[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedz¹ czy nie?.Sk¹d wiedz¹?!.— Czy nie zaci¹ga³a pani przypadkiem jakiejœ po¿yczki? — spyta³ z jadowit¹uprzejmoœci¹ prokurator.— Od denata? Albo mo¿e wspólnie z denatem?.Trwa³am w rozterce i nadal w milczeniu.Z jednej strony nie mia³am najmniejszejochoty stawaæ przed s¹dem w charakterze oskar¿onej o przestêpstwo naturyfinansowej, a z drugiej owo przestêpstwo zdejmowa³o ze mnie podejrzenie ozamordowanie Tadeusza.Nie mia³am pojêcia, co wybraæ.Uzna³am, ¿e jeœliwiedz¹, to i tak mi nic nie pomo¿e, a jeœli nie, zawsze jeszcze zd¹¿ê siêwyprzeæ, wiêc tym bardziej na razie milcza³am.— Dziêkujemy pani — powiedzia³ nagle prokurator i zanim zd¹¿y³am oprzytomnieæ,przes³uchanie okaza³o siê skoñczone.Podpisa³am kilometrowy maszynopissier¿anta i wysz³am z gabinetu g³êboko zaniepokojona.Przede mn¹ pytali tylko Janusza, który zna³ moje interesy z Tadeuszem.Januszim powiedzia³?.Niemo¿liwe!— Janusz, coœ ty im nagada³? — spyta³am, siadaj¹c przy swoim stole.— Sprawdzaliœmy szyje, czy ktoœ nie ma œladów duszenia — odpar³ Janusz.—WyobraŸ sobie, wszyscy maj¹ czyste! Jakaœ mania mycia czy co?— Zostaw szyje.— przerwa³am.— Ale kartki zginê³y — przerwa³ mi z kolei Wiesio.— Pyta³em wszystkich i niktsiê nie przyznaje.Ciekawe, co siê z nimi sta³o.— Zesz³y same z tablicy og³oszeñ i ze zmartwienia utopi³y siê w wychodku —powiedzia³am z gniewem.— Przestañcie siê wyg³upiaæ! S³uchaj no ty, odpowiadajnatychmiast, dlaczego mnie wsypa³eœ?— Ja ciê wsypa³em? — oburzy³ siê Janusz.— No wiesz! Broni³em ciê jak idiota!Wstrêt mnie ju¿ ogarnia³, ale musia³em ciê uniewinniaæ.Zaœwiadczy³em, ¿e niewidzia³em, ¿ebyœ wychodzi³a z pokoju i dusi³a Tadeusza, za to jak samwychodzi³em, to mnie g³upio spyta³aœ, ile jest szeœæ minus dziewiêæ.— A, to rzeczywiœcie œwietny dowód mojej niewinnoœci! A coœ im mówi³ o moichmachlojkach z Tadeuszem? O tych piêciu patykach?— Nic, jak Boga kocham! Zwariowa³aœ? Za kogo mnie masz?!— W ogóle ciê o to nie pytali?— Pytali, co nie mieli pytaæ.Powiedzia³em, ¿e nic nie wiem.Tadeusz, owszem,przychodzi³ do pokoju, wszyscy przychodzili, rozmawiali z tob¹ prywatnie is³u¿bowo, ale o czym, to ja nie wiem.Nie przys³uchiwa³em siê.— No to sk¹d wiedz¹, do diab³a?!— Jak to? Wiedz¹?!— Wiedz¹.Przypomnij sobie dok³adnie, mo¿e ci siê coœ wyrwa³o?— No przecie¿ nie jestem pijany! Przysiêgam, ¿e pary z gêby na ten temat niepuœci³em! Wyg³upi³em siê za to zupe³nie z czym innym.— Z czym?Janusz odwróci³ siê, pisn¹wszy krêconym krzes³em, siêgn¹³ po papierosa i zzak³opotaniem popatrzy³ na p³on¹c¹ zapa³kê.— Sko³owali mnie trochê.Najpierw wypiera³em siê tych wiadomoœci o tobie, potemdowiedzia³em siê od nich, ¿e Kacper siê rozwodzi, jak Boga kocham, nic o tymnie wiem, a potem mnie spytali, co mia³ prywatnie Witek do Tadeusza.Coœwreszcie musia³em wiedzieæ i trochê to g³upio wysz³o, bo przyzna³em siê, ¿e ichrazem widzia³em, a do tej pory nie wiem, gdzie i kiedy to by³o.Zdaje siê, ¿esiê pl¹ta³em w zeznaniach.— No to mo¿na ci pogratulowaæ — powiedzia³am i zgryŸliwie i zamyœli³am siê.Wiêc z Januszem to samo, co ze mn¹.Celne strza³y w nasze prywatne ¿ycie.— Cholernie g³odny jestem — oœwiadczy³ nagle Leszek z niezadowoleniem.— Wynie? Nie zjedlibyœcie na przyk³ad kurczaczka? Z nadzionkiem?— Ten znów swoje zaczyna — powiedzia³am gniewnie, wyrwana z zamyœlenia, bo mniezawsze denerwowa³y kulinarne marzenia Leszka.— Ju¿ pan nic innego nie ma wg³owie, tylko kurczaczki z nadzionkiem?— Jeszcze zaj¹czki.— wtr¹ci³ Wiesio.— A zwyk³ej kie³basy nie ³aska?— Nie ma kie³basy — westchn¹³ Leszek smutnie.— Jak by³em rano w sklepie, toby³ tylko pasztet.— Jaki pasztet? — zainteresowa³ siê Janusz.— W puszkach czy w tubach?— W s³oiku i na wagê.— Pasztet w tubach? — spyta³ Wiesio z niedowierzaniem.— Gdzie ty widzia³eœcoœ takiego? Sprzedaj¹ pasztet w tubach?— No pewnie, i to bardzo dobry, lepszy ni¿ te inne.Sprzedawali, a jak teraz,to nie wiem.— Gdzie?!— Na ¯oliborzu.Na placu po prawej stronie.— Co ty mówisz, gdzie plac ma praw¹ stronê?— A rzeczywiœcie.Czekaj, jak by ci tu wyt³umaczyæ?.— Zlokalizuj w stosunku do stron œwiata — zaproponowa³am, bo te¿ mniezainteresowa³ pasztet w tubach.—Jak stoisz twarz¹ do pó³nocy, to gdzie?— A gdzie jest pó³noc? — zaciekawi³ siê Janusz.— Na Bielanach.— Bielany s¹ na wschodzie — zaprotestowa³ Wiesio.— Na Marymoncie.— Na jakim Marymoncie?! W £omiankach! No, jak stoisz gêb¹ do Gdañska, do morza!— Aha, do Szwecji?— Tak, a ty³em do Krakowa.— Rozumiem — powiedzia³ Janusz z wyraŸn¹ ulg¹.— To po lewej.— Tam jest bardzo du¿o sklepów spo¿ywczych — powiedzia³ Wiesio powoli i wzamyœleniu.— Chyba z piêæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]