do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za³o¿y³em jeden z d³ugich magazynków i przymocowa³em kolbê.— Lepiej weŸ swojego lugera, a ja przejmê ster.Uœmiechn¹³ siê kwaœno.— Po co? Wyrzuci³eœ wszystkie kule.— Do diab³a! Chocia¿, czekaj chwilê.Jest broñ Torloniego.Le¿y w szufladziesto³u nawigacyjnego.Zszed³ na dó³, a ja spojrza³em w ty³ na fairmilê.Tak jak myœla³em, Metcalfenie zwiêkszy³ prêdkoœci, gdy zaczêliœmy uciekaæ.Nie mia³o to zreszt¹ wiêkszegoznaczenia — p³yn¹³ o jakiœ wêze³ szybciej od nas i odlegoœæ miêdzy namiwyraŸnie siê zmniejszy³a.Coertze wróci³ z pistoletem wetkniêtym za pasek spodni.— Ile zajmie mu dopadniecie nas? — spyta³.— Nieca³¹ godzinê.— Dotkn¹³em schmeissera.— Nie strzelamy, chyba ¿e onzacznie, i postaramy siê nie zabijaæ.— Czy on bêdzie strzela³ tak, ¿eby zabiæ?— Nie wiem.Mo¿e.Coertze mrukn¹³, wyci¹gn¹³ pistolet i zacz¹³ go sprawdzaæ.Zamilkliœmy, a zreszt¹ i tak nie bardzo mieliœmy o czym rozmawiaæ.Myœla³em opos³ugiwaniu siê pistoletem maszynowym.Dawno ju¿ nie strzela³em, zacz¹³em wiêcpowtarzaæ kolejne punkty szkoleniowe, wpojone mi kiedyœ przez sier¿anta oczerwonej twarzy.Pamiêta³em, ¿e odrzut unosi lufê i jeœli celowo nieprzytrzyma³o siê jej na dole, wiêkszoœæ kul sz³a w powietrze.Próbowa³em sobieprzypomnieæ i inne rzeczy, których siê nauczy³em, ale nic mi nie przychodzi³ona myœl.Te fragmentaryczne wiadomoœci musz¹ wystarczyæ.— Chêtnie napi³bym siê kawy — powiedzia³em w jakiœ czas póŸniej do Coertzego.— Niez³y pomys³ — odrzek³ i zszed³ na dó³.Afrykaner nigdy nie odrzucipropozycji wypicia kawy.Ich w¹troby pewnie s¹ od niej zupe³nie br¹zowe.Wróci³ po piêciu minutach z dwoma dymi¹cymi kubkami.— Francesca chce wyjœæ na górê — powiedzia³.Spojrza³em w ty³ na fairmilê.— Nie — odpar³em krótko.Piliœmy kawê, której po³owa siê rozla³a, gdy „Sanford" zadygota³ od uderzeniaszczególnie silnej fali.Kiedy skoñczyliœmy, fairmila znajdowa³a siê o æwieræmili i wyraŸnie widzia³em Metcalfe'a stoj¹cego obok sterówki.— Ciekaw jestem, jak siê do nas zabierze — powiedzia³em.— Przy takim morzu nieda rady wedrzeæ siê na pok³ad; istnieje zbyt wielkie niebezpieczeñstwostaranowania nas.A jak ty byœ siê do tego zabra³, Kobus?— Podp³yn¹³bym blisko i wystrzela³ nas z karabinu — mrukn¹³.— Jak nastrzelnicy.A póŸniej, gdy morze siê uspokoi, wszed³bym spokojnie na pok³ad.Brzmia³o to rozs¹dnie, lecz nie posz³oby tak ³atwo jak na strzelnicy.Metalowekaczki nie odpowiadaj¹ ogniem.Wrêczy³em rumpel Coertzemu.— Mo¿e bêdziemy musieli wykonaæ parê fantazyjnych manew­rów — powiedzia³em.—Ale bez ¿agli dasz sobie z nim doœæ dobrze radê.Kiedy powiem, ¿e masz coœzrobiæ, rób to natychmiast.— Wzi¹³em schmeissera i po³o¿y³em sobie nakolanach.— Ile naboi jest w tamtym pistolecie?— Za ma³o — odpar³.— Piêæ.W koñcu fairmila znalaz³a siê w æwiartce rufowej, o sto jardów zaledwie od nas.Metcalfe wyszed³ ze sterówki nios¹c megafon.Jego g³os zadudni³ po wodzie:— Po co uciekacie? Nie chcecie, ¿eby was podholowaæ? Przy³o¿y³em d³onie do ust.— Chcesz dostaæ nagrodê za ocalenie? — spyta³em ironicznie.Rozeœmia³ siê.— Czy sztorm wyrz¹dzi³ u was jakieœ szkody?— ¯adnych! — krzykn¹³em.