[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zali ja to wszystko uczyni³em? - pyta³ sam siebie.I w³osy powsta³y mu na g³owie.- Nie mo¿e byæ! Chyba mnie jeszcze febris trzêsie! - zakrzykn¹³.- Matko Bo¿a, nie mo¿e byæ!.- Œlepy! g³upi warchole! - rzek³o mu sumienie - nie by³o¿ ci to przy królu iojczyŸnie stan¹æ, nie by³o¿ ci pos³uchaæ Oleñki!I porwa³ go ¿al jak wicher.Hej! ¿eby tak sobie móg³ powiedzieæ: Szwedziprzeciw ojczyŸnie, ja na nich; Radziwi³³ przeciw królowi - ja na niego!Dopiero¿ by³oby mu w duszy jasno i przejrzysto! Dopiero¿ by kupê zebra³zabijaków spod ciemnej gwiazdy i hasa³ z nimi jak Cygan na jarmarku, ipodchodzi³ Szwedów, i po brzuchach im przeje¿d¿a³ z czystym sercem, z czystymsumieniem, dopiero¿ by w s³awie, jak w s³oñcu, stan¹³ kiedyœ przed Oleñk¹ irzek³:- Ju¿ ja nie banit, ale defensor patriae, mi³uj¿e mnie, jako ja ciebie mi³ujê!A dziœ co?Lecz harda dusza, przywyk³a sobie folgowaæ, nie chcia³a zrazu ca³kiem przyznaæsiê do winy: Radziwi³³owie to tak go pogr¹¿yli, Radziwi³³owie do zgubyprzywiedli, okryli nies³aw¹, zwi¹zali rêce, zbawili czci i kochania.Tu zgrzytn¹³ pan Kmicic zêbami, wyci¹gn¹³ rêce ku ¯mudzi, na której Janusz,hetman, siedzia³ jak wilk na trupie - i pocz¹³ wo³aæ przyduszonym wœciek³oœci¹g³osem:- Pomsty ! pomsty !Nagle rzuci³ siê w desperacji na kolana w poœrodku izby i pocz¹³ mówiæ:- Œlubujê Ci, Chryste Panie, tych zdrajców gnêbiæ, zaje¿d¿aæ!.prawem, ogniemi mieczem œcigaæ, póki mi pary w gêbie, tchu w gardzieli i ¿ywota na œwiecie!Tak mi, Królu Nazareñski, dopomó¿! Amen!A¿ mu jakiœ g³os wewnêtrzny rzek³ w tej chwili :- OjczyŸnie s³u¿, zemsta na potem!.Oczy pana Andrzeja p³onê³y gor¹czk¹, wargi mia³ spiek³e i dr¿a³ ca³y jak wefebrze; rêkoma wymachiwa³ i gadaj¹c ze sob¹ g³oœno, chodzi³, a raczej biega³ poizbie, potr¹ca³ nogami tapczany, a¿ wreszcie rzuci³ siê jeszcze raz na kolana.- Natchnij¿e mnie, Chryste, co mam czyniæ, abym zaœ nie oszala³!Wtem doszed³ go huk wystrza³u, który echo leœne odrzuca³o od sosny do sosny, a¿przynios³o jakoby grzmot do chaty.Kmicic zerwa³ siê i chwyciwszy szablê wypad³ przed sieñ.- Co tam? - spyta³ ¿o³nierza stoj¹cego u proga.- Wystrza³, panie pu³kowniku!- Gdzie Soroka?- Pojecha³ listów szukaæ.- W której stronie strzelono?¯o³nierz ukaza³ wschodni¹ czêœæ lasu, zaroœniêt¹ gêstymi chaszczami.- Tam! W tej chwili da³ siê s³yszeæ têtent niewidzialnych jeszcze koni.- Pilnuj! - krzykn¹³ Kmicic.Lecz z zaroœli ukaza³ siê Soroka, pêdz¹cy co koñ wyskoczy, a za nim drugi¿o³nierz.Obaj dobiegli do chaty i zeskoczywszy z koni, wymierzyli spoza nich, jakbyspoza szañców, muszkiety ku zaroœlom.- Co tam? - spyta³ Kmicic.- Kupa idzie! - odpar³ Soroka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]