o nich wie, ¿e wyczuwa je, jak pies wyczuwa strach, gdy¿ przezostatnie pó³ roku dos³ownie mieszka³a w samolocie, lataj¹c z jednego miejsca dodrugiego i wykonuj¹c jedno parszywe zadanie za drugim.Jedynym sposobem na zachowanie spokoju by³o studiowanie akt i myœlenie oaktualnej sprawie.Tak, akta zawsze poch³ania³y j¹ i fascynowa³y.Sucheprotoko³y sekcji zw³ok, raporty patologa - wszystko to kusi³o tajemnic¹ i nowymwyzwaniem.Jako ma³a dziewczynka uwielbia³a uk³adaæ skomplikowane puzzle z piêciusetelementów.Dostawa³a je od mamy, a mama od kobiety, u której sprz¹ta³a, iktórej dzieci nie mia³y do nich cierpliwoœci.O wiele bardziej ni¿ sam obrazek,lœni¹cy i piêkny, Annie podoba³ siê cichy trzask, z jakim poszczególne elementydopasowywa³y siê do siebie, oraz uczucie, jakie j¹ wtedy ogarnia³o.W puzzlach,zw³aszcza tych starych, czêsto brakowa³o elementów - poprzedni w³aœciciele nienale¿eli do zbyt troskliwych i uwa¿nych -co zawsze j¹ irytowa³o.Ju¿ jakodziecko by³a perfekcjonistk¹.W³aœnie: sprawa Mailhota i pozosta³ych przypomina³a uk³adankê: uk³adankê ztysi¹ca rozrzuconych na dywanie kawa³ków.Podczas lotu dok³adnie przestudiowa³a kopie dokumentów, które przefaksowano jejz kwatery g³Ã³wnej RCMP w Ottawie.Mimo swej archaicznej nazwy, RCMP, KrólewskaKanadyjska Policja Konna, odpowiednik amerykañskiego FBI, by³a na wskroœnowoczesn¹ agencj¹ œledcz¹.Wspó³praca operacyjna miêdzy DepartamentemSprawiedliwoœci i RCMP uk³ada³a siê dobrze.Kim ty jesteœ? - zastanawia³a siê, patrz¹c na zdjêcie starca.Robert Mailhot zHalifaksu w Nowej Szkocji, dobrotliwy emeryt, pobo¿ny cz³onek Koœcio³a NaszejMi³oœciwej Panienki.Po co CIA mia³aby zak³adaæ akta komuœ takiemu jak on?Co mog³o ³¹czyæ go z mglistymi machinacjami dawno ju¿ nie¿yj¹cych szpiegów ibiznesmenów, na których nazwiska natkn¹³ siê Bartlett? By³a pewna, ¿e szef WDDma jego akta, ale postanowi³ ich jej nie udostêpniaæ.By³a te¿ pewna, ¿echcia³, ¿eby sama zdoby³a i przeanalizowa³a zwi¹zane z t¹ spraw¹ informacje.Sêdzia jednej z prowincji zgodzi³ siê wystawiæ nakaz rewizji.Dokumenty,których za¿¹da³a - bilingi telefoniczne i spis transakcji dokonanych za pomoc¹kart kredytowych - przefaksowano jej do Waszyngtonu w ci¹gu kilku godzin.By³aagentk¹ Urzêdu do Badañ Specjalnych: nikt nie œmia³ o nic j¹ wypytywaæ anikwestionowaæ tego, ¿e prowadzi oficjalne œledztwo w sprawie oszukañczegotransferu miêdzynarodowych funduszy pieniê¿nych.Z kanadyjskich dokumentów nie dowiedzia³a siê niczego.Wed³ug lekarza,najprawdopodobniej lekarza rodzinnego Mailhotów, który wype³ni³ œwiadectwozgonu niewyraŸnym, ledwo czytelnym pismem, denat zmar³ „z przyczynnaturalnych"; „zakrzepica têtnicy wieñcowej", dopisa³ w