do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To samo co poprzednio.Utrzymywaæ w gotowoœci wszystkie s³u¿by.Demonstrowaæzdecydowan¹ obecnoœæ na azjatyckich wodach, jakbyœmy byli gotowi do wojny.A potem, panie prezydencie?Najpierw zobaczymy, co zrobi¹ Chiñczycy.„Cesarzowa" wp³ynie na irackie wody terytorialne w poniedzia³ek wieczoremnaszego czasu, we wtorek rano czasu irackiego.– Admira³ przeszy³ go wzrokiem.- Dzisiaj jest sobota, wiêc zosta³ nam tylko jeden dzieñ, góra pó³tora.By³oniedobrze ju¿ wtedy, gdy mieliœmy do dyspozycji prawie ca³y tydzieñ.Wiem, panie admirale, wiem.Brose us³ysza³ w tym nutkê krytyki i powoli skin¹³ g³ow¹.Przepraszam, panie prezydencie,Niepotrzebnie, Stevens.SprawdŸ, co z naszymi ch³opcami.Wrócili ca³o?Nie wiem.Kiedy rozmawia³em z Chervenk¹, „Crowe" jeszcze ich nie wy³owi³.Uzna³em, ¿e zechce pan dowiedzieæ siê o wszystkim jak najszybciej.- I s³usznie.Dziêkujê.Brose wyszed³, ale Castilla wci¹¿ sta³ przy oknie.W koñcu boleœnie westchn¹³.Podniós³ s³uchawkê niebieskiego telefonu i zadzwoni³ do kwatery g³Ã³wnejJedynki.Klein odpowiedzia³ natychmiast.Tak, panie prezydencie?SEAL musia³ przerwaæ akcjê.- Castilla streœci³ mu rozmowê z admira³em.-Chiñczyków ktoœ ostrzeg³.Kapitan Chervenko jest tego pewien.Kott?Nie.Chcia³em, ¿eby wyjecha³ z Waszyngtonu, i wys³a³em go ze specjaln¹ misj¹ doMeksyku.Nic nie wiedzia³, poza tym na wszelki wypadek obserwuje go CIA.Castilla zamilk³.Znowu ogarnê³y go wœciek³oœæ i obrzydzenie.Przeklêty Kott.Narobi³ niepowetowanych szkód i prezydent chcia³ poci¹gn¹æ go doodpowiedzialnoœci.Ale jeszcze nie teraz.Nie, jeszcze za wczeœnie.Powiem Arlene, ¿e to nie on - kontynuowa³.- ¯e powodem przerwanego atakuChiñczyków na „Crowe'a" by³ przeciek st¹d, z Waszyngtonu.S¹ jakieœ wiadomoœcio Smisie?Bojê siê, ¿e nie.Jeszcze godzina i uruchomiê swoich ludzi.Módlmy siê, ¿eby znaleŸli i jego, i manifest.To nasza ostatnia szansa.Rozmawia³ pan z Arlene o McDermidzie? S¹ jakieœ wiadomoœci od agentki Russell?S¹.Jest bardzo Ÿle, Fred.Randi Russell te¿ zniknê³a.Czêœæ 3Rozdzia³ 29HongkongDwóch Chiñczyków zawlok³o szarpi¹c¹ siê wieœniaczk¹ do pokoju w kszta³cielitery Li rzuci³o j¹ na pod³ogê ko³o krzes³a, na którym siedzia³ bosy,nieprzytomny i zakrwawiony mê¿czyzna ze zwi¹zanymi z ty³u rêkami.Wpomieszczeniu panowa³a nieznoœna duchota.- Przyjrzyj siê mu - rzuci³ jeden z nich po kantoñsku.