do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie znaleŸli siê na ulicy Milczenia, przed Domem Namiestników majacz¹cym wpó³mroku pod ogromn¹ kopu³¹.- Wstrzymajcie siê! – krzykn¹³ Gandalf.– Wstrzymajcie siê, szaleñcy!Albowiem w progu pacho³kowie Denethora z mieczami i ¿agwiami w rêkach nacieralina Beregonda, który sam jeden w swoich srebrno-czarnych barwach gwardii sta³ nanajwy¿szym stopniu schodów pod sklepionym gankiem i broni³ przystêpu do drzwi.Dwóch ludzi ju¿ pad³o od jego miecza, plami¹c krwi¹ œwiêtoœæ grobowca, innimiotali przekleñstwa, nazywaj¹c Beregonda wyrzutkiem i zdrajc¹, zbuntowanymprzeciw w³asnemu panu.Podbiegaj¹c Gandalf i Pippin us³yszeli z wnêtrza Domu Umar³ych g³os Denethoranawo³uj¹cy do poœpiechu:- Prêdzej! Prêdzej! Róbcie, co wam rozkaza³em.Zabijcie tego zdrajcê albo te¿sam go ukarzê.Drzwi, które Beregond usi³owa³ podeprzeæ lew¹ rêk¹, otworzy³y siê nagle i wprogu ukaza³ siê W³adca grodu, wspania³y i groŸny.Oczy skrzy³y mu siêgor¹czkowo, obna¿ony miecz wznosi³ siê do ciosu.Lecz Gandalf jednym susem znalaz³ siê na schodach.S³udzy rozst¹pili siê przednim os³aniaj¹c oczy, bo Czarodziej wdar³ siê miêdzy nich jak lœnienie bia³ejb³yskawicy w ciemnoœci, ca³y rozp³omieniony gniewem.Podniós³ ramiê i w tymsamym okamgnieniu miecz zawaha³ siê w rêku Denethora, wysun¹³ siê z bezsilnejd³oni starca i pad³ na posadzkê mrocznej sieni.Denethor jakby oœlepiony cofn¹³siê przed Gandalfem.- Co tu siê dzieje, Denethorze? – spyta³ Czarodziej.– Dom Umar³ych nie jestmiejscem dla ¿ywych.Dlaczego twoi s³udzy bij¹ siê poœród grobów, gdy pod Bram¹grodu toczy siê rozstrzygaj¹ca walka? Czy¿by Nieprzyjaciel dotar³ a¿ tu, naulicê Milczenia?- Odk¹d to W³adca Gondoru obowi¹zany jest zdawaæ ci sprawê ze swoich zarz¹dzeñ?– spyta³ Denethor.– Czy ju¿ nie wolno mi rozkazywaæ w³asnym pacho³kom?- Wolno ci, Denethorze – odpar³ Gandalf – ale wolno te¿ ludziom przeciwstawiæsiê twoim rozkazom, jeœli s¹ szaleñcze i z³e.Gdzie jest twój syn, Faramir?- Tu, we wnêtrzu Domu Namiestników – powiedzia³ Denethor.– P³onie, ju¿ p³onie!Ju¿ pod³o¿yli ogieñ pod jego cia³o.Wkrótce sp³oniemy wszyscy.Zachód ginie.Chcê odejœæ st¹d w wielkim ognistym ca³opaleniu, niech wszystko skoñczy siê wogniu, w popiele, w s³upie dymu, który odleci z wiatrem.Gandalf widz¹c, ¿e W³adcê sza³ opêta³, zl¹k³ siê, czy starzec nie wprowadzi³ju¿ w czyn swoich okrutnych zamiarów, rzuci³ siê wiêc naprzód, a za nimpobiegli Pippin i Beregond.Denethor cofn¹³ siê tymczasem i stan¹³ przymarmurowym stole w wielkiej sali.Faramir le¿a³ tam, pogr¹¿ony w gor¹czkowymœnie, lecz ¿ywy jeszcze.Pod jego pos³aniem i doko³a niego piêtrzy³ siê stos zsuchego drewna oblanego oliw¹, któr¹ przesycona by³a tak¿e odzie¿ Faramira iokrywaj¹ca go p³achta.Stos by³ gotów, ale nie zapalono go jeszcze.W tymmomencie Gandalf okaza³ si³ê, która w nim tkwi³a, podobnie jak blaskczarodziejskiej mocy, ukryta pod szarym p³aszczem.Skoczy³ na spiêtrzone k³ody,chwyci³ rannego na rêce, zeskoczy³ na pod³ogê i pêdem puœci³ siê wraz ze swymcennym brzemieniem do wyjœcia.Faramir jêkn¹³ i przez sen wymieni³ imiê swegoojca.Denethor jakby siê nagle ockn¹³ z os³upienia; oczy mu przygas³y, sp³ynê³y znich ³zy.- Nie odbierajcie mi syna! On mnie wo³a! – powiedzia³.- Tak – odpar³ Gandalf.– Syn ciê wo³a, lecz jeszcze nie mo¿esz siê do niegozbli¿yæ.Faramir stoi na progu œmierci, ale, byæ mo¿e, nie przekroczy go, mo¿euda siê go uzdrowiæ.Ty zaœ powinieneœ teraz byæ na polu bitwy pod Bram¹twojego grodu, gdzie mo¿e czeka ciê œmieræ.Sam o tym wiesz w g³êbi serca.- Faramir ju¿ siê nie obudzi – odpar³ Denethor – a walka jest daremna.Dlaczegó¿ mia³bym pragn¹æ przed³u¿enia ¿ycia? Dlaczego nie mielibyœmy umrzeærazem?- Ani tobie, ani ¿adnemu w³adcy na ziemi nie przys³uguj prawo wyznaczeniagodziny w³asnej œmierci – rzek³ Gandalf.– Tylko pogañscy królowie w czasachCiemnoœci sami sobie zadawali œmieræ, zaœlepieni pych¹ i rozpacz¹, zabijaj¹cte¿ swoich najbli¿szych, aby l¿ej im by³o rozstaæ siê z tym œwiatem.Wyniós³ Faramira z Domu Umar³ych, z³o¿y³ go na tym samym ³o¿u, na którym go tuprzyniesiono, a które sta³o w sieni.Denethor szed³ za Czarodziejem, zatrzyma³siê jednak w progu i dr¿¹c wpatrywa³ siê z wyrazem têsknoty w twarz syna.Wszyscy umilkli i znieruchomieli w obliczu widocznej udrêki starca, który sta³d³ug¹ chwilê niezdecydowany.- PójdŸ z nami, Denethorze – powiedzia³ wreszcie Gandalf [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl