do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona wpatrywa³a siê w ziemiê, obserwuj¹c ma³ego¿uka, który usi³owa³ przejœæ przez ŸdŸb³o trawy.Mo¿eidzie do swojej wybranki, myœla³a.I napotyka nadrodze trudne do pokonania przeszkody.- Villemo - rozleg³ siê znowu ³agodny g³os Domini-ka.- Ja.Ja tego nie rozumiem.- Czego?- Nie, nie mogê powiedzieæ.- Musisz.Próbowa³a wstaæ.- JedŸmy dalej!On jednak przytrzyma³ j¹ za ramiê.- Nie, musisz mi powiedzieæ, o co chodzi!Zwleka³a jeszcze chwilê.- Czy mog³abym siê najpierw umyæ? Jestem brudna,lepiê siê od potu.- Oczywiœcie, proszê bardzo! Zaczekam tutaj.I niebêdê podgl¹da³.Dawna Villemo powiedzia³aby: "Tylko spróbuj!"Nowa milcza³a onieœmielona.Gdy wróci³a, Dominik zrobi³ jej miejsce obok siebiei po³o¿y³ rêkê na jej d³oni.Cofnê³a siê sp³oszona.- Villemo, czujê siê dotkniêty.- Nie mia³am takiego zamiaru.- Ale co siê sta³o?- To wszystko jest zbyt skomplikowane, ¿eby o tymrozmawiaæ.Poza tym musia³abym ci tyle spraw wyja-wiæ.Milcza³ przez chwilê, przygl¹daj¹c jej siê badawczo.- Proszê ciê.Nie patrz¹c mu w oczy, powiedzia³a cicho:- To w koñcu ¿adna tajemmnica, ¿e zachowywa³amsiê bezwstydnie.- Ja tak nie uwa¿am.- Owszem, tak by³o.Œciga³am ciê, Dominiku, niktnie mo¿e temu zaprzeczyæ.Gna³a mnie jakaœ gor¹czka,straszna têsknota, któr¹ tylko ty mog³eœ ukoiæ.Po-œwiêci³am wszystko, byleby tylko byæ z tob¹.Umilk³a.Dominik czeka³, nie spuszczaj¹c z niejwzroku.- ¯adna przeszkoda nie by³a dla mnie zbyt wielka.To ja uwolni³am ciê z duñskiej niewoli.Musia³am robiærzeczy, które wola³abym raczej przemilczeæ.Terazjednak trzeba to wyjawiæ.Wszystko.Widzia³a, jak on mia¿d¿y w palcach ŸdŸb³o trawy.- Villemo, co ty zrobi³aœ? - wyszepta³ zd³awionymg³osem.Czu³a gorycz w ustach na myœl o tym, ¿e bêdziemusia³a powiedzieæ.- Komendant w twierdzy w Kopenhadze.onprosi³ mnie o drobn¹ przys³ugê.- Nie! - jêkn¹³ Dominik.- Nie, nie! Nie by³o tak Ÿle, jak myœlisz.On.chcia³tylko na mnie patrzeæ.Dominik jêkn¹³ znowu.- I ty mu pozwoli³aœ?- A mia³am ciê zostawiæ w niewoli?- Czy on ciê dotkn¹³? - spyta³ bezbarwnie.- Ja go nawet nie widzia³am.Wszystko posz³og³adko.Wyobra¿a³am sobie, ¿e to ty mi siê przygl¹dasz.- O Bo¿e, Villemo! Czy masz wiêcej takich tajemnic?- Nic ponadto, ¿e lata³am za tob¹ niczym ladacznica.- Nie wolno ci tak mówiæ, to nieprawda.Jesteœdzielna i godna szacunku.Ale wci¹¿ siê zastanawiam,co chcia³aœ powiedzieæ, zanim zasnê³aœ.¯e powinienemby³ mówiæ ci takie s³owa ostatniej nocy?Villemo zastyg³a bez ruchu.Mia³a w³aœnie zamiarpomóc ¿ukowi, chcia³a popchn¹æ go trochê.Dlaczegoon o to pyta? Prowokuje mnie czy jest g³upi?- Za bardzo wybiegasz do przodu - powstrzyma³ago.- Mam ci jeszcze przedtem wiele do opowiedzenia.- No to mów - powiedzia³ rzeczowo.- Jons - b¹knê³a cicho.- O, nie - szepn¹³.- Villemo, nie!- Och, nie, nic siê nie sta³o.Chcia³am powiedzieæ, ¿eon mnie rozpali³, a œciœlej mówi¹c ty mnie rozpali³eœ, boja myœla³am tylko o tobie.Odsunê³a kilka liœci i ŸdŸbe³ trawy, oczyszczaj¹cdrogê ¿ukowi.- Uczyni³am Jonsa szczêœliwym, Dominiku.Umar³szczêœliwy, i to dziêki mnie.Ale ja.We mnie rozpali³osiê piek³o po¿¹dania.Ciebie pragnê³am.Dziœ w nocy,kiedyœmy siê spotkali.By³am szczerze wdziêcznalosowi, ¿e siedzê na koniu i nie mogê ciê dotkn¹æ.Noi nagle sta³o siê ze mn¹ coœ.- Tak? - ponagla³, gdy milcza³a.- Teraz nie ma ju¿ ¿adnych przeszkód.I w³aœnie.wygl¹da na to, ¿e ja potrzebujê przeszkód, ¿eby ciêkochaæ.Mogê pokonaæ wszystko, podj¹æ wszelkiewyzwania.Mog³am kochaæ ciê w oborze Wollera, bonie byliœmy w stanie siê do siebic zbli¿yæ.Zawsze,zawsze mog³am ci okazywaæ swoj¹ mi³oœæ otwarciei bez wstydu, poniewa¿ przez ca³y czas dzieli³y nasnieprzebyte zapory.Teraz jesteœmy sami na pustkowiu,a ja nawet nie próbujê ciê uwodziæ.Dlatego jedŸmydalej!Rêka Dominika mocno zaciska³a siê na jej d³oni.Jego oczy p³onê³y tu¿ przy jej twarzy.- Chcesz przez to powiedzieæ, ¿e mnie nie kochasz?¯e to sobie w³aœnie uœwiadomi³aœ? ¯e tylko wyzwanieciê pobudza?Odwróci³a g³owê.- Och, nie, Dominiku, Ÿle mnic zrozumia³eœ.Ja chcêpowiedzieæ, ¿e ca³a odwaga, nieliczenie siê z nikimi z niczym zniknê³y.Jestem w twojej obecnoœcinieœmia³a jak mniszka, nie mam nic, co mog³abym cidaæ, nic mi ju¿ nie zosta³o.Nie mogê d³u¿ej wierzyæ, ¿emnie kochasz.Teraz nagle dostrzegam ptawdê.Tyodczuwasz dla mnie jedynie wspó³czucie, jesteœ znu¿o-ny moim natrêtnym uwielbieniem.Zakry³ jej usta d³oni¹.- Przestañ! Powiedzia³aœ, ¿e by³aœ rozpalona po¿¹da-niem.Czy chcesz powiedzieæ, ¿e to ju¿ minê³o?Uwolni³a siê z jego objêæ.- Nie bêdê odpowiadaæ na takie pytania.Teraz on by³ nieustêpliwy:- Owszem, bêdziesz!Villemo mia³a ³zy w oczach.- Mêczysz mnie!- Odpowiadaj!- Dlaczego mam odpowiadaæ? Dlaczego ty wci¹¿jesteœ tym cnotliwym rycerzem Graala, który nic niemówi, dzielnym, obdarzonym siln¹ wol¹? Dlaczegozachowujesz siê tak, ¿e przy tobie czujê siê jak byle co,jak ladacznica? Jestem zawstydzona i upokorzona, czyto nie wystarczy?- Villemo, kochanie - powiedzia³ czule [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl