do ÂściÂągnięcia > pobieranie > ebook > pdf > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak.Pani Perez wsta³a.M¹¿ j¹ obserwowa³.Wydawa³ siê ma³y i bezradny.- W porz¹dku - powiedzia³a.- Dlaczego tego nie robimy?* * *Pan i pani Perez ruszyli korytarzem.Poszed³em za nimi w dyskretnej odleg³oœci.Dillon by³ ze mn¹.York zosta³ zrodzicami.Pani Perez kroczy³a z wysoko podniesion¹ g³ow¹.Wci¹¿ mocnoprzyciska³a do piersi torebkê, jakby obawia³a siê, ¿e ktoœ j¹ jej wyrwie.Pod¹¿a³a o krok przed mê¿em.Seksistowskie myœlenie - ¿e powinno byæ na odwrót,¿e matka powinna siê za³amaæ, a ojciec trzymaæ fason.Pan Perez by³ silny tylkona pokaz.Teraz, kiedy wybuch³a bomba, to pani Perez przejê³a dowodzenie,podczas gdy jej m¹¿ zdawa³ siê kurczyæ z ka¿dym krokiem.Z wy³o¿on¹ wytartym linoleum pod³og¹ i szorstkimi betonowymi œcianami tenkorytarz nie przypomina³by bardziej korytarza wiêziennego nawet bez znudzonegobiurokraty, który spêdza³ na nim przerwê œniadaniow¹.Nasze kroki odbija³y siêg³oœnym echem.Pani Perez nosi³a ciê¿kie z³ote bransolety.S³ysza³em, jakpobrzêkuj¹.Gdy znaleŸli siê przed tym samym oknem, przed którym sta³em wczoraj, Dillonzagrodzi³ mi drogê wyci¹gniêt¹ rêk¹, niemal obronnym gestem, jakbym by³dzieckiem na przednim siedzeniu, a on w³aœnie ostro zahamowa³.Zatrzymaliœmysiê dobre trzy metry z ty³u, staraj¹c siê pozostaæ poza ich polem widzenia.Trudno by³o obserwowaæ ich twarze.Pañstwo Perez stali obok siebie.Niedotykali siê.Widzia³em, jak pan Perez spuœci³ g³owê.Mia³ na sobie niebieskiblezer.Pani Perez nosi³a ciemn¹ bluzkê, barwy zakrzep³ej krwi.I du¿o z³otychozdób.Zobaczy³em innego pracownika kostnicy - tym razem wysokiego mê¿czyznê zbrod¹ - podtaczaj¹cego stó³ do okna.Cia³o by³o zakryte przeœcierad³em.Ustawiwszy stó³ pod oknem, brodacz spojrza³ w kierunku Yorka.Ten kiwn¹³ g³ow¹.Mê¿czyzna ostro¿nie uniós³ przeœcierad³o, jakby by³o pod nim coœ kruchego.Ba³em siê nawet g³oœniej odetchn¹æ, lecz mimo to odchyli³em siê na bok.Chcia³em zobaczyæ twarz pani Perez, przynajmniej fragment profilu.Pamiêtam, ¿e czyta³em o torturowanych, którzy chcieli zachowaæ kontrolê nadczymœ, czymkolwiek, wiêc usi³owali nie krzyczeæ, nie krzywiæ siê, nie okazaæniczego, nie daæ oprawcom ¿adnej satysfakcji.Coœ w twarz pani Perez mi toprzypomnia³o.Przygotowa³a siê.Przyjê³a cios tylko lekko zadr¿awszy, nicwiêcej.Patrzy³a jeszcze chwilê.Nikt siê nie odzywa³.Uœwiadomi³em sobie, ¿ewstrzymujê oddech.Skupi³em uwagê na panu Perezie.Wbija³ wzrok w pod³ogê.Mia³³zy w oczach.Widzia³em, jak dr¿¹ mu wargi.Nie odrywaj¹c oczu od zw³ok, paniPerez powiedzia³a:- To nie nasz syn.Cisza.Tego siê nie spodziewa³em.- Jest pani pewna, pani Perez? - Zapyta³ York.Nie odpowiedzia³a.- By³ nastolatkiem, kiedy widzia³a go pani ostatnio - ci¹gn¹³ York.- O ilewiem, mia³ d³ugie w³osy.- Mia³.- Ten cz³owiek ma ogolon¹ g³owê.I brodê.Minê³o wiele lat, pani Perez.Proszêsiê nie spieszyæ.Pani Perez w koñcu oderwa³a wzrok od cia³a.Spojrza³a na Yorka.Ten zamilk³.- To nie Gil - powtórzy³a.York prze³kn¹³ œlinê, spojrza³ na ojca.- Panie Perez?Ten zdo³a³ skin¹æ g³ow¹ i odchrz¹kn¹³.- Nie jest nawet podobny.- Zamkn¹³ oczy i znów grymas wykrzywi³ mu twarz.-Jest tylko.- W zbli¿onym wieku - dokoñczy³a za niego pani Perez.- Nie jestem pewien, czy nad¹¿am - rzek³ York.- Kiedy traci siê syna w taki sposób, cz³owiek zawsze siê zastanawia.Dla nason zawsze bêdzie nastolatkiem.Jednak gdyby ¿y³, to owszem, by³by w takim wiekujak ten krzepki mê¿czyzna.Tak wiêc cz³owiek zastanawia siê, jaki by by³.Czyby³by ¿onaty? Czy mia³by dzieci? Jak by wygl¹da³?- I jest pani pewna, ¿e to nie wasz syn?Uœmiechnê³a siê najsmutniejszym uœmiechem, jaki w ¿yciu widzia³em.- Tak, detektywie, jestem pewna.York kiwn¹³ g³ow¹.- Przykro mi, ¿e pañstwa tu sprowadzi³em.Zaczêli siê odwracaæ, kiedypowiedzia³em:- Poka¿cie im rêkê.Wszyscy odwrócili siê do mnie.Pani Perez przeszy³a mnie wzrokiem.By³o w nimcoœ dziwnego, jakieœ wyrachowanie, mo¿e nawet wyzwanie.Pan Perez odezwa³ siêpierwszy:- Kim pan jest?Nie odrywa³em oczu od pani Perez.Uœmiech wróci³ na jej wargi.- Pan jest tym ch³opcem Copelandów, tak?- Tak, proszê pani.- Bratem Camille Copeland?- Tak.- I to pan dokona³ identyfikacji?Chcia³em powiedzieæ im o wycinkach i pierœcionku, ale mia³em wra¿enie, ¿ekoñczy mi siê czas.- Rêka - powiedzia³em.- Gil mia³ paskudn¹ bliznê na rêce.Skinê³a g³ow¹.- Jeden z naszych s¹siadów trzyma³ lamy.Za ogrodzeniem z drutu kolczastego.Gil zawsze lubi³ siê wspinaæ.Kiedy mia³ osiem lat, próbowa³ wejœæ do zagrody.Poœlizgn¹³ siê i drut wbi³ mu siê g³êboko w ramiê.- Zwróci³a siê do mê¿a: -Ile szwów trzeba mu by³o za³o¿yæ, Jorge?Jorge Perez teraz te¿ siê uœmiechn¹³.- Dwadzieœcia dwa.Nie tak¹ historiê opowiedzia³ nam Gil.Mówi³, ¿e to pami¹tka po walce na no¿e,której opis przypomina³ pojedynek z kiepskiej wersji West Side Story.Nieuwierzy³em mu wtedy, jako dzieciak, wiêc teraz wcale nie by³em zdziwiony.- Pamiêtam j¹ z obozu - powiedzia³em.Ruchem g³owy wskaza³em szybê.-Popatrzcie na jego ramiê.Pan Perez pokrêci³ g³ow¹.- Przecie¿ ju¿ powiedzieliœmy.Jego ¿ona podnios³a rêkê, uciszaj¹c go.Nie by³o cienia w¹tpliwoœci.To onarz¹dzi.Kiwnê³a mi g³ow¹, po czym odwróci³a siê do szyby.- Poka¿cie - powiedzia³a.Jej m¹¿ wygl¹da³ na zmieszanego, ale do³¹czy³ do niej przy szybie.Tym razem toona wziê³a go za rêkê.Brodacz zd¹¿y³ ju¿ odtoczyæ stó³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • klimatyzatory.htw.pl