— Sami dotrzemy do portu.Jeœli chcia³ udawaæ niewini¹tko, by³em gotów bawiæ siê razem z nim.Nie mia³emnic do stracenia.Fairmila zmniejszy³a szybkoœæ, aby iœæ równo z nami.Metcalfe d³uba³ coœ przywzmacniaczu megafonu, który niesamowicie piszcza³.— Hal! — krzykn¹³.— Chcê mieæ twoj¹ ³Ã³dŸ.I twój ³adunek.A wiêc zosta³o topowiedziane: jasno i bez ogródek.— Je¿eli podejdziecie do tego spokojnie, zadowolê siê po³ow¹ — zahucza³megafon.— Jeœli nie, wezmê wszystko.— Torloni z³o¿y³ tak¹ sam¹ ofertê i wiesz, co siê z nim sta³o.— Znajdowa³ siê w niekorzystnym po³o¿eniu! — zawo³a³ Metcal­fe.— Nie móg³ u¿yæbroni.Ja mogê.Pojawi³ siê Krupke — z karabinem.Wspi¹³ siê na dach salonu pok³adowego ipo³o¿y³ siê tu¿ za sterówk¹.— Wygl¹da na to, ¿e wykraka³eœ — powiedzia³em do Coertzego.By³o Ÿle, ale nie beznadziejnie.Krupke s³u¿y³ w wojsku.Przywyk³ do stabilnejpozycji, nawet jeœli cel siê rusza³.Nie s¹dzi³em, aby móg³ celnie strzelaæ ztak podskakuj¹cej platformy jak fairmila.Dostrzeg³em, ¿e Metcalfe podchodzi bli¿ej i powiedzia³em do Coertzego:— Utrzymuj sta³¹ odleg³oœæ.— No wiêc jak?! — krzykn¹³ Metcalfe.— IdŸ do diab³a!Skin¹³ Krupke'owi, który natychmiast strzeli³.Nie wiem, gdzie polecia³a kula —myœlê, ¿e w ogóle nie trafi³a w jacht.Strzeli³ ponownie i tym razem trafi³ wcoœ na dziobie.Musia³ to byæ metal, bo us³ysza³em brzêk, gdy kula odbi³a siêrykoszetem.Coertze szturchn¹³ mnie w ¿ebra.— Nie ogl¹daj siê, ¿eby Metcalfe siê nie zorientowa³, ale chyba czeka naskolejna burza.Zmieni³em nieco pozycjê na siedzeniu, tak ¿e k¹tem oka mog³em spogl¹daæ narufê.Horyzont zaczernia³a z³oœliwa nawa³nica, zbli¿aj¹ca siê w nasz¹ stronê.Modli³em siê w duchu, ¿eby siê pospieszy³a.— Musimy graæ teraz na zw³okê — szepn¹³em.Krupke znowu strzeli³ i kulatrzasnê³a w rufê.Wychyli³em siê za burtê i zobaczy³em dziurê wbit¹ w œcianiepawê¿y.Celowa³ coraz lepiej.— Powiedz Krupke'emu, ¿eby nie zrobi³ nam dziury poni¿ej linii zanurzenia! —krzykn¹³em.— Moglibyœmy zaton¹æ, a to by ci siê nie spodoba³o.Na chwilê strza³y umilk³y.Zobaczy³em, jak Metcalfe rozmawia z Krupke'emgestykuluj¹c, aby mu pokazaæ, ¿e powinien strzelaæ wy¿ej.Niezw³ocznieprzywo³a³em Francescê na pok³ad.Te kule z niklowym p³aszczem przechodzi³yprzez cienkie deski burty „Sanfor-da" niczym przez bibu³kê.Wysz³a akurat wchwili, gdy Krupke odda³ kolejny strza³.Przeszed³ wysoko.Pud³o.Gdy tylko Metcalfe j¹ ujrza³, podniós³ rêkê i Krupke przesta³ strzelaæ.— Hal, b¹dŸ rozs¹dny! — zawo³a³.— Masz kobietê na pok³adzie.Spojrza³em naFrancescê, a ona pokrêci³a g³ow¹.— Strzelaj dalej! — krzykn¹³em.— Nie chcê nikogo zraniæ — prosi³ Metcalfe.— W takim razie odp³yñ.Wzruszy³ ramionami, powiedzia³ coœ do Krupke'a, który znów wystrzeli³.Kula zbrzêkiem trafi³a w okucie bomu.Uœmiechn¹³em siê ponuro, myœl¹c o specyficznejmoralnoœci Metcalfe'a.Wed³ug niego, gdyby ktokolwiek teraz zosta³ zabity,by³aby to moja wina.Spojrza³em w stronê rufy.Nawa³nica zbli¿y³a siê znacznie i szybko nadci¹ga³a.By³ to ostatni, zamieraj¹cy poryw sztormu i nie móg³ potrwaæ d³ugo.Mia³emnadziejê, ¿e jednak wystarczaj¹co d³ugo, aby urwaæ siê Metcalfe'owi.Nie s¹dzê,aby Metcalfe ju¿ coœ zauwa¿y³ — by³ zbyt zajêty nami.Krupke wystrzeli³ jeszcze raz [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl