[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Diagnozę medyczną, mówi pan? - powtórzył Azim.- Oczywiście.Tak na wszelki wypadek, bo nigdy nie wiadomo.Większość tych dzieci pojawia się u nas na prośbę rodziców, którzy chcą dać im szansę, aby mogły zdobyć ogładę i wiedzę.Wybieramy dzieci po wywiadzie środowiskowym i po rozmowie.Kiedy zaś zostają przyjęte, naszym pierwszym zadaniem jest wysłanie ich na badania lekarskie, czego nigdy przedtem nie robiono.- Dokąd?- Do szpitala imienia lorda Kitchenera, który obok szpitala angielsko-amerykańskiego jest najlepszy; z tym, że ten pierwszy jest większy i znamy pracujących tam lekarzy.- Imienia lorda Kitchenera? - zdziwił się Azim.Po czym zapytał, zwracając się do Jeremy ego: - Jak się nazywa doktor, który dokonał sekcji zwłok ofiar?- Benjamin Cork.- A, doktor Cork! - zawołał dyrektor.- Oczywiście, to jeden z lekarzy, którzy badają nasze dzieci.Azim uniósł brwi, wyciągając przed siebie otwartą dłoń na znak przerażenia.- Za dużo tych zbiegów okoliczności!- Nie; wszystko jasne - pokręcił głową Jeremy, który ciągle był w ponurym nastroju.- Szpital Kitchenera specjalizuje się w leczeniu kobiet i dzieci, a doktor Cork jest świetnym pediatrą, dlatego też powierzono mu wykonanie sekcji.Nie ma w tym nic niezwykłego, Azimie.Anglofoński Kair jest równie mały co arabofoński ogromny- Dobrze.Niech będzie - ustąpił Azim.- A co do tych dzieci, tych czterech ofiar, czy w ich aktach jest coś szczególnego?- Nie; sprawdziłem, nic więcej nie ma - zapewnił Humphreys.- One.One były uważne; dwoje z nich było trochę hałaśliwych, ale nic poważnego.Wszystkie cechowała olbrzymia ciekawość; wszystkie zgodziły się na zajęcia dodatkowe.I tyle.Pozwalam panom zabrać te notatki, ale proszę je oddać po zakończeniu śledztwa.- Czy wasz dobroczyńca ma klucze do budynków? - zapytał Jeremy.- Francis Keoraz? Nie, nie ma takiej potrzeby, to.To dobra dusza fundacji, a co do reszty, to ja tu jestem za wszystko odpowiedzialny.Od czasu do czasu nas odwiedza, żeby przywitać się z dziećmi; nic więcej.Jeremy potarł płatek ucha, uśmiechając się nieznacznie.Dyrektor złapał swój kieliszek i wypił całą brandy, oblizując wargi.Kilka minut później obaj detektywi znajdowali się już na ulicy.- Naprawdę pan nie pamiętał, że miał te dzieci w swoich klasach? - usiłował wybadać Azim.Jeremy szedł zapatrzony w dal.- Nie - odrzekł wymijająco.- Dawał pan lekcje czytania, zgadza się?- Tak.Raczej seanse czytania po angielsku.Niczego ich nie uczyłem; nie mam do tego kwalifikacji.Czytałem im różne opowieści, których większość z nich nawet nie rozumiała - nie znały języka na odpowiednim poziomie, najlepsi potrafili zaledwie wydukać kilka słów po angielsku, ale to był sposób na to, żeby się osłuchały z brzmieniem angielszczyzny Przecież już o tym rozmawialiśmy, Azimie; powiedziałem panu, że zrobiłem to dla tej kobiety.To ona nalegała, żeby fundacja mnie przyjęła.Nie znajdowałem w tym żadnej przyjemności; dzieci mnie nie interesowały, jak więc mógłbym pamiętać ich twarze.Azim przygładził wąs z lekkim zakłopotaniem.- Bo.To zaczyna nabierać bardzo osobistego charakteru - powiedział.- Najpierw pańskie powiązania z fundacją, a teraz związek z tą czwórką biednych dzieciaków.Moim zdaniem byłoby lepiej, gdyby.Jeremy stanął w miejscu.- Gdyby co?Anglik wpatrywał się wściekłym wzrokiem w oczy Azima.Egipcjanin pojął, że nie warto drążyć dalej.Bez względu na to, jak bardzo osobisty wymiar przybiera śledztwo, i tak nigdy nie zdoła przemówić Jeremy’emu Mathesonowi do rozumu.Z kolei odwołanie się do hierarchii mogłoby przynieść katastrofalne skutki.Matheson miał zbyt mocną pozycję, żeby pozwolić się odsunąć od śledztwa, które chciał prowadzić za wszelką cenę, jedynym zatem osiągnięciem Azima byłoby wykluczenie jego samego z całej tej ponurej sprawy.On zaś pragnął skończyć to, co rozpoczął.- Nic.Nic.Azim podniósł ręce na znak kapitulacji.Na jego twarzy odmalowało się rozczarowanie, co uśmierzyło gniew Jeremy’ego, który dodał spokojniej:- Przepraszam pana, Azimie.To wszystko zaczyna być bardzo osobiste i właśnie dlatego nie zamierzam uciekać ani czekać, aż inni detektywi opowiedzą mi, co się dzieje.Sam muszę zrozumieć i rozwiązać ten problem.Azim skrzywił się.„Rozwiązać problem”? Matheson mówił tak, jakby wiedział, co się święci; co łączy go z tymi morderstwami.Azim postanowił na razie powstrzymać się od jakiegokolwiek działania, gdyż okoliczności nie były sprzyjające.Zadowolił się więc podtrzymywaniem rozmowy:- Szef kazał mi dziś sporządzić szczegółowy raport, ja zaś nie mogę tego przed nim zataić.- Wiem.Tak czy inaczej nie odsunie mnie od śledztwa.Mam zbyt wielu przyjaciół, którzy mogliby mu zaszkodzić.Proszę spokojnie robić swoje.Obaj policjanci ruszyli ulicą, na której panował duży ruch
[ Pobierz całość w formacie PDF ]