- Kiedy bêd¹ ciêprzes³uchiwaæ, pamiêtaj: jeœli nie odpowiesz, ty te¿ bêdziesz tak wygl¹da³a.Ubrana na czarno wieœniaczka skuli³a siê na pod³odze i szybko zamruga³a jakktoœ, kto nie zrozumia³ z tego ani s³owa.Chiñczyk pokrêci³ g³ow¹.Zaczyna³ siêmartwiæ.Spojrza³ na swego partnera i wyszli.Trzasnê³a zasuwa.Randi gniewnie b³ysnê³a oczami, rozgl¹daj¹c siê woko³o.Dwadu¿e okna, jedno z ty³u, drugie z przodu, ty³y zas³oniête kotarami.Dochodzi³yzza nich jedynie cieniutkie smu¿ki porannego s³oñca.Wci¹¿ ani drgnê³a, boj¹csiê, ¿e ktoœ j¹ obserwuje.Przenios³a wzrok na Jona, na krêpuj¹ce go wiêzy icicho zaklê³a.Szlag by to.Jego te;: dopadli.I mocno go pobili.Wpad³a na coœ du¿ego, na coœ znacznie wiêkszego, ni¿ przypuszczali jejszefowie.Bez wzglêdu na to, co Jon rozpracowywa³ tym razem, na pewno mia³o tocoœ wspólnego z Ralphem McDermidem.Z doœwiadczenia wiedzia³a, ¿e szwagierwchodzi³ jej w drogê tylko wtedy, gdy szykowa³o siê coœ powa¿nego.CIA rzadko kiedy wiedzia³a, co tak naprawdê robi.I chocia¿ Jon zawsze temuzaprzecza³, ten, dla kogo pracowa³, musia³ dzia³aæ na najwy¿szym szczeblurz¹dowym.Co oznacza³o, ¿e zorganizowane przez McDermida przecieki s¹ jedynieczubkiem politycznej i wojskowe góry lodowej.Jeœli mia³a racj¹, jej zadanie przybra³o zupe³nie nowe wymiary, ale musia³a tozatrzymaæ dla siebie, przynajmniej na razie.Mia³a jedynie nadziejê, ¿e jej ludzie wiedz¹ ju¿, i¿ uprowadzono j¹, gdyobserwowa³a McDermida i jego najnowsz¹ zdobycz, i ¿e przyjd¹ jej z odsiecz¹.Zdrugiej strony nie mog³a na to liczyæ.Skuli³a siê jeszcze bardziej, jakby sparali¿owa³ j¹ strach.Musia³a st¹d jakoœuciec i jak najszybciej siê z nimi skontaktowaæ.Jednoczeœnie bez wzglêdu naokolicznoœci nie mog³a dopuœciæ, ¿eby tamci odkryli, ¿e zna Jona, ¿e jestagentk¹ CIA.W tym samym momencie otworzy³y siê drzwi i - jakby czytaj¹c jej w myœlach - dopokoju wkroczy³ Ralph McDermid.Tu¿ za nim wszed³ Feng Dun, ale nad ni¹ stan¹³w³aœnie on, szef Grupy Altmana.- Dlaczego za mn¹ ³azisz? - spyta³ chrapliwie.- Szpiegujesz mnie? Lepiejgadaj, bo zgnijesz w chiñskim pierdlu.Randi ani drgnê³a.Le¿a³a bez ruchu, jakby nie zna³a angielskiego i nie mia³apojêcia, o co mu chodzi.Feng kopn¹³ j¹ w ¿ebra.Zawy³a, protestuj¹c po mandaryñsku i spojrza³a na nichjak prosta, przera¿ona wieœniaczka.- Ona nie jest st¹d - mrukn¹³ po angielsku Feng.- Jest z okolic Pekinu albo zpomocy.- Kopn¹³ j¹ jeszcze raz i przeszed³ na mandarynski.– Co robisz takdaleko od domu? Po co przyjecha³aœ do Hongkongu?Randi ponownie krzyknê³a, jak roz¿alona, nic nieznacz¹ca ch³opka, której czepiasiê potê¿ny pan.- Na ziemi mojego ojca nie ma pracy! - wrzasnê³a i ze szlochem doda³a: -Jecha³am do Guangzhou, ale tu mo¿na lepiej zarobiæ.- Co ona gada? - spyta³ McDermid.Feng przet³umaczy³.Pe³no ich tu.Wyje¿d¿aj¹ z kraju milionami i szukaj¹ pracy w miastach.Ale z tych milionów ³azi³a za mn¹ tylko ona.Po co mnie szpiegowa³a? Dla kogo?Feng przet³umaczy³ pytania, dorzucaj¹c coœ od siebie:- £azi³aœ za panem McDermidem prawie przez ca³y dzieñ.Pan McDermid jest bardzowa¿nym cz³owiekiem.Mów, kto ci p³aci, bo oddamy ciê w rêce policji i resztê¿ycia spêdzisz w wiêzieniu.Odk¹d zaskoczy³ j¹ pod oknem sypialni McDermida, Randi nieustannie myœla³a nadjak¹œ wiarygodn¹ wymówk¹.Du¿o zale¿a³o od tego, w jak wielk¹ popadli paranojê.I od tego, co McDermid ukrywa³, jak wielu mia³ wrogów, jak dobrze tych wrogówznali, on i Feng Dun.Postanowi³a trochê pozwlekaæ, zagraæ na czas.Zachowywaæ siê jak prosta,przera¿ona wieœniaczka, a potem opowiedzieæ im historyjkê o „tajemniczympanu".- Ja tylko szuka³am pieniêdzy - wyszlocha³a.- Furtka do ogrodu by³a otwarta.Us³ysza³am g³osy i wesz³am poprosiæ wielmo¿nego pana o ja³mu¿nê.Feng kopn¹³ j¹ tak szybko, ¿e nie dostrzeg³a ruchu jego nogi.Zapiszcza³a jakprowadzone na rzeŸ prosiê i wij¹c siê na pod³odze, z trudem wykrztusi³a:Moja rodzina jest biedna! W fabryce zarabiam za ma³o, ¿eby coœ im wys³aæ.Muszêmieæ wiêcej.Dlatego.dlatego czasem kradnê.Tamten dom by³ taki ³adny, wtakim domu musia³o byæ du¿o pieniêdzy.I piêknych rzeczy do sprzedania.Sprzeda³abym je i.Ty g³upia babo! - Feng wœciekle wykrzywi³ twarz i poczerwienia³.- Chodzi³aœ zanim ca³y dzieñ.Szpiegowa³aœ go.Pewnie d³u¿ej ni¿ dzieñ! Randi da³a z siebiewszystko i odegra³a rolê przebieg³ej, p³aszcz¹cej siê, prosz¹cej o litoœæ,œmiertelnie wystraszonej ch³opki.Chwyci³a McDermida za kolana, zadar³a g³owê iwybe³kota³a coœ, patrz¹c mu b³agalnie w odra¿aj¹c¹ twarz.Feng zakl¹³, chwyci³ j¹ za ko³nierz i cisn¹³ na pod³ogê.- Przeklêci wieœniacy! Tkniesz ich i udaj¹, ¿e s¹ obdzierani ¿ywcem ze skóry.Ale zaczekaj, zaraz nie bêdziesz musia³a udawaæ.- Spojrza³ na swoich goryli.-Przynieœcie elektrody i lampê lutownicz¹.Mówi³ w dialekcie szanghajskim, lecz Randi ten dialekt zna³a.Zakrêci³o jej siêw g³owie.Znios³aby ból, ale nawet gdyby j¹ potem odbito czy gdyby zdo³a³auciec, tortury niemal na pewno by j¹ okaleczy³y.Mia³a jednak w zanadrzujeszcze jedn¹ historyjkê, historyjkê, w któr¹ powinni uwierzyæ: postanowi³awydaæ im Jona.Jon by³ ranny.Prawdopodobnie ciê¿ko.Wziê³a siê w garœæ i zerknê³a na niegok¹tem oka.By³ nieprzytomny, ju¿ nawet nie jêcza³.Zwisa³ bezw³adnie z krzes³ana krêpuj¹cych go sznurach.Ranna, nie mog³aby nic zrobiæ.Ani dla siebie, anidla niego.A ju¿ na pewno nie dla Firmy czy kraju [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl