[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już elficzki poczęły po-płakiwać i obcierać noski maleńkimi chusteczkami, gdy nagle w główkach bożków miłościzaświtała bajeczna myśl.– Wybudujmy nad nią domek! – wykrzyknęły i wszyscy natychmiast zabrali się do roboty.Najlepsi budowniczowie biegali dokoła Toni, żeby wziąć dokładną miarę, po czym sie-demdziesięciu pięciu murarzy przywlokło kamień węgielny, który poświęciła królowa.Do-koła placu ustawiono straże i kazano im pilnować, by nikt nie śmiał przerwać zaczętej pracy.W mig wzniesiono rusztowanie i cały plac rozbrzmiał łoskotem młotków i siekier.Nie minąłkwadrans, a już jedni robotnicy kryli domek czerwoną dachówką, inni wprawiali szyby wramy okien.Domek był prześliczny; w sam raz dość duży, by pomieścić uśpioną w nim Tonię.Trochękłopotu sprawiło elfom jedno ramię Toni, odrzucone na bok.Ale po namyśle wybudowanonad nim oszkloną werandę i wszystko było w porządku.Okna domku były nie większe odobrazków w waszej książce, a drzwi tak wąskie, że lalka zaledwie przejść by przez nie mogła.Ale Tonia mogła dach podnieść do góry, a wtedy z wyjściem nie było już kłopotu.Elfy po-dług zwyczaju tańczyły i klaskały w ręce z radości, podziwiając swój własny dowcip i zręcz-ność.Po prostu szalały z uciechy na myśl, że własnymi rękami zbudowały taki prześlicznydomek, który wcale z miejsca ruszyć się nie dawał, i coraz to zdobiły go jakimś dodatkiem.I tak dwoje elfów przyciągnęło drabinę i przyczepiło do dachu komin.– Niestety, już skończony! – westchnął ktoś na dole.Ale gdzie tam! Znów ktoś poskoczył po drabinie w górę i ponad kominem umocował kłąbdymu.– Teraz już nic dodać się nie da! – zawołał dumnie z góry.– Poczekaj! Poczekaj! – krzyknął na to robaczek świętojański.– W domku nie ma światła igdy dzieciątko ludzkie się zbudzi, może się zlęknąć ciemności.Wlecę do domku i zrobię sięjej lampką nocną.Myślicie, że teraz domek był naprawdę skończony?Otóż nie.– Gwałtu! Tociem zapomniał o klamkach! – zawołał ślusarz i czym prędzej opatrzyłwszystkie drzwi mosiężnymi gałkami.33Potem handlarz żelaza przybił koło progu żelazną wycieraczkę do bucików, a pewna star-sza dama przywlekła porządną rogóżkę.Dwóch stolarzy przytoczyło beczkę i umieściło jąpod rynną, a malarze pomalowali ją na zielono.Wszystko gotowe!.Ale jeszcze nadbiega ogrodnik z całym tłumem ogrodniczków,uzbrojonych w rydelki i kopaczki, i raz – dwa od prawej strony werandy zakładają ślicznyogród kwiatowy, a od lewej ogród warzywny.Tuż pod ścianą posadzili kilka krzewów różwysokopiennych i klematisu i w mniej niż pięć minut cudne, pachnące gałęzie, całe pokrytekwiatami, poczęły piąć się po ścianach małego domku.Cudnie bo cudnie wyglądało teraz mieszkanko Toni.Ale nawet elfy nic już więcej wymy-ślić nie mogły i poczęły się rozchodzić, spiesząc na przerwany bal.Raz po raz oglądały siępoza siebie i z wielkiego zachwytu nad domkiem całowały się wzajemnie po rękach.Czarno-brewka odeszła ostatnia, bo dłuższą chwilę zabawiła przy kominie, przez który wsunęła dlaToni najcudniejszy sen.I tak stał domek przez noc całą i chronił małą Tonię od zimna i wiatru.Tonia nie wiedziałao niczym, póki nie prześniła całego snu podarowanego jej przez Czarnobrewkę.Kiedy na-reszcie otworzyła oczy, świtało już na dworze.Tonia czuła się zupełnie wypoczęta, przetarłaoczy i zawołała Jasia, bo pewna była, że leży na swoim łóżeczku w dziecinnym pokoju.Nie otrzymawszy odpowiedzi, zerwała się i w tej chwili uniosła głową dach domku nibypokrywę pudełka.Dokoła domku roztaczał się Park Leśny tonący w puchach śnieżnych.AleToni zdawało się jeszcze ciągle, że jest w pokoju dziecinnym, i dopiero kiedy się uszczypnęław policzek, przypomniała sobie wszystko, co się jej zdarzyło wczoraj.Nie mogła pojąć tylko,skąd się wziął nad nią ten śliczny mały domek.Odchyliła dach, wyszła do ogródka i stądprzyglądała się domkowi, w którym całą noc przepędziła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]