do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Urzêdniczka wskazuje nam kilka kwater, które s¹ jeszcze dowziêcia.Ca³kiem, jakbyœmy siedzieli u poœrednika handlu ziemi¹ i wybieralidzia³kê pod budowê w osiedlu domków jednorodzinnych.W pewnym sensie, takw³aœnie jest, tyle ¿e dzia³ki s¹ malutkie, lokal pod ziemi¹, a s¹siedziwyj¹tkowo spokojni.Ka¿da czêœæ cmentarza ma swoj¹ nazwê.Jest Sektor Niepokalnego Poczêcia, SektorKomunii Wszystkich Œwiêtych, Sektor Zmartwychwstania, Sektor Ukrzy¿owania i takdalej.Joan zabiera g³os.- Chcielibyœmy z widokiem w stronê Palms.Urzêdniczka prze³yka to bez drgnienia powieki.Mogi³a z widokiem? A jednak ktoœju¿ j¹ o to musia³ prosiæ, bo geografiê cmentarza ma w ma³ym palcu.Otwieraalbum nieco dalej i pokazuje parê nie wykreœlonych kwater.- To w Sektorze Zmartwychwstania, Palms le¿y w tamtym kierunku.- Pokazuje namapie.- Mogliby pañstwo obejrzeæ to miejsce.Zakreœla kó³ko o³Ã³wkiem, nie dotykaj¹c mapy.- S¹dzê, ¿e to w³aœnie bêdzie pañstwu odpowiada³o.Kwatera le¿y na niewielkimwzniesieniu, wiêc nie ma problemu z wilgoci¹.Tu w œrodku te¿ jest kilka wcenie, któr¹ pañstwo wyznaczyli - tylko dlatego takie tanie, ¿e dostêp do nichjest znacznie utrudniony.Wskazuje naznaczone chwiejn¹ lini¹ kó³ko z kropk¹ poœrodku.- A to jest drzewo.Te cztery groby wokó³ niego s¹ trochê dro¿sze.Zasiêgadanych z karty.- Pod drzewem jest ju¿ tylko jeden wolny; kosztuje szeœæ i pó³, zamiast piêciui pó³, bo dziêki drzewu ³atwo do niego trafiæ.Notujemy numery kwater i jedziemy je obejrzeæ.Po ca³ym cmentarzu wij¹ siêkrête alejki; urzêdniczka da³a nam plan, ¿ebyœmy siê nie zgubili.Przypomina mito jazdê dziecinnymi autkami w weso³ym miasteczku.Bia³e strza³ki pokazuj¹drogê do poszczególnych sektorów.Na Zmartwychwstanie trafiamy bez k³opotu.Parkujê, wysiadamy, lokalizujemy krzy¿yk z planu na skraju drogi.Wêdrujemymiêdzy grobami.W dzieciñstwie uwa¿aliœmy zawsze, ¿eby, broñ Bo¿e, nie nadepn¹æ na grób, aletutaj jesteœmy do tego praktycznie zmuszeni.Groby mieszcz¹ siê jeden przydrugim, a bez p³yt trudno powiedzieæ, czy akurat depcze siê po mogile, czy tu¿obok.Odnajdujemy kwatery, które nam wskaza³a urzêdniczka, tê pod drzewem te¿.Drzewookazuje siê byæ m³od¹ jaracand¹ i to przes¹dza sprawê.Tato zawsze kocha³kalifornijskie jaracandy.Dop³acimy setkê, nic nie mówi¹c Mamie.Siadamy poddrzewem i patrzymy w kierunku, w którym, jak nam siê zdaje, stoi dom rodziców.- Szkoda, ¿e nie wziêliœmy prowiantu na piknik, Joan.Na taki cmentarz a¿ mi³oprzyjœæ.Ciekawe, czy pozwoliliby rozbiæ tu namiot.To w koñcu nasza ziemia,kto by nam zabroni³?- Jack, tylko siê nie wa¿ powtórzyæ tego przy dzieciach.Wiesz, ¿e natychmiasttak zrobi¹.I na nowo zaczynamy p³akaæ.Wyp³akawszy siê, wracamy do biura.Nasza urzêdniczka ju¿ czeka, prowadzi nas dotej samej kabinki.Przypominaj¹ mi siê czasy, kiedy kupowaliœmy z Vron pierwszynowy samochód w Centrum Chevroleta w Los Angeles.Transakcje toczy³y siê widentycznych kabinkach.Czekam, kiedy zacznie siê rozmowa o mo¿liwoœciwliczenia w cenê starego wozu.Oœwiadczamy urzêdniczce, ¿e zdecydowaliœmy siê na grób pod drzewem.Jest tymtak uradowana, jakby to j¹ miano tam pochowaæ.Mówimy, ¿e grobowiec ma byæ nadwie osoby.Pyta, czy ¿yczymy sobie p³ytê.Decydujemy siê na p³ytê zasiedemdziesi¹t piêæ dolarów.Daliœmy siê wci¹gn¹æ w klimat.Podajemy imiona inazwisko rodziców.Tato bêdzie wymieniony jako pierwszy, z dat¹ narodzin iœmierci.Podanie roku œmierci - a mamy dopiero pocz¹tek kwietnia - ma w sobiecoœ nieodwracalnego.U Mamy podajemy tylko rok urodzenia.Urzêdniczka pyta, czy chcielibyœmy mieæ na sta³e zainstalowane miejsce nakwiaty.Stanowczo odpowiadam, ¿e tak.Joan patrzy na mnie jak na idiotê, alenie protestuje.W sumie, zostawiamy na cmentarzu dalsze siedemset piêædziesi¹tdolarów.Wygl¹da na to, ¿e ca³y pogrzeb bêdzie kosztowa³ oko³o dwóch tysiêcy.Jednak bardziej op³aca siê ¿yæ.Ju¿ w samochodzie, Joan chce siê koniecznie dowiedzieæ, dlaczego zamówi³emstojak na kwiaty.- Cholera, Jack, wystarczy³oby przyjœæ z motyk¹, wyd³ubaæ dziurkê w ziemi i tamwsadziæ kwiaty, skoro ju¿ siê przy nich upierasz.Mama nigdy siê tu niewybierze; nie odwiedza ani grobu swojej matki, ani ojca, ani sióstr.Boi siêcmentarzy.- Wiem o tym, Joan, ale do³ek tak czy owak siê przyda - mo¿e sam przyjdê tukiedyœ pograæ w golfa?Po powrocie do domu relacjonujemy Mamie, co za³atwiliœmy.Mama nie chcewiedzieæ za wiele.- Umrze to umrze, i koniec.Mo¿na najwy¿ej daæ na mszê i modliæ siê za niego.Podejrzewam, ¿e jeszcze nie ca³kiem dotar³o do niej, co siê ma staæ.Wie, ¿eTato ma umrzeæ, ale nie rozumie, ¿e bêdzie martwy.Pierwsze - to wydarzenie,drugie - inny stan istnienia.Wielka ró¿nica.Do mnie samego z trudem todociera.Taty ju¿ nigdy nie bêdzie.Powiedzieliœmy sobie ostatnie s³owa.Ju¿nigdy nie zobaczê, jak krz¹ta siê po ogrodzie i naprawia sprzêty w swoimwarsztacie.Ju¿ nigdy nie posadzi kwiatów, nie rozeœmieje siê.Zniknie.Billy jest ca³y czas przy rozmowie.Bogu dziêki, ¿e nic nie mówi przy Mamie,dopiero kiedy wychodzimy na ty³y, daje upust swoim emocjom.Siadam w bujanymfotelu, on wali siê na ³Ã³¿ko.- Jezu, tato, przecie¿ to barbarzyñstwo.Dlaczego nie wynajmiemy ³odzi w SantaMonica i nie rzucimy go w morze? Po co komu ten ca³y zasrany pogrzeb?- W Kalifornii obowi¹zuj¹ pewne przepisy, Billy.Samo unikniêcie balsamowaniakosztowa³o sporo wysi³ku.Jeszcze nie mówiliœmy Mamie, ¿e balsamowania nie bêdzie.Wie, ¿e nie bêdziemywystawiaæ cia³a; nie by³o powodu wdawaæ siê w szczegó³y.- Uda³o wam siê wymigaæ od balsamowania?- No w³aœnie.Joan wyci¹gnê³a jakiœ zapomniany przepis o ¿ydowskich obyczajachreligijnych i Tato bêdzie mia³ pogrzeb ¿ydowski, bez balsamowania.Billy zrywa siê z ³Ã³¿ka i zaczyna chodziæ po pokoju.- To fantastyczne, to naprawdê fantastyczne! Bêdzie jak na porz¹dnym pogrzebie.Pamiêtasz, jak umar³a Mme.Mathilde i ok³adaliœmy j¹ w ³Ã³¿ku lodem, dopóki M.Didier nie za³atwi³ trumny? A potem, jak j¹ przenieœliœmy do trumny i nieœliœmypod górê do koœcio³a, a póŸniej na cmentarz? Grabarzami byli M.Perrichot, M.Boule, mer i Maurice.Pomaga³em im, bo mieli zapasowy szpadel.W piêtnaœcieminut grób by³ zasypany i uklepany.To siê nazywa pogrzeb.- Masz racjê, Bill, ale dla babci to za ma³o.Zachowa³a siê wzorowo w tejtrudnej sytuacji i musimy jej zadoœæuczyniæ.- Ja, tato, w ogóle nie mam garnituru, nie mówi¹c ju¿ o czarnym.Co myœlisz?- Poszukaj w szafie dziadka, mo¿e któryœ bêdzie nie ciebie pasowa³.Ja noszêjego garnitur.- Chcesz powiedzieæ, ¿e wybierasz siê na pogrzeb w ubraniu swojego nieboszczykaojca?Siada z wra¿enia.Jestem ju¿ za bardzo zmêczony na wyjaœnianie historii panaLazio.- Ja bym nie móg³.To jakieœ niesamowite.Mo¿e by mi nie przeszkadza³o, gdybyto by³ obcy cz³owiek, ale tak?Otrz¹sa siê, zamyka oczy.Czasami zapominam, jaki on jest jeszcze m³ody.Ch³opiec w jego wieku wygl¹da tak dojrzale, ¿e ³atwo o tym zapomnieæ.- No to wybierz siê do Armii Zbawienia, Bill.Na pewno znajd¹ ciemny garnitur,który bêdzie na ciebie pasowa³.Masz tu piêtnaœcie dolarów.Mo¿e ci siê udatrafiæ te¿ jakieœ buty za dolara.W³o¿ysz je raz, na pogrzeb, a potem najwy¿ejwyrzucisz do œmietnika.I moje buty, i Taty, bêd¹ na ciebie za ciasne.Billy mówi, ¿e zaczeka z zakupami, a¿ Tato umrze.Znowu przypomina mi siê, ¿edaliœmy wyryæ na p³ycie nagrobnej rok zgonu.Nie znoszê byæ przes¹dny, alewszyscy mamy to g³êboko zaszczepione przez ksi¹¿ki, filmy, telewizjê idzieciêce zabawy.Proszê Billy'ego, ¿eby posiedzia³ z Mam¹.Chcê jak najwiêcejbyæ przy Tacie.Pielêgniarki s¹ wyraŸnie odmienione.Ktoœ da³ im cynk, ¿e jestem specjalist¹ odrozróby [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl