[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobieta odezwała się znowu, zniżając głos.– Słyszałeś już o Hamiltonach?– Zauważyłem, że ubiegłej nocy nie paliło się u nich światło.– Nie pali się od kilku nocy.– Może pojechali na wycieczkę?– Można tak powiedzieć – stwierdziła kobieta z uśmiechem człowieka dobrze poinformowanego.Mówiła niemal szeptem.Quaid wytężył słuch.– Zobaczymy jak długo pociągnie Administrator, gdy wszyscy jego pracownicy "pojadą na wycieczkę".Quaid podążył spojrzeniem za wzrokiem kobiety, wskazywał na plakaty, którymi wyklejono wnętrze wagonu.Obiecywały wielką nagrodę temu, kto pomoże schwytać tajemniczego przywódcę rebeliantów, Kuato.Nazwisko było wypisane potężnymi, czytelnymi literami.Ale na plakacie nie było żadnego zdjęcia.To jeszcze jedna z tych spraw, o których nie wspominały broszury zachęcające do emigracji na Marsa.Quaid nie miał pojęcia, że Front Wyzwolenia Marsa cieszył się tak szerokim poparciem.W wiadomościach przedstawiano powstańców jako garstkę niezadowolonych wichrzycieli.A tu okazywało się, że mieli wyraźne poparcie wyglądającej przeciętnie, jak typowi przedstawiciele średniej klasy, pary w metrze.Z pewnością Vilos Cohaagen nie był kochany przez wszystkich.Trudno się dziwić, skoro oszukiwał ludność na cenach powietrza, którym oddychała.Zapamiętał tę informację, później może się przydać.Wagon zalało czerwone światło.Stukot ustał, gdy skład wjechał na powierzchnię.Quaid gapił się na niesamowity krajobraz, sycąc oczy.Mars był jałowy, okropny, lecz to był kraina z jego snu!Przeszedł na drugą stronę wagonu, gdy z okien znikły odbicia.Patrzył zafascynowany, czuł jak zalewa go wzruszenie.Przed nim wznosiła się góra ze snu! Z boku było wejście do kopalni.Sen był prawdą! To o czym śnił, istniało naprawdę na Marsie!Po chwili odwrócił się i postukał po ramieniu najbliższego Marsjanina.– Przepraszam, co to takiego?Mężczyzna spojrzał na Quaida, potem popatrzył przez okno.– Mówi pan o Kopalni Piramidy? – zobaczył, że Quaid nie odrywa od niej wzroku.– Pracowałem tam kiedyś, zanim znaleźli to całe gówno Obcych.Teraz jest zamknięta.Przedmioty należące do Obcych? Więc to też była prawda.Był tam, a sen stanowił wspomnienie, o tym co przeżył, nie był fantazją! Ale w jaki sposób przeżył upadek? Może uderzył się w głowę i stąd ta amnezja? Ale to nie wyjaśniało dlaczego chciano go zabić, albo dlaczego Hauser chciał dobrać się do Cohaagena.Ciągle wiedział zbyt mało!– Można ją zwiedzać? – spytał, ciągle urzeczony widokiem.– Nie podejdziesz nawet na dziesięć mil.A więc kopalnia skrywała jakieś tajemnice.Dlaczego nie dopuszczano ludzi?Wiedział, że jego nie powstrzymają, znajdzie sposób, by dostać się do kopalni i rozwikłać zagadkę przeszłości.I znajdzie swoją kobietę.Kopalnia Piramidy wywierała równie duże wrażenie, gdy patrzyło się na nią z hallu prowadzącego do biura Cohaagena.Richter gapił się przez szklaną ścianę na górniczy kompleks, pragnąc określić wartość tej zdumiewającej budowli.Wreszcie wszedł do gabinetu i stanął na wprost oparcia fotela Cohaagena, znajdującego się po drugiej stronie biurka.– Chciał mnie pan widzieć, panie Cohaagen?Cohaagen obrócił się z fotelem.Przez chwilę uśmiechał się do siebie.– Richter – powiedział wreszcie.– Czy wiesz dlaczego jestem szczęśliwym człowiekiem?Bo jesteś szefem i masz podwładnych, którzy myślą, przemknęło Richterowi.Służbowy wyraz twarzy nie zdradzał jednak jego myśli.– Nie, sir – powiedział z szacunkiem.– Bo wykonuję wspaniałą, pieprzoną robotę – odparł spokojnie Cohaagen.– Jak długo dostarczamy turbinyt mogę robić, co mi się żywnie spodoba.Wszystko.Nikt nie zagląda mi przez ramię.Nikogo nie obchodzi jak żyję.I nikogo nic nie będzie obchodziło, jeśli kilku Marsjan sobie pocierpi.– przerwał.– Powiem ci prawdę – ciągnął.– Nie zamieniłbym się miejscami z Przewodniczącym.Z trudem zachowywał powagę.Trzymał Przewodniczącego w garści i wiedział o tym, lecz nie zdradziłby takiej informacji Richterowi.Maskarada jeszcze potrwa.Na razie.Poza tym, rebelia nie była sprawą zabawną.Powstańcy przysparzali mu więcej kłopotów niż się spodziewał.Jeśli się ich nie powstrzyma.Ale nie warto było ciągnąć tej myśli.On ich powstrzyma.Stał pochylony, opierając dłonie o biurko.– Martwi mnie tylko, że wszystko się skończy, jeśli powstanie zwycięży.Nagle Cohaagen wybuchnął, z furią waląc pięścią w blat.Kula ze złotą rybką, która dekorowała jeden z rogów biurka podskoczyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]