nawiasach.I mo¿erzeczywiœcie w grê nie wchodzi³o nic wiêcej.Mailhot nie dokona³ ¿adnych podejrzanych zakupów, a jeœli chodzi o rozmowyzamiejscowe, dzwoni³ jedynie do Nowej Fundlandii i do Toronto.Jak dot¹d¿adnych œladów.Mo¿e odpowiedzi nale¿a³o szukaæ w Halifaksie.A mo¿e gdzie indziej.Zawsze odurza³a j¹ ta dziwna mieszanina nadziei, rozpaczy i desperacji, któr¹odczuwa³a na pocz¹tku ka¿dej sprawy.Nieustannie popada³a w skrajnoœci: to by³aprzekonana, ¿e j¹ rozgryzie, to dochodzi³a do wniosku, ¿e nie da rady.Alejedno wiedzia³a na pewno: pierwsze z serii zabójstw by³o najwa¿niejsze.Stanowi³o punkt odniesienia.Dopiero kiedy zrobi³o siê absolutnie wszystko,kiedy poruszy³o siê niebo i ziemiê, dopiero wtedy mo¿na by³o mieæ nadziejê nawykrycie zwi¹zku pierwszego morderstwa z pozosta³ymi.Kropki na kartce da siêpo³¹czyæ lini¹ tylko wtedy, gdy wiadomo, gdzie s¹.Mia³a na sobie swój podró¿ny strój, granatowy ¿akiet od Donny Karan (z tychtañszych, naturalnie) i bia³¹ bluzkê od Ralpha Laurena.W biurze znano j¹ ztego, ¿e zawsze ubiera³a siê nienagannie.Zarabia³a ma³o i nie staæ j¹ by³o nakosztowne, firmowe suknie, ale kupowa³a je mimo to: mieszka³a w ciemnejkawalerce w parszywej dzielnicy Waszyngtonu i nigdy nie bra³a urlopu, gdy¿wszystkie pieni¹dze sz³y na stroje.Koledzy myœleli, ¿e ubiera siê ³adnie, ¿eby podobaæ siê mê¿czyznom, bo w³aœnietak postêpowa³y m³ode, niezamê¿ne kobiety.B³¹d.Ubranie by³o jej zbroj¹.Impiêkniejsze, tym bezpieczniej i pewniej siê czu³a.Malowa³a siê kosztownymikosmetykami i nosi³a kosztowne stroje, poniewa¿ wtedy przestawa³a byæ córk¹biednych meksykañskich emigrantów, którzy sprz¹tali domy i podwórza bogatychAmerykanów.Poniewa¿ wtedy mog³a wtopiæ siê w t³o, mog³a byæ kimkolwiek.Jakoosoba logicznie myœl¹ca, zdawa³a sobie sprawê, ¿e z racjonalnego punktuwidzenia postêpuje niedorzecznie, mimo to nie zamierza³a siê zmieniaæ.Ot, choæby taki Arliss Dupree: ciekawi³o j¹, czym dopiek³a mu bardziej: tym, ¿ejest atrakcyjn¹ kobiet¹, która go odtr¹ci³a, czy tym, ¿e jest Meksykank¹.Mo¿ei jednym, i drugim.Mo¿e w œwiecie Arlissa Amerykanka pochodzeniameksykañskiego by³a kimœ ni¿szym i jako ktoœ ni¿szy nie mia³a prawa daæ mukosza.Wychowa³a siê w ma³ym mieœcie w po³udniowej Kalifornii.Rodzice byliMeksykanami, którzy uciekli przed nêdz¹, chorobami i beznadziejnoœci¹ czyhaj¹c¹za po³udniow¹ granic¹ Stanów.Matka, ³agodna kobieta o cichym, spokojnymg³osie, sprz¹ta³a mieszkania i domy.Ojciec, cz³owiek odludny i zamkniêty wsobie, sprz¹ta³ podwórza.Kiedy chodzi³a do podstawówki, sukienki szy³a jej mama, która zaplata³a te¿ jejwarkoczyki i upina³a je z boku albo z ty³u g³owy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]